Co tam panie na Oscarach – przegląd krajowych kandydatów vol. 3

Skończyły się Nowe Horyzonty, czas wrócić do naszego oscarowego przeglądu, a przez ostatnie dwa tygodnie wśród zgłoszeń działo się, oj działo! W związku z naszymi sporymi zaległościami spodziewajcie się znacznej intensyfikacji tempa publikacji przeglądów w najbliższych dniach

BELGIA:  Ojczyzna braci Dardenne, której pierwszym oscarowym reprezentantem był co ciekawe… Jerzy Skolimowski, za swój nagrodzony Złotym Niedźwiedziem Start. Zgodnie z wieloletnim zwyczajem postawiła na kino społeczne. FILLES DE JOIE (pol. Radosne dziewczyny) to historia trzech pracownic seksualnych z pogranicza belgijsko-francuskiego. Pod koniec pewnego upalnego lata tragiczne wydarzenia mają je na stałe połączyć. Za reżyserię odpowiada tu duet Frédéric Fonteyne i Anne Paulicevich, z czego ta druga napisała także scenariusz. Fonteyne wypłynął w świadomości kinomanów w 1999 roku, kiedy jego Związek pornograficzny otrzymał dwie nagrody w konkursie głównym w Wenecji. W 2012 roku Tango Libre najpierw uhonorowano Nagrodą Specjalną Jury w sekcji Orizzonti, a następnie wygrało Grand Prix Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Nasz redaktor Marcin Grudziąż opisał ten film wtedy następującymi słowami: „Lekki, bardzo pozytywny film. Trochę w stylu komedii Danego Boona. Świetna muzyka”. Ciekawostką jest fakt, że „Tango Libre” kręcone było w Zakładzie Karnym w Kaliszu pod Ostrowem Wielkopolskim. Właśnie przy produkcji tamtego filmu Fonteyne po raz pierwszy współpracował z Paulicevich, która współtworzyła scenariusz, a także wystąpiła w głównej roli żeńskiej. Filles de Joie było pokazywane na festiwalu w Rotterdamie, a w Polsce na wrześniowej Off Camerze.

BUŁGARIA: Ta kinematografia rzadko dostaje nagrody, więc trudno się dziwić, że kiedy dysponuje zwycięzcom Karlowych Warów, to bez chwili wahania wysyła go na Oscary. Bułgarzy nigdy nie mieli nominacji, chociaż przed jedenastu laty Świat jest wielki a zbawienie czai się za rogiem Stefana Komandarewa dostało się na (pierwszą w historii) shortlistę. OJCIEC to drugie oscarowe podejście duetu Krstina Grozewa / Petar Wałczanow, po Sławie z 2017 roku. Dystrybuowany w Polsce przez Aurorę i dostępny na HBO GO „Ojciec” to dramat rozliczeniowy z komunizmem, to opowieść o relacji marketingowca po 50 ze swoim świeżo owdowiałym ojcem. Więcej przeczytacie w mojej recenzji. W skrócie: To świetna pozycja dla wszystkich fanów twórczości Małgorzaty Szumowskiej.

CZARNOGÓRA: Prawdopodobnie najuboższa i najmniej rozbudowana kinematografia wśród państw dawnej Jugosławii zasługuje na szacunek za konsekwentne oscarowe zgłoszenia. Nawet jeśli, tak jak w tym roku, do komisji selekcyjnej zgłasza się tylko jeden film. Jedynakiem tym był GRUDI (pol. Piersi) komediodramat o grupie przyjaciółek, które spotykają się po latach, lecz radość ze wspominek zostaje zakłócona informacją o terminalnym nowotworze piersi u jednej z nich. To pełnometrażowa wersja serialu pod tym samym tytułem zrealizowanego w 2018 roku, za oba odpowiada Maria Perović, twórczyni głównie telewizyjna, dla której Grudi jest dopiero drugim kinowym pełnym metrażem i to po dwunastoletniej przerwie od debiutu.

