Dziś startuje 77. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego W Cannes. Tradycyjnie oddajemy lekturze omówienie filmów z konkursu głównego. O Złotą Palmę powalczą w tym roku aż 22 pozycje, które nakręcili twórcy pochodzący m.in. z Francji, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chin, Portugalii, Indii, Kanady, Rosji czy Włoch. Na Lazurowym Wybrzeżu swoje projekty zaprezentują laureaci wcześniejszych odsłon, jak Jacques Audiard i Francis Ford Coppola, ale znalazło się też miejsce dla debiutantów i uznanych twórców nadal czekających na canneńskie zwycięstwo: David Cronenberg, Paolo Sorrentino, Paul Schrader, Andrea Arnold czy Karim Aïnouz. Obradami jury pokieruje amerykańska aktorka i reżyserka Greta Gerwig.
Najważniejszym rodzimym akcentem w konkursie głównym jest oczywiście Dziewczyna z igłą autorstwa Magnusa von Horna i ze zdjęciami Michała Dymka. Film jest międzynarodową koprodukcją Danii, Polski i Szwecji. Warto zwrócić też uwagę na Limonov: The Ballad of Eddie Kiriłła Sieriebriennikowa, który powstał na podstawie scenariusza Pawła Pawlikowskiego. Polska (choć pod okupacją) pojawi się również jako miejsce akcji La plus précieuse des marchandises animacji Michela Hazanaviciusa osadzonej w czasach II wojny światowej. W sekcji Semaine de la Critique znalazł się natomiast krótki metraż Taniec w narożniku w reżyserii Jana Bujnowskiego zrealizowany dzięki grantowi Szkoły Doktorskiej PWSFTviT i wyprodukowany przez Studio Filmowe Indeks.
W tym roku z Lazurowego Wybrzeża dla Pełnej Sali korespondować będzie Marcin Prymas.
ALL WE IMAGINE AS LIGHT
reżyseria: Payal Kapadia
obsada: Kani Kusruti, Divya Prabha, Chhaya Kadam
kraj: Indie
dystrybucja: Gutek Film
Payal Kapadia to obiecująca reżyserka z Indii, która z francuskiego festiwalu przywiozła już Złote Oko dla najlepszego dokumentu w 2021 roku za pełnometrażowy debiut – W mroku niepewności. Jej droga do świata filmu rozpoczęła się od studiów reżyserskich na Film and Television Institute of India (FTI) w Pune. Od 2012 roku tworzy dokumentalne krótkie metraże, wpisujące się w nurt slow cinema. Najbardziej reprezentatywny z shortów And What is the Summer Saying (2018) eksploruje życie mieszkańców prowincji w trakcie upalnego lata i może budzić skojarzenia z dokonaniami choćby Lava Diaza. Kapadia lubuje się w tematach związanych z tożsamością, pamięcią, zarówno indywidualną, jak i kolektywną, oraz kontekstami społecznymi. Stosuje awangardowe zabiegi formalne, nadające jej filmom oniryczny charakter, czego najlepszym przykładem jest wspomniane W mroku niepewności. Opowiada w nim o konflikcie studentów szkoły filmowej z systemowym zamordyzmem, jednak daleko jej do uderzania w populistyczne tony, a na pierwszy plan wysuwa się nieoczywista narracja poprzez listy wymieniane przez główną bohaterkę i jej partnera, a także kinofilskie zamiłowanie do analogowych, monochromatycznych kadrów.
Tegoroczny All We Imagine as Light to zrealizowana w języku malajalam pierwsza fabuła reżyserki. Wartym odnotowania jest też fakt, że od trzech dekad Indie nie miały swojego reprezentanta w konkursie głównym. Ostatnim był Swaham Shajiego N. Karuna w 1994 roku. Na podstawie zwiastuna można stwierdzić, że formalnie tym razem będzie dość zachowawczo, choć stylowe kadry i ciekawa kolorystyka mogą robić wrażenie. Historia toczy się wokół relacji dwóch mieszkanek Bombaju. Pielęgniarka Prabha otrzymuje niespodziewany prezent od pozostającego z nią w separacji męża, co burzy jej rutynę. Tymczasem jej młodsza współlokatorka Anu, niczym bohaterka Ósmego dnia tygodnia Aleksandra Forda, nie może znaleźć lokum, gdzie będzie mogła zaznać prywatności ze swoim chłopakiem. Ostatecznie obie decydują się na podróż do nadmorskiej miejscowości, gdzie znajdują dla siebie przestrzeń.
AL’AMOUR OUF / BEATING HEARTS 🇧🇪🇫🇷
reżyseria: Gilles Lellouche
obsada: Adèle Exarchopoulos, François Civil, Raphaël Quenard
kraj: Belgia, Francja
dystrybucja: Kino Świat
Gilles Lellouche ma dziś nad Sekwaną niezaprzeczalny status gwiazdora, lecz nad Wisłą znamy jego dorobek głównie z rubasznych komedii. Francuski aktor nigdy nie przejawiał ambicji grania w Comédie-Française czy filmach nowofalowych pogrobowców. Trzeba jednak oddać, że odkąd pojawił się w większych rolach na początku XXI wieku (nominacja do Cezara dla obiecującego aktora za Miłość buja w obłokach) nie dał sobie przypiąć łatki błazna, bo obok romkomów przyjmował angaże do kryminałów (Nie mów nikomu, Anthony Zimmer, Marsylski łącznik), ciepłych komediodramatów (Niewinne kłamstewka, Nasze najlepsze wesele), filmów wojennych (jako Reinhard Heydrich w Kryptonim HHhH), kina społecznego (Wymarzony), thrillerów politycznych (Goliat, Północny bastion), adaptacji komiksów (Niezwykłe przygody Adeli Blanc-Sec) i powieści (Teresa Desqueyroux). Ostatnio wszedł nawet w buty Gérarda Depardieu, wcielając się w postać Obeliksa w najnowszej odsłonie popularnej serii wedle Alberta Uderzo i Rene Goscinny’ego, zaś Quentin Dupieux powierzył mu tytułową rolę w swym Daaaaaali!.
Lellouche nie poprzestał jednak na tym, bo od początku kariery próbował swoich sił po drugiej stronie kamery, początkowo kręcąc krótkie metraże z przyjacielem Tristanem Aurouetem. Panowie razem zrobili też dłuższą fabułę, komediodramat Sny o potędze (2004). Potem przyszła pora na niestety bardzo niskich lotów film nowelowy Niewierni (2012), pod którym podpisał się wraz z m.in. Emmanuelle Bercot, Michelem Hazanaviciusem czy autoren Dobermana Janem Kounenem. Samodzielny debiut reżyserski zaliczył w 2018 roku dzięki pokazywanym poza konkursem w Cannes Niezatapialnymi [NASZA RECENZJA], którymi podbił serca widzów i krytyków (nominacje do Cezarów, Europejskich Nagród Filmowych i nagrody Louisa Delluca). Na planie z powodzeniem dyrygował kolegami i koleżankami po fachu (Philippe Katerine, Guillaume Canet, Benoît Poelvoorde, Jean-Hugues Anglade, Virginie Efira, Leïla Bekhti, Marina Foïs), ponadto napisał zgrabny scenariusz tej historii ku pokrzepieniu serc.
Na tegoroczne Cannes Lellouche przywozi L’amour ouf (w wolnym tłumaczeniu Bijące serce) i znowu może liczyć na przyjaciół z branży. W rolach głównych tego rozpisanego na 2 godziny i 46 minut musicalu wystąpili Adèle Exarchopoulos, François Civil i Raphaël Quenard, a drugim planie: Élodie Bouchez, Alain Chabat, Benoît Poelvoorde, Jean-Pascal Zadi, Vincent Lacoste czy Karim Leklou. Przy scenariuszu Francuz współpracował z Audrey Diwan (laureatką Złotego Lwa za Zdarzyło się) i Nevillem Thompsonem (autorem literackiego pierwowzoru powieści Jackie loves Johnser OK?). Pomysł na adaptację książki Irlandczyka podsunął swemu kumplowi wspomniany Poelvoorde, a panowie przez pewien czas pracowali razem nad skryptem. Projekt miał swoje początki już w 2013 roku, ale z uwagi na napięty kalendarz i gromadzenie budżetu (aż 35 mln euro, czyli największa inwestycja w rodzimą produkcję StudioCanal) musiał poczekać ponad dekadę. Producenci Alain Attal i Hugo Sélignac orzekli, że szykują „miłosny rollercoaster łączący miłość, przemoc i taniec”. Na ekranie za choreografię odpowiadał kolektyw (La)Horde, a na ścieżce dźwiękowej usłyszymy przeboje ejtisów i najntisów (m.in. Jay-Z, Madonna, Nas, New Order, The Cure). Akcja filmu toczy się przez 20 lat w północno-wschodniej Francji (zdjęcia kręcono w Normandii i Hauts-de-France). Clotaire i Jackie są na zabój zakochanymi nastolatkami. Oto Love Story à rebours, tym razem on pochodzi z robotniczej rodziny, a ona z wyższej klasy średniej. Ich miłość utrudni jednak jego potknięcie: zaangażowanie w gangsterkę i 12-letnia odsiadka w więzieniu. Wydaje się, że L’amour ouf będzie francuską odpowiedzią na kino Baza Luhrmanna, kliszowa treść w służbie rozbuchanej formy.
