Prawo zemsty – recenzja filmu „Cud” – WFF

Bogdan George Apetri to reżyser, który z Warszawskim Festiwalem Filmowym związany jest już od ponad dekady. W 2010 roku w ramach Konkursu Międzynarodowego prezentowane były jego Peryferia — nagrodzone aż trzema nagrodami, w tym Nagrodą specjalną Jury, a w zeszłym roku o najważniejszy laur walczył Niezidentyfikowany. Tegoroczny Cud był zatem trzecim dziełem Rumuna z rzędu, które pokazał w stolicy Polski i w myśl porzekadła „do trzech razy sztuka” właśnie ono pozwoliło twórcy uzyskać główną nagrodę.

Cud to druga część autorskiej trylogii Apetriego, rozpoczętej Niezidentyfikowanym, a ma zamiar zakończyć w przyszłym roku, nienazwanym jeszcze obrazem, którego premiera również ma odbyć się w Warszawie. Jednak warto zaznaczyć, że mamy tu do czynienia z trylogią w klasycznym rozumieniu tego pojęcia. Każdy film stanowi więc odrębną całość, a pomostem między nimi są jedynie podejmowana tematyka, oraz to, że w każdym z nich istotną rolę odgrywa ten sam posterunek policji, chociaż śledztwa prowadzone są przez innych stróżów prawa.

O samej fabule filmu nie warto się rozpisywać, zwłaszcza że Apetri prowadzi narrację w taki sposób, że właśnie odkrywanie zamiarów bohaterów, relacji między nimi oraz skrywanych przez nich tajemnic jest dla widza prawdziwą przyjemnością. Warto zaznaczyć w zasadzie tylko to, że dzieło jest w wyraźny sposób podzielone na dwie części. W pierwszej z nich obserwujemy młodą nowicjuszkę, która decyduje się na jednodniową ucieczkę z klasztoru. W drugiej zaś przedstawiane jest policyjne śledztwo, będące skutkiem wydarzeń z pierwszego segmentu.

W swojej dość prostej kryminalnej opowieści Apetri  stara się jak najbardziej przybliżyć widzom współczesne rumuńskie społeczeństwo i nurtujące je problemy, które zresztą są zaskakująco zbliżone do naszych, co pokazuje spora część tamtejszej kinematografii, chociażby w Niefortunnym numerku lub szalonym porno (NASZA RECENZJA) Radu Jude. Jednym z najbardziej kompleksowo omówionych tematów było podejście bohaterów do instytucji kościoła i jej współpracy z państwem. Bohaterowie, rozmawiając, zazwyczaj podczas licznych podróży samochodem z miasta do położonego na prowincji kompleksu klasztornego, zaprezentowali całe spektrum poglądów, od gorliwej wiary po otwartą niechęć do jakiejkolwiek religii. Pojawiały się także, co w przypadku tego tytułu oczywiste, dywagacje na temat siły modlitwy i tego, czy Bóg lub jakakolwiek inna istota wyższa jest w stanie dokonać cudu, chociażby uzdrawiając nieuleczalnie chorego.

Poza tematyką związaną z religią Rumun wraca do spraw, wokół których zbudował fabułę Niezidentyfikowanego. I prowokuje do zastanowienia się na temat słuszności zemsty, czy możliwości wpływania powiązanego ze sprawą detektywa na śledztwo. Po raz kolejny pokazuje, że chociaż bezstronność służb powinna być jednym z filarów demokratycznego społeczeństwa, to w małomiasteczkowym komisariacie może okazać się ona jedynie pobożnym życzeniem, a osobiste relacje mundurowych ze stronami śledztwa mogą prowadzić do szeregu wypaczeń.

Reżyser rodem z Piatra Neamț po raz kolejny już udowadnia, że dobrze czuje się w temacie zbrodni i śledztwa oraz, że potrafi tworzyć sprawne, zbudowane w większości na dialogach kino z dobrze napisanymi postaciami. Oczywiście można zarzucić jury Konkursu Międzynarodowego, że zdecydowali się na wybór jednego z najbezpieczniejszych filmów konkursu, ale moim zdaniem warto docenić również twórców, którzy potrafią stworzyć produkcje przystępne dla każdego widza, nie zapominając o dbaniu o ich jakość.

 
Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
plakat Cud

Cud

Tytuł oryginalny:
 Miracol

Rok: 2021

Gatunek: Dramat, Kryminał

Kraj produkcji: Rumunia, Czechy, Łotwa

Reżyseria: Bogdan George Apetri

Występują: Ioana Bugarin, Mircea Postelnicu, Emanuel Parvu i inni

Ocena: 3,5/5