Na co do kina #70: Cotygodniowy przegląd premier

Przed nami ciekawy tydzień. My co prawda w większości poświęcimy się Warszawskiemu Festiwalowi Filmowemu, ale w regularnej dystrybucji nie będzie brakowało też atrakcji. Od jesiennych spacerów odciągać będą: nowa animacja Genndy’ego Tartakovsky’ego, powrót po siedmiu latach milczenia Marka Koterskiego, drugi film twórcy „Domu w głębi lasu” oraz bezprecedensowa w naszym kraju premiera kinowa produkcji Netflixa, w dodatku w reżyserii samego Paula Greengrassa.

PREMIERA TYGODNIA: 7 uczuć

WYBIERAMY SIĘ: 22 lipca, Hotel Transylwania 3, Źle się dzieje w El Royale

INNE PREMIERY: Kapitan Morten i Królowa Pająków

Smutek, radość, strach, zazdrość, złość, samotność i wstyd – to tytułowe „7 uczuć” z najnowszego filmu Marka Koterskiego. Reżyser kazał nam czekać siedem lat na swój nowy projekt, ale twierdzi, że to jego najbardziej osobiste dzieło, w którym wraca do czasów swojego dzieciństwa. Po raz dziewiąty posłuży się przy tym postacią Adasia Miauczyńskiego, którego po raz pierwszy zagra syn twórcy, Michał Koterski. Towarzyszy mu cała plejada gwiazd polskiego kina. I trzeba mieć tylko nadzieję, że całość zaprezentuje się jednak lepiej, niż zwiastująca film scena, w której Adam Woronowicz tłumaczy przy stole teorię względności Einsteina za pomocą palca.

„22 lipca”

Tłem dla „22 lipca”są tragiczne wydarzenia rozgrywające się podczas zamachów terrorystycznych na terenie Oslo w 2011 roku. Oto, co pisze Marcin Prymas na temat najnowszego dramatu Paula Greengrassa:

W „22 lipca” przeplatają się trzy wątki. Zdecydowanie wiodącym, i jedynym w miarę dobrze zrealizowanym, jest historia Andersa Behringa Breivika. Towarzyszymy prawdopodobnie najbardziej znanemu żyjącemu terroryście w ciągu ostatnich godzin przed „akcją”, w trakcie jej egzekucji i podczas późniejszego procesu. Niestety Anglik nie może się zdecydować czy chce się skupić na kwestii tego czy oprawca powinien mieć prawo wygłaszać swoje odezwy, na społecznym wykluczeniu i systemowym niezrozumieniu prowadzącym do radykalizacji, czy może na próbie studiów psychiki zamachowca. Mogło to się złożyć w naprawdę ciekawą produkcję, jednak w produkcie finalnym zwyczajnie brakuje czasu. Spowodowane jest to wspomnianymi dwoma pozostałymi wątkami. Zatem trochę czasu ekranowego oglądamy jak wspomniany już premier bohatersko siedzi na spotkaniach i mówi mądre i dobre rzeczy z których niewiele wynika. W ostatniej historii protagonistą jest Idealny Nastolatek®. Inteligentny, wrażliwy społecznie, charyzmatyczny, lubiany przez kolegów, świetny piłkarz, opiekuńczy etc. Nie spoilując zakończenia zaświadczę Wam, że bardziej schematycznie nie dałoby się poprowadzić tej historii. Całości nie pomagają nierówne zmagania norweskiej obsady w wymuszonym na niej językiem angielskim. Mimo technicznej kompetencji, pokazywany w Wenecji film jest kolejną fabularną porażką Netflixa. Szkoda, że właśnie ten obraz stanowi debiut serwisu na wielkich ekranach.

Paul Greengrass dał się poznać jako prawdziwy mistrz opowiadania o narodowych traumach i wydarzeniach uderzających w stabilne życie („Lot 93” o 11 września, „Kapitan Phillips” o somalijskich piratach, „Krwawa niedziela” o jednym z najbrutalniejszych epizodów XX wiecznej historii Irlandii). Trudno się zatem dziwić dużym oczekiwaniom stawianym jego wizji krwawych wydarzeń na wyspie Utoya. Niestety wyszła z tego, wyjątkowo letnia, porażka. Nie da się nie zauważyć, że reżyser kocha Norwegię, a zwłaszcza jej byłego premiera Jensa Stoltenberga, który jest tu przedstawiony niemal jak Bóg, dobry ojciec całego kraju, opiekuńczy lider i ofiara błędów gabinetu.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Zle-sie-dzieje-w-el-royale
„Źle się dzieje w El Royale"”

Miłośnicy kina gatunkowego mają okazję wybrać się na „Źle się dzieje w El Royale”, drugi film Drew Goddarda, wziętego amerykańskiego scenarzysty oraz reżysera „Domu w głębi lasu”. Przedpremierowo widział go już Grzegorz i spisał swoje pierwsze wrażenia:

Drew Goddard tym razem nie ma na celu dekonstrukcji gatunku, jak miało to miejsce w jego debiutanckim horrorze “Dom w głębi lasu”. “Źle się dzieje w El Royale” to melanż wielu tonacji, ale stylistycznie bardzo konsekwentny. Reżyser z gracją balansuje między neo-noirowym thrillerem, a czarną komedią, stopniowo racząc widza kolejnym elementem układanki. Balansuje na granicy b-klasowej pulpy, jakby mimochodem rozliczając nixonowską Amerykę z jej dawnych grzechów, które odbijają się echem do dziś. Motyw rozgrzeszenia i odkupienia przewija się niemal przez cały film, ale można nie dostrzec go zatracając się w precyzyjnie utkanej, lecz nazbyt efekciarskiej intrydze. Bohaterowie to zbieranina pewnych archetypów i choć zdarza im się wychodzić poza sztampową rolę, to trudno oprzeć się wrażeniu, że pełnią tu jedynie rolę dobrze naoliwionych trybików w reżyserskiej maszynie, a nie są postaciami z krwi i kości.

Choć to pójście na łatwiznę, muszę porównać ten film do twórczości Quentina Tarantino. Czuć tu nie tylko podobne kinofilskie zacięcie, czy zamiłowanie do amerykańskiej muzyki lat 60., ale także podobny sposób długiego budowania napięcia przez dialogi, żeby rozładować je nagłym, efektownym wybuchem agresji. Sceny akcji przypominają tu horrorowe jumpscare’y, przez co nie raz zdarzyło mi się podskoczyć w fotelu kinowym. Całościowo forma jest zresztą obłędna. Jazdy kamery, gra światłocieniem, kompozycja kadru - nie sposób się nie zachwycić. Należy wspomnieć jeszcze o perfekcyjnym wykorzystaniu doborowej obsady (Jeff Bridges, Chris Hemsworth, John Hamm) i odkryciu wschodzącej gwiazdy Cynthi Erivo - zapewniam, że jeszcze o niej usłyszycie.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

Do kin trafi kolejna, chyba jedna z ostatnich, ofiara zachowawczej mundialowej taktyki polskich dystrybutorów, którzy nie chcieli konkurować swoimi głośnymi tytułami z meczami rozgrywanymi w ramach mistrzostw świata. W tym przypadku przerzucenie filmu na październik jest jednak o tyle kuriozalne, że „Hotel Transylwania 3” to historia o wakacjach hrabiego Draculi, więc początek lata pasowałby na datę premiery dużo lepiej niż chłodna jesień. W trzeciej części tej animacji bohaterowie opuszczają hotel i zgodnie z sugestią Mavis udają się na urlop na luksusowym statku wycieczkowym. Ma to być okazja dla Draculi nie tylko na wypoczynek, ale i na znalezienie drugiej połówki, której brak ewidentnie mu doskwiera. Kiedy wampir zakochuje się w kapitance statku, okazuje się, że ona ma co do niego zgoła inne plany, gdyż jest wnuczką Van Helsinga i bynajmniej nie odcina się od zajęcia, którym parał się jej przodek. Co ciekawe, film był absolutnym hitem box office’u, a jego wynik przebił już pół miliarda dolarów i uczynił go najbardziej kasową częścią trylogii. Biorąc pod uwagę, że każda kolejna odsłona „Hotelu Transylwania” zalicza lepszy wynik finansowy niż poprzednia, twórcy prędko nie porzucą tej franczyzy, która cieszy się dużo większym uznaniem widzów, zwłaszcza tych najmłodszych, niż krytyków.

Wszystko zaczęło się, gdy aktor i kompozytor Kaspar Jancis napisał scenariusz do musicalu pod tytułem „Morten on the Ship of Fools. Następnie na deskach starego żaglowca grupa teatralna dawała pokazy spektaklu w Finlandii czy też w Estonii. Powstała też książka dla dzieci z ilustracjami jednego z reżyserów. Wkrótce jedno z najstarszych w Estonii studiów filmowych, Nukufilm, zwróciło się z propozycją stworzenia animacji poklatkowej, jednej z pierwszych, jakie powstały do tej pory w Irlandii. Kapitan Morten i Królowa Pająków” opowiada o młodym chłopcu, który chce zostać kapitanem statku jak jego ojciec. Niefortunnie zostaje skurczony przez magika do rozmiarów owada i uwięziony na pokładzie własnej zabawki, oczywiście statku. Film oferuje wiele niespodziewanych zwrotów akcji, co spodoba się amatorom przygód. Cieszy oko, gdy na naszych ekranach goszczą animacje tworzone przez mniejsze studia bez wielkiego budżetu, ale z wielką dbałością o szczegóły, dostarczane przez jakże zdolnych twórców.