ANORA
reżyseria: Sean Baker
obsada: Mikey Madison, Yura Borisov, Darya Ekamasova
kraj: USA
dystrybucja: UIP
Sean Baker, obecnie prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalna postać szeroko rozumianego kina społecznego, a prywatnie miłośnik piesków chihuahua, to twórca niezwykle konsekwentny. Czerpiąc garściami ze szkół neorealizmu, cinéma vérité i chropowatego amerykańskiego kina niezależnego w tradycji Johna Cassavetesa, portretuje wykluczonych zderzających się z nierzeczywistością amerykańskiego snu w sposób szczery i nieoceniający. We współreżyserowanym z tajwańską producentką (a także ówczesną partnerką i częstą gościnią w obsadach) Shih-Ching Tsou paradokumentalnym Take Out (2004) pędził z kamerą wideo za chińskim imigrantem dowożącym jedzenie po Manhattanie z przemytniczym nożem na gardle, a w wyróżnionym w Locarno Prince of Broadway (2008) w podobnym stylu opowiadał o dojrzewaniu do ojcostwa ulicznego handlarza podróbkami markowej odzieży.
Kolejne tytuły Bakera okazywały się coraz większymi sukcesami, śmielej odchodziły od surowego, partyzanckiego stylu, sięgały po zabiegi estetyzacji i w wyjątkowy sposób rozgrywały między sobą energie naturszczyków i zawodowych aktorów, jednocześnie nie odchodząc od społecznej problematyki i nie uśmiechając się do mainstreamowej publiczności krystalicznie czystymi bohaterami. Gwiazdeczka (2012) pod płaszczykiem opowieści o przyjaźni między młodą kobietą a staruszką koncentrowała się na prekarycznej sytuacji materialnej bohaterki i pułapkach przemysłu pornograficznego. Nakręcona iphone’ami Mandarynka (2015) była dziką czarną komedią inspirowaną prawdziwymi anegdotami z życia grających w niej pracownic seksualnych z Los Angeles. Projekt Floryda (2017) to piękny i bolesny obraz dzieciństwa w pastelowym getcie w cieniu Disney World. Z kolei pokazywany w Cannes w 2021 roku Red Rocket stanowił przedziwną wariację na temat Lolity z przygłupim aktorem porno w roli głównej (nie mylić z grającym go, przywróconym z niebytu Simonem Rexem).
Startująca w tegorocznym canneńskim konkursie Anora to już piąty z rzędu film Seana Bakera, gdzie istotną rolę gra wątek pracy seksualnej, ukazanej zawsze w sposób nieosądzający osób trudniących się nią, ale również pozbawiony charakterystycznego chociażby dla feminizmu liberalnego lukrowania tematu. Tytułowa bohaterka, w którą wciela się znana m.in. z Pewnego razu… w Hollywood Mikey Madison, to sexworkerka z Brooklynu oczarowana perspektywą znacznej poprawy bytu poprzez małżeństwo z synem rosyjskiego oligarchy. Układ się komplikuje, gdy do akcji wkracza jego rodzina przybywająca do Ameryki z interwencją. Baker opisuje obraz jako komedię romantyczną, co samo w sobie nie jest zaskoczeniem, bo w modelu kina społecznego tego twórcy nigdy nie brakowało miejsca na poczucie humoru, a jedyny upubliczniony do tej pory kadr zapowiada skąpany w neonach rzut oka na nowojorską scenę klubową. Budżet filmu był większy niż w przypadku wszystkich wcześniejszych projektów Bakera (najdroższy Projekt Floryda kosztował 2 mln), metraż można już określić jako epicki (2 h 19 min), jednak swoimi wypowiedziami i dotychczasowym dorobkiem reżyser skutecznie przekonuje, że nadal tworzy kino niezależne i nie ulega modom.
THE APPRENTICE
reżyseria: Ali Abbasi
obsada: Jeremy Strong, Maria Bakalova, Sebastian Stan
kraj: Dania, Kanada
dystrybucja: M2 Films
Ali Abbasi to irański reżyser urodzony w Teheranie, który wyemigrował do Skandynawii, gdzie najpierw ukończył studia architektoniczne w Sztokholmie, a następnie szkołę filmową w Kopenhadze. Jako jej absolwent właśnie w Danii zaczął tworzyć swoje pierwsze filmy. Od zawsze lubował się w estetyce horroru i thrillera. Jego debiutem była Shelly, stanowiąca swobodną reinterpretację Dziecka Rosemary. Mimo stosunkowo małej popularności polscy widzowie mieli okazję obejrzeć ten obraz podczas Splat!FilmFest w 2016 roku. Kolejną produkcją Abbasiego była Granica, odważne dzieło z pogranicza fantasy, thrillera, romansu czy nawet body horroru, w centralnym miejscu umieszczające parę trolli, żyjących w czasach współczesnych. Ten niezwykle oryginalny obraz zwyciężył w konkursie Un Certain Regard w 2018 roku, tym samym niejako zapewniając reżyserowi obecność w konkursie głównym w przyszłych edycjach festiwalu. Obietnica ta stała się faktem dwa lata temu, gdy Holy Spider – thriller o seryjnym mordercy z Iranu, znalazł się w głównym konkursie festiwalu, co zaowocowało nagrodą za najlepszą rolę kobiecą dla Zar Amir Ebrahimi.
Tegoroczne dzieło Abbasiego – The Apprentice będzie więc trzecim spośród jego obrazów prezentowanych na Lazurowym Wybrzeżu i drugim z szansą na zdobycie Złotej Palmy. Jest również pierwszym hollywoodzkim filmem wyreżyserowanym przez tego twórcę (mającego okazję pracować w USA przy serialu The Last of Us). Według zapowiedzi możemy oczekiwać kontrowersyjnej biografii 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych – Donalda Trumpa, skupiającej się przede wszystkim na początkach jego kariery w biznesie. W głównej roli zobaczymy Sebastiana Stana (nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem za A Different Man i lubiany za rolę Zimowego żołnierza w filmach Marvela), a towarzyszyć mu będą między innymi Maria Bakalova (Kolejny film o Boracie) i Jeremy Strong (Sukcesja, Big Short).
Film Abbasiego ze względu na tematykę może być jednym z najgłośniej omawianych tytułów tegorocznego konkursu, zwłaszcza w amerykańskich mediach. Jasne jest bowiem, że biorąc na tapet tak polaryzującą postać, rozczarujemy co najmniej jedną stronę politycznego konfliktu. Nie spodziewałbym się po tym filmie najważniejszych nagród, ale z pewnością podobne nastroje panowały 20 lat temu, kiedy jury pod przewodnictwem Quentina Tarantino niespodziewanie nagrodziło dokument Fahrenheit 9/11, również dotyczący amerykańskiej polityki.
BIRD
reżyseria: Andrea Arnold
obsada: Barry Keoghan, Franz Rogowski, James Nelson-Joyce
kraj: Wielka Brytania
dystrybucja: Gutek Film
Andrea Arnold, jeden z najważniejszych głosów współczesnego kina brytyjskiego, podobnie jak wiele jej bohaterek pochodzi z rozbitej rodziny z klasy robotniczej. W latach 80. pracowała jako prezenterka telewizyjna, by później udać się na studia reżyserskie w AFI Conservatory w Los Angeles. Na przełomie wieków zrealizowała pierwsze krótkie metraże, z których najsłynniejszym pozostaje Osa (2003), nagrodzona m.in. Oscarem i Złotym Smokiem na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Z festiwalem w Cannes jest związana już od swojego pełnometrażowego debiutu: w konkursie głównym pokazywała dotąd trzy filmy – Red Road (2006), Fish Tank (2009) oraz American Honey (2016), za każdy z nich zdobywając Nagrodę Jury, co czyni ją rekordzistką w tej kategorii, ex aequo z jej rodakiem, Kenem Loachem (który zresztą swoje Złote Palmy otrzymał w latach 2006 i 2016, zatem konkurując z Arnold). Reżyserka wpisuje się we wciąż żywą w brytyjskim kinie tradycję realizmu społecznego, choć ma na koncie także inne projekty – startujące w konkursie głównym w Wenecji Wichrowe wzgórza (2011) na podstawie klasycznej powieści Emily Brontë, dokumentalną Krowę (2021) oraz seriale telewizyjne, m.in. cały drugi sezon Wielkich kłamstewek (2019). Poza tym Arnold regularnie bywa na dużych festiwalach jako jurorka, m.in. w Cannes 2012, Wenecji 2013 czy Cannes 2021 (jako przewodnicząca jury Un Certain Regard).
