Algierczyk – recenzja filmu „DNA”

Gdy trwają kolejne canneńskie emocje związane z premierami filmów utytułowanych i cenionych twórców a także tych mniej znanych ale równie zdolnych, do naszych kin trafiają tytuły z zeszłorocznej selekcji festiwalu. Wśród nich DNA Maïwenn, aktorki, scenarzystki i reżyserki, którą pamiętać możemy z epizodycznych ról w filmach Luca Bessona, ale przede wszystkim jako twórczynię nagrodzonych w Cannes obrazów Poliss z roku 2011 oraz Moja miłość z 2015. Autorka nie tylko reżyseruje i współtworzy scenariusze swoich filmów, ale także pojawia się na ekranie. Podejmując tematykę społeczną, eksplorując rodzinne i osobiste dramaty swoich bohaterów, przyjmuje formę bliską kinu dokumentalnemu. Udaje jej się uzyskać realistyczne portrety współczesnych mieszkańców zachodniej Europy, wspólnych więzi i relacji pomiędzy nimi.

Jest to kino zaskakująco autentyczne i osobiste. W najnowszym obrazie Maïwenn nie tylko obsadza się w głównej roli, ale także opowiada po raz kolejny inspirowaną własnym życiem – choć nie wprost autobiograficzną – historię. W pisaniu scenariusza wspomógł Maïwenn Mathieu Demy – aktor, reżyser i scenarzysta, syn wspaniałych francuskich twórców filmowych Agnès Vardy i Jacques’a Demy’ego. Na ekranie zaś sugestywne i przekonujące kreacje stworzyli Fanny Ardant, Louis Garrel, Marine Vacth, Dylan Robert czy Alain Françon. 

Schemat wydaje się łatwo rozpoznawalny i wielokrotnie w kinie powtarzany: oto ostatnie chwile życia przeżywa nestor rodu, obdarzany estymą ojciec i dziadek, a najbliżsi zbierają się by mu towarzyszyć. Obserwujemy więc zarys rodzinnych zależności, w których centrum znajduje się osoba chorego, przebywającego w ośrodku. Nie wiemy jeszcze do końca kto jest kim – film dawkuje nam tę wiedzę niezwykle oszczędnie – jednak wraz z zapowiedzianą śmiercią patriarchy rodu zaczynamy dostrzegać pęknięcia i rysy w obrazie szczęśliwej, kochającej się rodziny. Wkrótce też dowiemy się o jej imigranckich korzeniach i roli tegoż ojca i dziadka w procesie jej integracji i adaptacji w powojennej Republice Francuskiej po konflikcie algierskim. Film niejako przekształca się wówczas z realistycznego dramatu rodzinnego w próbę podjęcia politycznej metafory współczesnej Francji – a może nawet szerzej: współczesnej Europy. Na plan pierwszy wchodzi wówczas zdecydowanie postać Neige, odgrywanej przez reżyserkę, a tematem staje się poszukiwanie własnych korzeni, zarówno tych historycznych i kulturowych, jak i (co zapowiada już sam tytuł filmu) biologicznych.

Sam powyższy opis fabuły, a także próba nakreślenia tematów i wątków, które podejmuje Maïwenn w DNA wydaje się niezwykle atrakcyjny, jednak wymagający pogłębionej i rozległej formy swego rodzaju rodzinnej sagi, bądź chociaż filmowego eseju. To nie jest jednak taki film. W dziewięćdziesięciominutowym metrażu reżyserka pozwala sobie na bardzo pobieżne potraktowanie problemów, zdefiniowanie postaw i relacji członków rodziny oraz zbudowanie ich charakterów. Dzięki umiejętności kreowania kina niesamowicie szczerego i wiarygodnego, ten krótki wycinek rzeczywistości przedstawionej nie pozostaje dla widza obojętny. Łatwo odnaleźć się w doświadczeniu straty bliskiej osoby czy współczesnych podziałach politycznych i religijnych definiujących się na linii oficjalnego republikanizmu i świeckości państwa a osobistym doświadczeniem religijnym i silną tożsamością kulturową.

Mateusz Marcin Mróz
Mateusz Marcin Mróz
DNA plakat

DNA

Tytuł oryginalny: „ADN”

Rok: 2020

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Francja

Reżyseria: Maïwenn

Występują: Maïwenn, Fanny Ardant, Louis Garrel i inni

Dystrybucja: Best Film

Ocena: 3,5/5