GRECJA: Zgodnie z przewidywaniami ojczyzna Angelopoulosa postawiła na chwaloną w weneckim Orizzonti NIEPAMIĘĆ. To polska koprodukcja pokazywana na festiwalu Nowe Horyzonty, którą w przyszłym roku do kin wprowadzi Stowarzyszenie NH. Film o epidemii amnezji będącej metaforą walki z żałobą jest debiutem Christoa Nikou i pierwszą w miarę silną kandydaturą tego kraju od czasu Chevaliera Athiny Racheli Tsangari. Odsyłam Was do swojej recenzji. 

GWATEMALA: Położone na południe od Meksyku państwo w ostatnich latach bez dwóch zdań przeżywa swoje najlepsze filmowo lata. „José” Li Chenga zrobił wielką karierę w świecie fanów kina LGBT z Lwem Queer na czele, ale przez homofobię konserwatywnego rządu był tępiony w ojczyźnie. Gwatemala mogła sobie jednak na to pozwolić, gdyż w zanadrzu czekał Jayo Bustamante, który mimo ledwie trzech ukończonych projektów, już bez dwóch zdań jest najważniejszym twórcą w historii swojej ojczyzny. Debiutował opowiadającym o losie Indian Ixanculem, który dał mu Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie. Teraz postanowił sięgnąć po estetykę horroru w celu rozliczenia się z krwawymi rządami junty z lat 1960-1996. Głównym bohaterem PŁACZĄCEJ KOBIETY (oryg. La Llorona) jest podstarzały generał Monteverde, który mimo skazania za ludobójstwo uchodzi sprawiedliwości i kryje się wraz z rodziną w wielkiej posiadłości. Nocami rozlega się tam jednak tajemniczy płacz, generałowi wydaje się także, że zaczyna widzieć mityczną La Lloronę (latynoamerykański odpowiednik naszej Topielicy), a przerażona jego zachowaniem służba ucieka. Czy Monteverde wariuje? A może faktycznie demony chcą się na nim zemścić za wszystkie zbrodnie, których dokonał? A może to jedynie jakiś spisek, w którym rolę gra nowa pokojówka? Film jest aktualnie pokazywany na festiwalu Camerimage, a po szerszą eksplikację zapraszam do swojej recenzji!

INDONEZJA: To nie ostatni horror na naszej liście! Na przedstawiciela tego gatunku postawiła także Indonezja wystawiając CÓRKĘ PRZEKLĘTEJ ZIEMII, która już niedługo będzie pokazywana w ramach festiwalu Pięć Smaków. Po raz pierwszy państwo z Azji Południowo-Wschodniej postawiło na Joko Anwara, który swego czasu był uważany za jeden z najciekawszych głosów w regionie, w ostatnich latach mocno się pogubił, najpierw nieudanym remakiem klasycznego w tym regionie horroru Słudzy diabła, a teraz właśnie Córką…, filmem za długim, z kompletnie nieobecną dramaturgią i mocno nie koherentną fabułą. Przekonajcie się jednak o tym sami, bo mamy nadzieję, że karnet na Pięć Smaków już wykupiony!

IRAN: Czy cenzura zablokowała wybór zdobywcy Złotego Niedźwiedzia Zło nie istnieje i zwycięzcy weneckiego Orizzonti Wasteland nawet do listy skróconej perskich kandydatów? A może to po prostu pragmatyzm stał za odrzuceniem trzygodzinnego etiudowego kina środka i czarno-białego slow cinema? Tego się nie dowiemy, wiemy jednak, że Teheran swoim kandydatem obwołał DZIECI SŁOŃCA nagrodzone za debiut aktorski w konkursie głównym w Wenecji. To już szósty (!) raz kiedy Majid Majidi reprezentuje swoją ojczyznę w Hollywood. Owoce przyniosło to tylko za pierwszym podejściem, gdy w 1998 roku Dzieci niebios po wygraniu WFFu otrzymały także nominację od Amerykanów. To metaforyczna opowieść o współczesnym Iranie pokazana z perspektywy dzieci, wśród poruszanych tematów m.in. polityka narkotykowa i uchodźcy z Afganistanu, a na pierwszym planie poszukiwania domniemanego skarbu w podziemiach szkoły podstawowej. W Polsce można było ten film oglądać na Transatlantyku, lecz niestety jedynie stacjonarnie.