Bird jest piątą pełnometrażową fabułą reżyserki. Ma opowiadać o dwunastolatce Bailey żyjącej w squacie w północnym Kent (z tej części Anglii pochodzi sama Arnold) z bratem Hunterem i ojcem Bugiem, który nie poświęca dzieciom dość czasu, więc dziewczynka zaczyna szukać uwagi i przygód poza domem. Obok nieznanych aktorów w obsadzie figurują dwa nazwiska znajdujące się obecnie na fali wznoszącej: Barry Keoghan jako Bug oraz Franz Rogowski jako tytułowy Bird (nic więcej o jego postaci na ten moment nie wiadomo). Udział obydwu niewątpliwie podnosi zainteresowanie filmem, jednak optymistycznie napawa przede wszystkim fabularna bliskość projektu do wspaniałego Fish Tank, dowodzącego, że w tematyce dziewczęcego dorastania w niesprzyjającym otoczeniu angielskiej prowincji Arnold czuje się jak ryba w wodzie. Miejmy nadzieję, że Bird dorośnie do oczekiwań i przyniesie Brytyjce kolejne laury – może Palmę Queer, o którą film także konkuruje, może rekordową czwartą Nagrodę Jury, a może i coś więcej…
DIAMANT BRUT / WILD DIAMOND 🇫🇷
reżyseria: Agathe Riedinger
obsada: Malou Khebiz, iIdir Azougli, Andréa Bescond
kraj: Francja
Pierwszy pełny metraż Agathe Riedinger, absolwentki prestiżowej paryskiej uczelni artystycznej École nationale supérieure des Arts Décoratifs, stanowi syntezę dwóch fascynacji twórczyni – reality shows i nieszablonowymi charakterami kobiecymi w typie XIX-wiecznych kurtyzan przełamujących klasowe bariery z użyciem swojego wdzięku. Diamant brut stanowi rozwinięcie krótkometrażowego J’attends Jupiter z 2018 roku, gdzie reżyserka ukazała, jeśliby zinterpretować tytuł bardzo swobodnie, czekającą na blask jupiterów Liane, łącząc wpływy kina społecznego, vide bracia Dardenne czy Andrea Arnold, z popkulturowym językiem wideoklipu czy reklamy, z którym Riedinger ma niemałe doświadczenie.
W najnowszym projekcie Liane (grana przez debiutującą Malou Khebizi) to mieszkająca na Lazurowym Wybrzeżu z matką i młodszą siostrą zadziorna dziewiętnastolatka, która postanawia postawić wszystko na jedną kartę i walczyć o możliwość zostania „kimś” poprzez wzięcie udziału w castingu do reality show pt. „Miracle Island”. Autorka podkreśla m.in., że protagonistka, budując publiczny wizerunek, świadomie poddaje swoje ciało hiperseksualizacji przy równoczesnym braku zainteresowania relacjami erotycznymi.
Debiutanckie spojrzenia w konkursie głównym Cannes to zawsze tytuły intrygujące, oczekujemy ich z pewną dozą ostrożności, jednak czasem mogą okazać się pierwszymi niebagatelnymi sukcesami – przypomnijmy chociażby Red Road wspomnianej Arnold z Nagrodą Jury w 2006 roku czy Atlantyk Mati Diop z Grand Prix w 2019.
EMILIA PEREZ 🇫🇷🇺🇸
reżyseria: Jacques Audiard
obsada: Zoe Saldana, Selena Gomez, Edgar Ramírez
kraj: Francja, USA
Aż trudno uwierzyć, że Jacques Audiard przekroczył już siedemdziesiątkę. Jego ostatni film Paryż, 13. dzielnica (2021) dowodził, że wciąż trzyma rękę na pulsie współczesności i potrafi tworzyć kino świeże i młode duchem. Jest stałym bywalcem w Cannes, gdzie już w 1996 roku otrzymał nagrodę za najlepszy scenariusz za film Wielce skromny bohater. Po drodze zgarnął jeszcze Grand Prix za Proroka (2009), jednak jego największym sukcesem na Lazurowym Wybrzeżu była Złota Palma za Imigrantów (Dheepan) w 2015 roku. Jest to twórca, który z powodzeniem sięga po różnorakie gatunki, grając z nimi i przekształcając na własny sposób: czy będzie to wspomniane wyżej kino społeczne, gangsterskie lub komedia romantyczna, czy neo-noir (Na moich ustach), melodramat (Rust and Bone) albo western (Bracia Sisters).
Tym razem zaserwuje nam muzyczną komedię kryminalną! Grana przez Zoë Saldañę (Avatar, Avengers) prawniczka Rita ma za zadanie pomóc szefowi meksykańskiego kartelu Juanowi „Manitasowi” Del Monte wycofać się z brudnego biznesu oraz… dokonać korekty płci i w końcu stać się kobietą, tytułową Emilią Pérez, co ma mu nie tylko pomóc uniknąć władz, ale i zrealizować marzenie, które snuł w tajemnicy przez lata (w tej roli mało znana hiszpańska aktorka Karla Sofía Gascón). Na ekranie pojawią się również Selena Gomez (Big Short, W deszczowy dzień w Nowym Jorku), Édgar Ramírez (Carlos, Ultimatum Bourne’a) i Adriana Paz (Spectre).
Film został opisany przez Audiarda jako „libretto opery w czterech aktach”. Za piosenki do tego musicalu odpowiedzialna jest francuska wokalistka Camille, znana m.in. z utworów do W gorsecie Marie Kreutzer. Oryginalną muzykę do Emilii Pérez napisał Clément Ducol (Peter von Kant, Kurczak dla Lindy!), a za choreografię odpowiadał Damien Jalet, belgijski artysta znany m.in. z choreografii do filmów Suspiria Luki Guadagnino i Anima P. T. Andersona oraz ze współpracy z Mariną Abramović i Ryūichim Sakamoto. Kostiumy do filmu zaprojektował Anthony Vaccarello (Dziwne ścieżki życia Pedro Almodóvara) – co jest o tyle istotne, że film wyprodukowała Saint Laurent Productions, czyli pierwsza wytwórnia filmowa założona przez dom mody. Będzie co oglądać i posłuchać, ale liczymy również na trochę śmiechu i dobrą zabawę.
FENG LIU YI DAI / CAUGHT BY THE TIDES
reżyseria: Jia Zhangke
obsada: Zhao Tao, Li Zhubin, Changchu Xu
kraj: Chiny
dystrybucja: Aurora Films
Jia Zhangke i przemiany cywilizacyjne w Chinach na przełomie XX i XXI wieku – name a more iconic duo. Pochodzący z prowincji Shanxi reżyser sporą część swojej kariery poświęcił rozliczeniom z belle epoque Państwa Środka. Transformacja gospodarcza, polityczna i społeczna od czasów Mao przez Denga do Xi stanowiła tło lub główny wątek większości jego projektów. Pierwsze triumfy na europejskich festiwalach święcił już przy pełnometrażowym debiucie – za Kieszonkowca (1997) zebrał wyróżnienia na Berlinale i mniejszych imprezach. Do Cannes po raz pierwszy trafił przy okazji Nieznanych rozkoszy (2002) i od tamtej pory w konkursie głównym gościł już łącznie pięć razy. Największym sukcesem na Croisette pozostaje natomiast nagroda za scenariusz, którą przyznano Dotykowi grzechu (2013). Główne miejsce na jego półce ze statuetkami z pewnością zajmuje zaś wenecki Złoty Lew za Martwą naturę (2006).
W najnowszym filmie, Feng liu yi dai (tytuł angielski: „Caught by the Tides”) Jia ponownie osadził akcję na przełomie mileniów i rozciągnął do współczesności. „Film, obejmujący 21 lat kraju przechodzącego przez głęboką transformację, otwiera nową perspektywę na współczesne Chiny, a także na indywidualne doświadczenia w obliczu burzliwych zmian emocjonalnych i społecznych” – możemy przeczytać w festiwalowym opisie. Trzon opowieści stanowić ma historia rozchwianej miłości Qiao Qiao (w tej roli Tao Zhao znana z innych projektów reżysera, a prywatnie jego żona) i Guao Bina (Zhubin Li, występował w Nieznanych rozkoszach, Martwej naturze czy Dotyku grzechu). Drugi raz za kamerą, obok stałego współpracownika Jii Yu Lik-waia, znalazł się Éric Gautier – francuski operator filmów Oliviera Assayasa, Agnès Vardy, Alaina Resnais’go czy Claire Denis. Dźwiękiem zajął się Giong Lim, kompozytor znany ze ścieżek do Millenium Mambo (2000), Długiej podróży dnia ku nocy (2018) czy Jinpy (2018).
GRAND TOUR
reżyseria: Miguel Gomes
obsada: Zhao Jani, Tran Lang Khê, Gonçalo Waddington
kraj: Portugalia
dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Miguel Gomes pozostaje jednym z najważniejszych głosów kina portugalskiego. Jeszcze jako student lizbońskiej Escola Superior de Teatro e Cinema zajmował się krytyką filmową. W tym roku twórcy mija dwadzieścia lat od jego debiutu fabularnego. A Cara que Mereces (2004) ujawniło już wyjątkowy język filmowy Portugalczyka, predylekcję do błyskotliwej komedii i uwspółcześnionej baśni oraz postmodernistycznych gier. W projekt współpisany m.in. z Manuelem Mozosem, twórcą kultowego Xaviera, zaangażowane było grono dziś już mocno kojarzone z filmografią Gomesa: operator Rui Poças (Gomes współpracował z nim także przy wcześniejszych krótkometrażówkach), operator i scenarzysta Telmo Churro, aktor Carloto Cotta czy Mariana Ricardo, która bierze udział w jego projektach w różnym charakterze. Swoim kolejnym filmem Aquele Querido Mês de Agosto (2008) reżyser nawiązał do tradycji dokufikcji w kinie portugalskim, przyglądając się tytułowemu sierpniowi w małomiasteczkowej scenerii. Zadebiutował wówczas w Cannes, gdzie projekt pokazano w sekcji Quinzaine des réalisateurs. Otrzymał za niego również swojego pierwszego Globo de Ouro za najlepszy film.
Międzynarodowy rozgłos przyniosło mu jednak dopiero Tabu (2012), hołd dla F. W. Murnaua pokazywany na Berlinale, gdzie walczył o nagrodę im. Alfreda Bauera (poprzedniczkę sekcji Encounters). Znalazł się wtedy na listach najlepszych filmów roku „Sight & Sound” czy „Cahiers du Cinéma”. W 2015 w canneńskim Quinzaine des réalisateurs (dziś cinéastes) premierę miał dotąd największy projekt Gomesa – trylogia Tysiąc i jedna noc, współczesna wariacja na temat baśni Szeherezady zmyślnie ogrywająca w tej formie kwestię kryzysu finansowego w Portugalii w latach 2010-2014. Reżyser pierwszy raz współpracował wówczas z operatorem Sayombhu Mukdeepromem, znanym z pracy z Apichatpongiem Weerasethakulem czy Lucą Guadagnino. Po raz kolejny Gomes pojawił się w Cannes ze znakomitymi Dziennikami ewoinpreis (2021), pandemicznym projektem stworzonym z Maureen Fazendeiro, która pracowała jako reżyserka castingu przy Tysiąc i jednej nocy oraz pisała z nim Savagery (jak podaje producentka Filipa Reis będzie to kolejny wyprodukowany przez nią projekt po Grand Tour). Film zachwycił naszą redakcję (recenzja Marcina Prymasa) i wprowadził w taneczny trans do pamiętnego kawałka Frankie Valli & The Four Seasons.
Grand Tour będzie bez wątpienia największym przedsięwzięciem realizacyjnym w karierze Miguela Gomesa. Dość powiedzieć, że film był pisany przez cztery osoby, a do jego nakręcenia zatrudniono trzech operatorów. Wszystko to wygląda, jakby tytuł projektu był ironicznym komentarzem do zestawu stałych współpracowników, z którymi Gomes oczywiście pracował wcześniej pojedynczo, ale teraz zebrał ich wszystkich przy jednym stole na istne tour de force. Za scenariusz obok reżysera odpowiadają więc zarówno Maureen Fazendeiro, jak i Mariana Ricardo oraz Telmo Churro, a także po raz pierwszy Babu Targino. Za kamerą stanęli za to Rui Poças, Sayombhu Mukdeeprom oraz debiutujący Gui Liang. Grand Tour jest również transkontynentalną koprodukcją między Portugalią, Włochami, Francją, Niemcami, Japonią i Chinami. Azjatyckie angaże związane są z warstwą fabularną. Film jest osadzony w Birmie 1917 roku i przedstawia historię niedoszłego małżeństwa Edwarda i Molly, którzy po tym, jak mężczyzna zostawia kobietę przed ołtarzem, podróżują za sobą przez Azję. W rolach głównych Gonçalo Waddington (The Portuguese Falcon, Odisseia) i Crista Alfaiate (Dzienniki ewoinpreis, Tysiąc i jedna noc). Znając Gomesa, będzie pewnie w tej narracji, tyle samo melancholii, co ironii i poezji, a także kinofilskiej błyskotliwości. Pozostaje tylko pytanie, co robi Carloto Cotta, że nie bierze w tym udziału…
KINDS OF KINDNESS / RODZAJE ŻYCZLIWOŚCI
reżyseria: Jorgos Lantimos
obsada: Emma Stone, Jesse Plemons, Willem Dafoe
kraj: Irlandia, Wielka Brytania
dystrybucja: Disney
Jorgos Lantimos od czasu sukcesu Faworyty (2018) stał się jednym z najpopularniejszych europejskich reżyserów, a na każdy jego kolejny projekt widzowie czekają jak na Gwiazdkę. Choć reżyser zaskarbił sobie sympatię masowej publiczności, nie stępił swojego, nomen omen, kła znanego z greckich projektów, czego dowodem są cztery Oscary dla transgresyjnych, bardzo odważnych, jak na mainstreamowe kino, Biednych istot. Duża w tym zasługa współpracy z Emmą Stone, która nadal zdaje się być na fali wzrostowej. Reżyser razem ze swoją aktualną muzą realizuje obecnie już piąty projekt, remake koreańskiego Jigureul jikyeora! (Save the Green Planet!), a oprócz wyżej wymienionych stworzyli wspólnie krótkometrażowe Bleat (2022) oraz startujące w tegorocznym konkursie Rodzaje życzliwości.
Tym razem porzucamy parawiktoriańską Europę na rzecz czasów współczesnych. Film znany wcześniej jako And będzie zapewne skromniejszy od poprzednika pod względem rozmachu, gdyż to antologia składająca się z trzech nowel. Ich opisy są dość enigmatyczne. Jedna z nich opowiada o mężczyźnie próbującym przejąć kontrolę nad swoim życiem, inna o policjancie, który po odnalezieniu swojej zaginionej żony zauważa, że zmieniła się nie do poznania, a ostatnia o kobiecie desperacko poszukującej osoby ze specjalnymi umiejętnościami, przeznaczonej do stania się duchowym przywódcą. Współautorem scenariusza jest znany z Kła, Lobstera i Zabicia świętego jelenia Eftimis Filipu, należy się więc spodziewać sporej dawki niezręczności i specyficznego humoru. Za zdjęcia ponownie odpowiada Robbie Ryan, zatem możemy być spokojni także o stronę wizualną. Obsada aktorska jest wypełniona głośnymi nazwiskami, niczym w ostatnich produkcjach Wesa Andersona. W każdej historii ten sam zespół ma odgrywać inne postaci. Oprócz Stone wcieli się w nie część obsady Biednych istot, czyli Willem Dafoe i Margaret Qualley (mam nadzieję, że w większej roli, bo niedawno u Claire Denis w Gwiazdach w południe wypadła znakomicie). Do tego Jesse Plemons, Hong Chau i Hunter Schafer. Liczę na to, że dobra forma Greka się utrzyma i nie wyjedzie z Cannes z pustymi rękami.
LIMONOV: THE BALLAD 🇫🇷
reżyseria: Kiriłł Sieriebriennikow
obsada: Ben Whishaw, Tomas Arana, Masha Mashkova
kraj: Francja
Kiriłł Sieriebriennikow, mimo jarzma swojej narodowości, nie zwalnia tempa. Choć z powodu inwazji Rosji na Ukrainę w Polsce i wielu innych krajach nadal szerokiej dystrybucji nie miała Gorączka (2021), to od tamtego czasu reżyser zdążył już zaprezentować na Lazurowym Wybrzeżu Żonę Czajkowskiego (2022). W tym roku powraca do konkursu głównego z adaptacją książki francuskiego pisarza Emmanuela Carrère’a, przeniesioną wcześniej na ekran przez Polaka Pawła Pawlikowskiego. W roli głównej Brytyjczyk – Ben Whishaw. Co prawda film przedstawi losy założyciela Partii Narodowo-Bolszewickiej, ale wśród podmiotów finansujących produkcję brak rosyjskich firm. Może dzięki temu Sieriebriennikow ponownie trafi z Cannes do Polski?
Limonov: The Ballad of Eddie wedle opisu ma być próbą opowiedzenia losów Eduarda Limonowa, jednej z najjaskrawszych postaci rosyjskiej sceny literackiej i politycznej. Urodził się w 1943 roku w Dzierżyńsku, przez całą zimną wojnę tułał się między Wschodem a Zachodem, ostatecznie zamieniając Moskwę na Nowy Jork i Paryż. Do upadku ZSRR działał aktywnie w kręgach literackich – pisał poezję, eseje i autobiograficzne powieści, był blisko kręgów awangardowych, punkowych, radykałów z prawa i lewa oraz rosyjskich emigrantów. Do ojczyzny powrócił w 1992 i to wtedy na dobre zaangażował się w politykę. Proponował egzotyczne połączenie komunizmu z nacjonalizmem, wespół z Aleksandrem Duginem i Jegorem Letowem powołał do życia ruch narodowo-bolszewicki. W nowym stuleciu zjednoczył się z resztą sceny opozycyjnej – od liberałów, przez komunistów, po konserwatystów, kontestując władzę Putina, co kilkakrotnie przypłacił więzieniem. Obraz Sieriebriennikowa według canneńskiego opisu ma być „podróżą przez Rosję, Amerykę i Europę drugiej połowy XX wieku” opowiedzianą właśnie przez pryzmat życia Limonowa.