IZRAEL: Dużo łatwiej było zobaczyć w naszym kraju ASIĘ, czyli tegorocznego reprezentanta Izraela. To dość konwencjonalna opowieść o relacji młodej matki z chorą na mukowiscydozę nastoletnią córką.  Nasz naczelny podsumował Asię słowami: „Całkiem sprawne kino. Doceniam wymiar terapeutyczny, mniej niektóre wybory scenariuszowe.”, na uwagę zasługują też bardzo udane zdjęcia. W roli chorej nastoletniej Viki Shira Haas, która niedawno w netflixowym serialu Unorthodox a wcześniej na drugich planach m.in. w Fokstrocie i Opowieści o miłości i mroku. Asia została wybrana przez jury NETPAC najlepszym azjatyckim filmem tegorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego, brała także udział w konkursie głównym Tofifestu.

KENIA: Kenijczycy już po raz czwarty z rzędu stają w oscarowe szranki. Po metaforyczno-religijnym Kati Kati i młodzieżowym Supa Modo nadszedł czas filmu BARUA (pol. Listy). To dokument w reżyserii pochodzącego z Australii operatora i montażysty Christophera Kinga i kenijskiej kompozytorki i piosenkarki Mai Lekow. Para prywatnie jest małżeństwem, a sam King mieszka i pracuje w Kenii od 13 lat. To opowieść o kenijskiej prowincji, o tym jak tradycyjne wierzenia, chrześcijaństwo i kapitalistyczny konsumpcjonizm przenikają się tam ze sobą tworząc wysoce toksyczną mieszankę.

KOSTARYKA: Mały kraj wciśnięty między Panamę i Nikaraguę imponuje konsekwencją wysyłając już po raz siódmy z rzędu (i dziewiąty całkowicie) swojego oscarowego kandydata. Po nieudanym społecznym kinie środka (Madea z 2018 roku) i udanym społecznym kinie środka (Przebudzenie z 2019) przyszedł czas na (bardzo) nieudany arthouse. CZANE POPIOŁY pokazywano przed rokiem na Warszawskim Festiwalu Filmowym, a wcześniej w canneńskim i kairskim Tygodniu Krytyki, w Afryce nawet wygrały sekcję. Tytuł opowiada o zmaganiach trzynastoletniej Selvy ze stratą osoby, która była dla niej jak matka, o szamanizmie i jest przepełniony symboliką. Jeśli sami chcecie się zmierzyć z tym projektem, to HBO GO daje taką możliwość.

LESOTHO: Nic tak nie cieszy jak oscarowy debiut, a ten staje się właśnie udziałem malutkiego Lesotho będącego enklawą RPA. Rewelacyjny TO NIE POGRZEB, TO ZMARTWYCHWSTANIE walczył w dopiero co zakończonym konkursie festiwalu Nowe Horyzonty, gdzie co prawda nie wywalczył nagrody, ale zdobył za to wierne grono fanów. Drugi pełny metraż, mieszkającego na co dzień w Berlinie artysty wizualnego Lemohanga Jeremiaha Mosese jest baśnią o walce dobra ze złem, źle rozumianego postępu z tradycją i życia ze śmiercią. Pięknie go opisał Maciej Kowalczyk w swojej recenzji, do której zapraszam.

LITWA: Nasi wschodni sąsiedzi zaskoczyli wybierając zamiast kolejnego wojennego filmu Sharunasa Bartasa małą i czarno-białą satyrę polityczną NOVA LITUANIA. Reżyserski debiut Karolisa Kaupinisa osadzony jest w 1938 i opowiada o nietypowym pomyśle młodego geografa, by szybko zorganizować „państwo zapasowe”, gdzieś daleko od Europy, do którego wszyscy Litwini mogliby się przenieść w przypadku zagrożenia, na przykład wojny, która przecież wcale się nie czai w najbliższej przyszłości. Światowe prawa do tego tytułu ma MUBI, znajdziecie go także w polskiej ofercie serwisu.