Za zdjęcia odpowiada Roman Wasjanow, operator m.in. Furii (2014) z Bradem Pittem czy Legionu samobójców (2016), a montażem zajął się Jurij Karik, współpracujący z rosyjskim reżyserem przy Lecie (2018) i Gorączce (2021). Scenariusz jest owocem współpracy Pawła Pawlikowskiego z Benem Hopkinsem – polski twórca miał zrealizować ten projekt samodzielnie, ale zawiesił prace w 2020 roku. Dla Sieriebriennikowa to czwarta okazja do zdobycia Złotej Palmy – dotychczas wyjeżdżał z Lazurowego Wybrzeża bez nagród, poza wyróżnieniem dla pokazywanego w sekcji Un Certain Regard Ucznia (2016).
MARCELLO MIO 🇫🇷
reżyseria: Christophe Honoré
obsada: Chiara Mastroianni, Catherine Deneuve, Fabrice Luchini
kraj: Francja
dystrybucja: Galapagos Films
Christophe Honoré uchodzi za współczesnego spadkobiercę Nowej Fali. Podobnie jak autorzy pokroju Truffaut czy Godarda, zaczynał jako człowiek pióra: w latach 90. publikował w „Cahiers du Cinéma” oraz pisał powieści i sztuki teatralne. Na stołku reżyserskim zasiadł na początku XXI wieku, tworząc w 2002 roku swoje dwa pierwsze filmy pełnometrażowe: telewizyjną adaptację własnej powieści dla młodzieży Tout contre Léo, opowiadającą o chłopcu dowiadującym się, że jego starszy brat ma HIV (Honoré jest wyoutowanym gejem i tematyka queerowa, także związana z epidemią AIDS, to stały motyw jego twórczości), oraz 17 razy Cécile Cassard z Béatrice Dalle w roli tytułowej, który startował w canneńskim konkursie Un Certain Regard. Następnie powstała Moja matka (2004) na podstawie powieści Georges’a Bataille’a – w role nawiązujących kazirodczą relację matki i syna wcielili się Isabelle Huppert i Louis Garrel. Ten drugi stał się od tego momentu jedną z twarzy kina Honorégo (który zresztą współpisał reżyserski debiut aktora, Dwóch przyjaciół z 2015), występując m.in. we W Paryżu (2006), Ukochanym (2011) oraz najsłynniejszym filmie reżysera, Piosenkach o miłości (2007), musicalu okrzykniętym współczesnymi Parasolkami z Cherbourga i startującym w canneńskim konkursie głównym. W późniejszych latach Honoré podróżował po festiwalowej mapie Europy, w Locarno pokazując Mężczyznę w kąpieli (2010), w Wenecji (poza konkursem) oparte na klasycznym dziele Owidiusza Metamorfozy (2014), a w San Sebastián trzykrotnie walcząc o Złotą Muszlę z kolejno: Piękną (2008), Non ma fille, tu n’iras pas danser (2009) i niedawnym Le lycéen (2022; Srebrna Muszla dla Paula Kirchera). Do Cannes ponownie przyjechał w 2018 z powracającym do tematyki AIDS Sorry Angel (konkurs główny) oraz w 2019 z komedią Pokój 212 (Un Certain Regard), w której główną rolę zagrała inna stała współpracowniczka Francuza i centralna postać jego najnowszego projektu, Chiara Mastroianni.
W Marcello Mio aktorka wciela się w fikcjonalizowaną wersję samej siebie, która decyduje się przyjąć tożsamość swojego słynnego ojca, Marcella Mastroianniego. Dla Honorégo to drugi film z podobnym pomysłem obsadowym: w 2021 zrealizował Guermantes, oparte na autentycznym, spowodowanym pandemią anulowaniu jego sztuki na podstawie Strony Guermantes Marcela Prousta – aktorzy zaangażowani w teatrze zagrali samych siebie na ekranie. W Marcello Mio poza Chiarą Mastroianni wystąpili też m.in. jej matka Catherine Deneuve i były mąż Benjamin Biolay, a także Fabrice Luchini, Nicole Garcia czy Melvil Poupaud – oczywiście wszyscy jako oni sami. Film walczy również o Palmę Queer, więc najwyraźniej będzie zawierać wątki LGBT. Produkcja powstała na stulecie urodzin Marcella Mastroianniego, ma być komedią, ale też dotykać poważnego problemu życia w cieniu sławnych rodziców. Wielu widzom, zwłaszcza francuskim i włoskim, koncept Honorégo na pewno zagra na sentymencie, jednak nie sądzę, żeby obraz wyjechał z Cannes z którąś z głównych nagród – najbardziej prawdopodobne wydaje się aktorskie wyróżnienie Chiary Mastroianni za tę bardzo szczególną dla aktorki rolę.
MEGALOPOLIS 🇺🇸
reżyseria: Francis Ford Coppola
obsada: Adam Driver, Nathalie Emmanuel, Shia LaBeouf, Giancarlo Esposito
kraj: USA
Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiemy, że Megalopolis to jedna z najbardziej wyczekiwanych przez dziennikarzy i szeroką publiczność premier tegorocznego festiwalu. Swój wymarzony passion project Francis Ford Coppola sfinansował samodzielnie, zastawiając w tym celu własne, rodzinne winnice w Kalifornii. Ma to być wielkie widowisko science-fiction, według scenariusza, który powstał jeszcze w latach osiemdziesiątych.
Dystopijna wersja Nowego Jorku, gdzie dzieje się akcja filmu, nazywana jest Nowym Rzymem, gdyż mamy śledzić schyłek i upadek metropolii kształtowany na wzór schyłku i upadku Cesarstwa Rzymskiego. Podobno główną inspiracją dla fabuły jest znany z historii starożytnej spisek Lucjusza Katyliny, walczącego z Cyceronem założyciela ruchu oporu, który chciał przejąć kontrolę nad Rzymem. W filmie konflikt rozegra się pomiędzy burmistrzem Cicero (Giancarlo Esposito) a architektem-wizjonerem Caesarem (Adam Driver).
Projekt był rozwijany przez około czterdzieści lat i reżyser wielokrotnie próbował go uskutecznić: na początku XXI wieku był nawet bliski realizacji (powstały pierwsze próbne zdjęcia z Kevinem Spaceyem i Russellem Crowe’em), a w 2019 roku główną rolę miał zagrać Jude Law. Przez pewien czas z projektem związane były takie gwiazdy jak Oscar Isaac, Zendaya, Cate Blanchett i James Caan. Ostatecznie obsada jest inna, ale nie mniej imponująca – może jej pozazdrościć nawet Wes Anderson. Poza Driverem i Esposito na ekranie pojawią się Forest Whitaker, Jon Voight, Shia LaBeouf, Laurence Fishburne, Aubrey Plaza, Nathalie Emmanuel, Chloe Fineman, Kathryn Hunter, Jason Schwartzman, James Remar, Grace VanderWaal, D. B. Sweeney i Dustin Hoffman.
Produkcja filmu była podobno trudna i borykała się z wieloma przeciwnościami (chaos, nerwówka, zwolnienia) – mamy jednak wątpliwości, czy obraz zbliży się chociaż do innego słynnego tytułu tego twórcy powstającego w bólach, czyli Czasu Apokalipsy (1979). Optymizmem nie napawa wiek reżysera (niedawno skończył 85 lat) oraz fakt, że po raz pierwszy zmierzył się z gatunkiem SF. Poza tym twórca swój poprzedni kinowy film Twixt (słusznie zapomniany) zrealizował 13 lat temu, a ostatnim względnie udanym dziełem był Dracula sprzed ponad trzech dekad. Pamiętajmy, że w przypadku Megalopolis Coppola miał ogromną wolność na planie – żadne studio i producenci nie próbowali utemperować autorskiej wizji staruszka.
Po pierwszych pokazach wiemy, że metraż nie jest tak długi, jak można by się spodziewać (zaledwie 2 h i 13 min) – o ile przed festiwalową premierą nie ulegnie on jeszcze zmianie. Opinie, które przedostawały się do mediów, są raczej przychylne (mnie zaintrygowała jedna: „Film jest wciągający, choć trudny, akcję trzeba śledzić bardzo uważnie. Szalone kino, nieco przypominające eksperymentalne filmy z lat sześćdziesiątych”). Czerwoną lampką jest fakt, że tytuł wciąż nie znalazł dystrybutora (wycofał się m.in. Netflix, podobno w grze są jeszcze Amazon i Apple). Reżyserowi bardzo zależy, by Megalopolis można było oglądać w IMAX-ach oraz by potencjalny dystrybutor wyłożył na promocję ok. 100 mln dolarów. Żeby film nie tylko się zwrócił, ale i cokolwiek zarobił, musiałby sprzedać bilety za kilkaset milionów dolarów.
Wiele osób z niecierpliwością czeka na premierę i pierwsze recenzje, zastanawiając się, czy Megalopolis to będzie wielki fresk katastroficzny, czy wielka katastrofa. Nawet jeśli okaże się piękną porażką, na otarcie łez dostaniemy być może dokument o powstawaniu filmu autorstwa Mike’a Figgisa (Zostawić Las Vegas), który był obecny na planie ze swoją kamerą. Dziennikarze już okrzyknęli Megalopolis „dziełem szaleńca, który sprzedał wszystko, żeby spełnić marzenie”.
MOTEL DESTINO 🇧🇷
reżyseria: Karim Aïnouz
obsada: Fábio Assunção, Nataly Rocha, Iago Xavier
kraj: Brazylia
Brazylijski architekt, reżyser i artysta wizualny Karim Aïnouz dla wszelkich osób śledzących festiwal w Cannes nie jest postacią anonimową, Motel Destino będzie już jego szóstą wizytą na tej imprezie, chociaż dopiero drugą w konkursie głównym. Startem jego kariery była ciepła recepcja w sekcji Un Certain Regard debiutanckiej Madame Sata (2001) – biografii tytułowej ikony brazylijskiej bohemy i ruchu abolicjonistycznego: uwolnionego niewolnika, drag queen, mordercy, aktywisty i mistrza capoeiry w jednym. Dekadę później w sekcji Quinzaine des réalisateurs pokazano jego psychologiczny dramat o rozpadzie związku Srebrne urwisko, a największym do tej pory artystycznym sukcesem Aïnouza był osadzony w latach 50. poetycki psychologiczny melodramat Niewidoczne życie sióstr Gusmão (NASZA RECENZJA) ze zdjęciami wielkiej Hélène Louvart; za ten film odebrał główną nagrodę w Un Certain Regard. Równolegle, wspólnie ze swoim przyjacielem i współpracownikiem Marcelo Gomesem zaczął tworzyć produkcje bardziej awangardowe i eksperymentalne, które dla odmiany trafiały na festiwal w Wenecji, na czele z najbardziej znanym Podróżuję, bo muszę, wracam, bo cię kocham z 2009 roku. W 2021 roku w Cannes Brazylijczyk pokazał osobisty esej O Marinheiro das Montanhas, w którym wspólnie z kamerą podróżuje przez Algierię do Kabylii, z której pochodzą jego przodkowie. W canneńskim konkursie Aïnouz zadebiutował dopiero przed rokiem wraz ze swoim pierwszym anglojęzycznym filmem. Firebrand – wciąż niepokazane na żadnym polskim festiwalu – to adaptacja powieści Elizabeth Fremantle p.t. Rozgrywka królowej (wydanej w Polsce przez Albatros), pierwszego tomu tzw. Trylogii Tudorów tej autorki. To fabularyzacja ostatnich lat życia szóstej żony Henryka VIII od jej przybycia na dwór królewski w 1543 roku. Mimo powrotu za kamerę Louvart film z Alicią Vikander i Judem Law w rolach głównych spotkał się raczej z chłodnym przyjęciem, chociaż nasz korespondent Marcin Grudziąż chwalił go za przedstawienie przemocowego związku i umiejętne budowanie psychologii postaci.
Motel Destino stanowi powrót reżysera z europejskich wojaży do ojczyzny. Film zapowiadany jest jako neonowe erotyczne noir zrealizowane wewnątrz tytułowej placówki rozpusty: położonego przy drodze motelu, który utrzymuje się głównie z wynajmowania pokoi na godziny okolicznym pracownicom seksualnym i tirowcom. Codzienność prowadzącego go małżeństwa zostaje zakłócona, gdy w przybytku pojawia się dwudziestojednoletni Hector, powodując wybuch erotycznego napięcia. Jak zapowiada w wywiadach Aïnouz, film niemal sześćdziesięciolatka ma stanowić manifest buntu młodego pokolenia, którego przyszłość została skradziona przez toksyczne i opresyjne elity. Nam fabularna zapowiedź niechybnie przywodzi na myśl kochaną przez filmowców z całego świata powieść Jamesa M. Caina Listonosz zawsze dzwoni dwa razy. Niewątpliwą zaletą Motelu Przeznaczenie będzie strona wizualna, całość kręcona była w Caerze, uważanej za jeden z najpiękniejszych brazylijskich stanów, a reżyser bardzo podkreśla znaczenie tego miejsca dla jego opowieści. Twórca kontynuuje współpracę z Hélène Louvart, zaś za montaż odpowiada stała współpracowniczka Leosa Caraxa i Alice Rohrwacher, Nelly Quettier.
OH, CANADA 🇺🇸
reżyseria: Paul Schrader
obsada: Richard Gere, Jacob Elordi, Uma Thurman
kraj: USA
Długa i bogata kariera Paula Schradera, okraszona przez jego niezwykle oryginalne życie w mediach społecznościowych, miała kilka oblicz, choć sam twórca z Michigan wydaje się od lat wyznawać podobne zasady. Stawiał pierwsze kroki jako dziennikarz pod opieką Pauline Kael w „The New Yorkerze”, a począwszy od lat 70. przez oko kamery spoglądał krytycznie na Stany Zjednoczone i relacje panujące między klasami, rasami i płciami. W swych scenariuszach (także pisanych dla Martina Scorsese Taksówkarzu i Wściekłym byku) badał mroczne oblicze człowieczeństwa, nie lękając się gatunkowych wycieczek i igrania z małomiasteczkowymi dewotkami. Jeżeli jakieś muzeum kinematografii tworzyłoby gablotę z oldschoolowym filmowcem, to siedziałby w nim naburmuszony Schrader. Amerykanin nie ustaje w swej walce o dusze rodaków, a przy tym dalej pisze i kręci diabelnie dobrze. O powrocie do formy niech świadczy trylogia odkupienia, czyli Pierwszy reformowany, Hazardzista i Dobry ogrodnik.
Choć niektórzy wysyłają Schradera na emeryturę (Złoty Lew za całokształt twórczości w 2022 roku), on jak zwykle gra im na nerwach i powraca na czerwony dywan na La Croisette. W canneńskim konkursie głównym będzie startować po raz trzeci w karierze (w 1985 Mishima, w 1988 Patty Hearst). Jego najnowszy projekt zatytułowany Oh Canada jest adaptacją powieści l Foregone Russella Banksa. Będzie to już druga ekranizacja książki tego autora wychodząca spod ręki Schradera, w 1997 roku nakręcił Prywatne piekło z oscarową kreacją Jamesa Coburna. Autor Niebieskich kołnierzyków zaprosił na plan Jacoba Elordiego, Umę Thurman, Kristine Froseth i znanego z Rodziny Soprano Michaela Imperiolego oraz Richarda Gere’a, z którym współpracował dekady wcześniej w Amerykańskim żigolaku (1980). Historia koncentruje się na życiu umierającego kanadyjsko-amerykańskiego pisarza o lewicowych poglądach, który uciekł na północ przed poborem podczas wojny w Wietnamie. Schorowany i skłócony ze współczesnym światem weteran Schrader wydaje się tym dziełem żegnać z branżą, choć jak wiemy ten gagatek szybciej sprzeda duszę diabłu, niż postąpi zgodnie z panującym trendem. Może to zatem tylko kolejny dopisek do jego artystycznego testamentu, a nie autentyczna zapowiedź rozbratu z kinem.
PARTHENOPE
reżyseria: Paolo Sorrentino
obsada: Gary Oldman, Stefania Sandrelli, Luisa Ranieri
kraj: Włochy
dystrybucja: Monolith Films
Paolo Sorrentino po raz pierwszy miał przyjemność prezentować swój film w konkursie głównym festiwalu w Cannes już 20 lat temu, kiedy jego Skutki miłości opuściły imprezę bez żadnej nagrody. Włoch jednak nie zraził się tym niepowodzeniem i na Lazurowe Wybrzeże zawitał ze swoimi filmami jeszcze pięciokrotnie (nie licząc tegorocznej edycji), dwukrotnie wracając do domu z nagrodami. W 2008 jego Boski został wyróżniony przez Jury, a w 2011 Wszystkie odloty Cheyenne’a nagrodziło Jury Ekumeniczne. Dwa lata po wspomnianym laurze Sorrentino ponownie walczył o Złotą Palmę, tym razem ze swoim najbardziej ikonicznym dziełem: Wielkim pięknem. Twórca co prawda nie wrócił z żadną nagrodą, ale liczne zachwyty nad tym niesamowicie satysfakcjonującym wizualnie obrazem niosły się szerokim echem, co z pewnością pomogło napędzić olbrzymie zainteresowanie, a w efekcie pozwolić na znakomitą kampanię w sezonie nagród filmowych zakończoną hat-trickiem w postaci BAFTY, Złotego Globa i Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny, z miejsca zwiększając rozpoznawalność cenionego włoskiego reżysera wśród widzów, jego samego zachęcając do kurczowego trzymania się nakreślonego tą produkcją stylu. Nic więc dziwnego, że zarówno Młodość, jak i Oni momentami zdają się być fabułami z tego samego uniwersum, wciąż w przepięknej wizualnie otoczce eksplorując temat życia podstarzałych bogaczy-hedonistów.
Wiele wskazuje na to, że Parthenope chociaż częściowo wyłamie się z tego nurtu. Sam reżyser określał film jako list miłosny do Neapolu, co sugeruje również nazwa filmu, nawiązująca do legendarnej syreny z miasta u podnóża Wezuwiusza. Główna bohaterka ma jednak dzielić z postacią z legend jedynie imię i miasto urodzenia, a jej losy mają być przedstawiane od narodzin w 1950 roku do czasów obecnych. Twórcy obiecują monumentalną historię pełną wzruszeń i miłosnych motywów. W głównej roli zobaczymy Stefanię Sandrelli, a towarzyszyć jej będą między innymi Gary Oldman czy Isabella Ferrari.
Prawa do filmu już wykupił dystrybutor A24 i z pewnością możemy spodziewać się jego premiery w Polsce. Ze względu na rozmach projektu, jak i nazwisko reżysera, należy też zakładać, że będzie to jeden z najchętniej komentowanych filmów festiwalu.
PIGEN MED NÅLEN / DZIEWCZYNA Z IGŁĄ /
THE GIRL WITH THE NEEDLE
reżyseria: Magnus von Horn
obsada: Vic Carmen Sonne, Trine Dyrholm, Besir Zeciri
kraj: Dania, Polska, Szwecja
dystrybucja: Gutek Film
Choć Magnus von Horn paszport ma szwedzki, to bardzo mocno związany jest z Polską. Jak sam opowiada, wielki wpływ na jego twórczość miało doświadczenie napadu, które spotkało go na początku studiów w łódzkiej Filmówce. Od tej pory jego wielką fascynacją stało się ludzkie zło. Von Horn zadebiutował w 2015 roku francusko-polsko-szwedzką koprodukcją Intruz, poświęconą chłopakowi powracającemu do rodzinnej miejscowości po opuszczeniu zakładu resocjalizacyjnego. Projekt osadzony był w szwedzkiej rzeczywistości, ale podejmował jak najbardziej uniwersalny temat. W roli głównej wystąpił Ulrik Munther, a pion techniczny złożony został głównie z polskich twórców: wypływającego wówczas na międzynarodowe wody Łukasza Żala, scenografki Jagny Dobesz czy montażystki Agnieszki Glińskiej. Von Horn został uhonorowany za ten film zarówno w Polsce – Złotymi Lwami (reżyseria, scenariusz, montaż, Nagroda Polskiej Federacji DKF-ów), jak i w Szwecji – Złotymi Żukami (film, reżyseria, aktor drugoplanowy). Otrzymał wtedy także Paszport „Polityki” w kategorii film. Drugi pełny metraż Sweat (2020), podobnie jak debiut, podejmował niezwykle aktualny temat. Tym razem padło na życie i prywatność influencerów wpuszczających miliony obcych osób do zakamarków swojej rzeczywistości poprzez media społecznościowe. Historia fitnessowej instagramerki Sylwii Zając, w którą wcieliła się Magdalena Koleśnik, została częścią oficjalnej selekcji pandemicznej edycji MFF w Cannes, która nie odbyła się jednak na takich samych zasadach jak zwykle. Szwed ponownie mógł się cieszyć wieloma sukcesami na gdyńskiej imprezie. Jego film otrzymał tam nagrody za reżyserię, obie aktorskie nagrody kobiece (dla Magdaleny Koleśnik oraz Aleksandry Koniecznej), za zdjęcia (Michał Dymek), montaż (Agnieszka Glińska) oraz samego Srebrnego Lwa.
The Girl with the Needle jest więc w teorii drugim filmem Magnusa von Horna w konkursie głównym MFF w Cannes, a w praktyce pierwszym, z którym ma szansę na standardowych zasadach coś tam zdobyć. Trzeci pełny metraż von Horna, koprodukcja duńsko-polsko-szwedzka, zapowiada ogromną zmianę stylistyczną wobec jego dotychczasowych projektów. Reżyser napisał scenariusz wraz z Line Langebek Knudsen, autorką dotąd zajmującą się głównie krótkimi metrażami i współpracującą z telewizją, inspirując się prawdziwą historią. Osadzona w Kopenhadze początku XX wieku opowieść przedstawia losy brzemiennej Karoliny, której droga przecina się z postacią Dagmar Overbye, seryjnej morderczyni dzieci. Film zrealizowany jest w czerni i bieli, a za zdjęcia ponownie odpowiada Michał Dymek (m.in. IO). Pierwsze materiały nastrajają bardzo pozytywnie na stronę wizualną projektu. Pewnie znajdziemy tu wiele filmowych referencji, choćby do Dreyera. W rolach głównych występują znana z Godland Vic Carmen Sonne oraz ikona duńskiego kina Trine Dyrholm (Festen, Królowa kier). Magnus von Horn po raz kolejny łączy więc międzynarodowe siły w filmie, który – mamy nadzieję – zawieje świeżością.
LA PLUS PRÉCIEUSE DES MARCHANDISES /
THE MOST PRECIOUS OF CARGOES
reżyseria: Michel Hazanavicius
narrator: Jean-Louis Trintignant
dubbing: Dominique Blanc, Denis Podalydès, Grégory Gadebois
kraj: Belgia, Francja
dystrybucja: Kino Świat
Michel Hazanavicius na niwie kina francuskiego odznacza się głównie egzotycznie brzmiącym nazwiskiem, odziedziczonym po dziadku z Litwy. Początkowo zapowiadało się, że zostanie piłkarzem, a umiejętności szkolił do trzynastego roku życia w Paris FC, klubu dziś pozostającego w cieniu PSG. Jak sam stwierdził po latach, nie miał jednak na tyle ambicji, żeby przejść na zawodowstwo. Brak większych aspiracji będzie zresztą fundamentem jego twórczości. Pasję do kina zaszczepić miała w nim matka-dokumentalistka. Po ukończeniu ENSAPC w podparyskim Cergy znalazł angaż w telewizji: dla Canal+ realizował i pisał skecze do niezwykle popularnego programu Des Nuls, francuskiego odpowiednika SNL. W międzyczasie pracował też w reklamie. Obie platformy pozwoliły mu wypracować klarowny styl: forma atrakcyjna dla widza, dosadny przekaz z tendencją do pastiszu i ukłonów względem minionych epok kina.
Wspólnie z Dominique Mézerette stworzyli La Classe américaine (1993), gdzie plejadę amerykańskich aktorów (m.in. John Wayne, Dustin Hoffman, Orson Welles) wedle miejscowej tradycji dubbingowali stali odtwórcy, ale duet do czytania dał im zupełnie inne dialogi niż w oryginalnych rolkach (zupełnie jak Woody Allen w Jak się masz, koteczku?), co rzecz jasna wywołało komiczny efekt. W dalszej karierze bardzo pomogli Hazanaviciusowi byli kumple z Des Nuls, jak Alain Chabat. W Mes Amis (1998) rozliczył się z sitcomową przeszłością, a potem prawie popadł w niełaskę, gdy współpisana przez niego adaptacja słynnego komiksu Lucky Luck okazała się klapą. Rękę do niego wyciągnęli bracia Altmayer i zamówili dyptyk satyr szpiegowskich OSS 117 – Kair, gniazdo szpiegów (2006) i OSS 117 – Rio nie odpowiada (2009), a twórca odpłacił im się sprawną realizacją projektów, które osiągnęły gigantyczne sukcesy komercyjne. Dzięki nim mógł nakręcić swój wymarzony film, opowiadającego o przełomie dźwiękowym w kinie Artystę (2011). Zaklęty w czerni i bieli hołd dla kina niemego, z popisowymi rolami Jeana Dujardina i Bérénice Bejo (prywatnie żony Hazanaviciusa) oraz niezapomnianą ścieżką dźwiękową Ludovica Bource’a, okazał się największym hitem 2011 roku (162 laury na festiwalach), poczynając od Cannes (nagroda dla Dujardina) aż po rozdanie Oscarów (5 statuetek, w tym za film roku i reżyserię). O dziwo Francuz zamiast pójść za ciosem interesował się w kolejnych latach przeciętnymi projektami, jak schlebiający niskim gustom nowelowi Niewierni (2012), oskarżani o poverty porn Rozdzieleni (2014), realizowany bez pojęcia o temacie Ja, Godard (2017) czy niezauważony przez nikogo Mój książę z bajki (2020). Ostatnio do listy tych porażek doszło Cięcie (2022), niepotrzebny remake znakomitego japońskiego Jednym cięciem.
Dość nieoczekiwanie nowy film Hazanaviciusa został dodany do konkursu głównego. Tym razem francuski twórca przygotował animację pt. La plus précieuse des marchandises (Najcenniejszy towar), będącą adaptacją powieści Jean-Claude’a Grumberga, pisarza skupionego w swej twórczości na tematach Zagłady, od lat pracującego też w kinie (m.in. filmy François Truffauta i Costy-Gavrasa). Akcja książki, a zatem i filmu, rozgrywa się podczas II wojny światowej na terenach okupowanej przez nazistów Polski. Biedna, bezdzietna, starsza para mieszka nieopodal lasu, gdzie mąż pracuje jako drwal. Pewnego razu przy torach znajduje zawiniątko, które wyrzucono z pociągu wiozącego żydowskich więźniów do obozu koncentracyjnego. W chuście rodzice ukryli córeczkę, którą drwal mimo antysemickich poglądów zabiera do domu, a jego żona otacza dziecko opieką. Najtrudniejsza misja dla tej trójki dopiero się rozpoczyna. Ze zwiastuna produkcji wynika, że postawiono na prostą i tradycyjną kreskę, dającą szansę skupić się na emocjach niechybnie wywoływanych przez tę historię, co wspomagać będzie ścieżka dźwiękowa autorstwa dwukrotnego laureata Oscara Alexandre’a Desplata. Postaciom głosów użyczyli: Dominique Blanc, Grégory Gadebois i Denis Podalydès, a narratorem całości został nieodżałowany Jean-Louis Trintignant.
THE SHROUDS
reżyseria: David Cronenberg
obsada: Vincent Cassel, Diane Kruger, Guy Pearce
kraj: Kanada
dystrybucja: Monolith Films
Davida Cronenberga chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Trwająca już ponad pięćdziesiąt lat kariera Kanadyjczyka obfitowała w artystyczne triumfy, które głęboko zapisały się zarówno w kartach historycznofilmowych podręczników, jak i w zbiorowej świadomości kinomanów. Łatka mistrza body horroru nie przylgnęła doń przypadkiem – to właśnie od nich Cronenberg de facto rozpoczął swoją karierę, powracając do tej konwencji na przestrzeni całej swojej twórczości. Brutalne horrory lat 70. mieściły się jednak w niszy, z których ku wodom głównego nurtu Kanadyjczyk wybił się dopiero w latach 80. za sprawą kultowego Wideodromu (1983); po nim zaś nadleciała Mucha (1986), ostatecznie przypieczętowując pozycję reżysera. Wyróżniali się również Nierozłączni (1988) z Jeremym Ironsem w podwójnej roli demonicznych bliźniaków-ginekologów. Z początkiem lat 90. Cronenbergiem postanowiły zainteresować się europejskie festiwale – jego kolejny film, błyskotliwa adaptacja prowokacyjnej powieści Williama S. Burroughsa Nagi lunch (1991), startował w berlińskim konkursie głównym; Kanadyjczyk powrócił tam siedem lat później z filmem eXistenZ (1999), nagrodzonym Srebrnym Niedźwiedziem za wybitny wkład artystyczny. W tzw. międzyczasie Cronenberg zadebiutował w Cannes jednym ze swoich najbardziej cenionych dzieł – Crash: Niebezpieczne pożądanie (1996), zdobywając Specjalną Nagrodę Jury. W XXI wieku kanadyjski reżyser niemal na stałe związał się z francuskim festiwalem – poza dwoma wypadami na inne imprezy (2007 – Wschodnie obietnice – San Sebastián; 2011 – Niebezpieczna metoda – Wenecja) wszystkie pozostałe pełne metraże Cronenberga z tego okresu walczyły o Złotą Palmę: Pająk (2002), Historia przemocy (2005), Cosmopolis (2012), Mapy gwiazd (2014), Zbrodnie przyszłości (2022). W tym roku twórca pojawi się w Cannes po raz siódmy, prezentując The Shrouds.
Film opowiada historię pięćdziesięcioletniego Karsha, prominentnego biznesmena niepogodzonego ze stratą żony. Mężczyzna tworzy GraveTech, rewolucyjną i kontrowersyjną technologię umożliwiającą żyjącym monitorowanie bliskich zmarłych w ich grobowych całunach. Pewnej nocy duża liczba grobów, w tym należący do żony Karsha, zostaje zbezczeszczona. Mężczyzna postanawia wytropić sprawców. The Shrouds ma być bardzo osobistym dla Cronenberga dziełem – w 2017, po niemal czterdziestu latach małżeństwa, zmarła jego żona. Obraz stanowić będzie zatem wypowiedź autobiograficzną (na podstawie dostępnych fragmentów można stwierdzić, że wcielający się w główną rolę Vincent Cassel został ucharakteryzowany na podobieństwo reżysera). Wydaje się to ciekawe w kontekście poprzedniego utworu Kanadyjczyka, wypełnionego refleksją autotematyczną. Obydwa dzieła mogą zatem ułożyć się w dyptyk osobistych filmów. Ich wspólność zdaje się podkreślać fakt, że przy obydwu Cronenberg współpracował z tym samym operatorem (Douglas Koch) i montażystą (Christopher Donaldson), z którymi przed Zbrodniami przyszłości nie nawiązywał twórczej współpracy. Na stanowisku kompozytora nieodmiennie znajduje się Howard Shore. Przed kamerą, obok Cassela, pojawiają się m.in. Diane Kruger, Guy Pearce i Sandrine Holt. Pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję na kolejne elektryzujące dzieło Cronenberga.
THE SUBSTANCE /
reżyseria: Coralie Fargeat
obsada: Margaret Qualley, Demi Moore, Dennis Quaid
kraj: Wielka Brytania, USA
dystrybucja: Monolith Films
Po Léonor Sérraille w 2022 roku, Julii Ducournau w 2021 czy Mati Diop w 2019 festiwal filmowy w Cannes kontynuuje zwyczaj zapraszania do konkursu reżyserek na początku ich drogi twórczej. Tym razem swoją drugą pełnometrażową fabułę zaprezentuje socjolożka i reżyserka Coralie Fargeat. Twórczyni zafascynowana ekranową symboliką przemocy i jej politycznym wydźwiękiem wśród swoich głównych inspiracji wskazuje wczesne kino Davida Cronenberga, Johna Carpentera, George’a Millera oraz Michaela Hanekego, a jako swój największy wzór filmowca wymienia Paula Verhoevena. Te wszystkie wzorce znalazły swoje odzwierciedlenie w Zemście, jej debiutanckim rape-and-revenge z 2017 roku. Technikolorowo barwna krwawa opowieść portretowała młodą, konwencjonalnie seksowną i na pozór głupiutką aktorkę Jen, która wspólnie z bogatym starszym chłopakiem Richardem i jego znajomymi imprezuje w domku pośrodku pustyni. Flirt zostaje wzięty za zaproszenie do seksu, odmowa – do gwałtu, protesty – do zrzucania przez mężczyzn z urwiska, by zatuszować zbrodnię. Jen umiera w męczarniach, by narodzić się na nowo niby anioł zemsty na władczych tego świata. Po premierze na festiwalu w Toronto film zebrał ciepłe recenzje zarówno od anglosaskich, jak i europejskich krytyków.
W The Substance Fargeat ponownie sięgnęła po gatunkowość w celu wypowiedzenia politycznego feministycznego sprzeciwu – zemsty wobec tego, jak postrzegane jest kobiece ciało. Tym razem osadziła produkcję w szufladzie body horroru. Estetycznie film ma łączyć kolorową, niemal popową stylistykę z elementami gore i komedii absurdu. Rzecz opowiadać ma o rzeczywistości, w której istnieje narkotyk pozwalający odmłodzić i uperfekcyjnić swoje ciało już w siedem dni. Pytanie, jaka jest cena takiej „terapii”? W głównych rolach pojawią się Margaret Qualley (nominacja do Złotego Konika za Gwiazdy w południe), Demi Moore i Dennis Quaid – ten ostatni zastąpił zmarłego Raya Liottę. Za muzykę odpowiadać ma brytyjski DJ Raffertie, który pracował m.in. przy Bull Paula Andrew Williamsa i serialu Suits, z kolei za kamerą stanie czołowy brytyjski operator Benjamin Kracun, którego pracę widzieliśmy m.in. w Obiecującej. Młodej. Kobiecie, Beats i Pod ciemnymi gwiazdami.
THE SEED OF THE SACRED FIG
reżyseria: Mohammad Rasoulof
obsada: Soheila Golestani, Setareh Maleki, Missagh Zareh
kraj: Iran
dystrybucja: M2 Films
Wśród tytułów dodanych do głównego konkursu na ostatnią chwilę znalazło się The Seed of the Sacred Fig Mohammada Rasoulofa. Irański twórca do Cannes przyjeżdża ze swoim filmem już po raz czwarty, ale będzie to dopiero jego pierwszy udział w konkursie głównym. Poprzednio aż trzykrotnie rywalizował w konkursie Un Certain Regard, gdzie w 2011 otrzymał nagrodę za najlepszą reżyserię za film Pożegnanie, w 2013 został wyróżniony przez FIPRESCI za Rękopisy nie płoną, a w 2017 jego Uczciwy człowiek zdobył najważniejszy laur drugiej co do prestiżu sekcji festiwalu. Największym do tej pory osiągnięciem w karierze 51-letniego Irańczyka jest jednak główna nagroda innego cenionego europejskiego festiwalu, czyli Złoty Niedźwiedź, zdobyty cztery lata temu w Berlinie za Zło nie istnieje – przejmujący i zaangażowany społecznie film nowelowy, w którym wspólnym mostem łączącym opowieści jest tematyka kary śmierci, wciąż legalnej i wykonywanej w ojczyźnie twórcy. Skoro omawiamy już festiwalowe doświadczenia Mohammada Rasoulofa, warto wspomnieć, że jego drugi film pełnometrażowy – Żelazna wyspa prezentowany był w Polsce na Warszawskim Festiwalu Filmowym w sekcji „Nowe filmy, nowi reżyserzy” (obecnie „Sekcja 1-2”).
Rasoulof znany jest z tego, że stara się portretować współczesny Iran z perspektywy marginalizowanych i uciśnionych bohaterów, pokazując ich nierówną walkę z systemem. Nie inaczej ma być w przypadku The Seed of the Sacred Fig, dzieła na tyle antyreżimowego, że w ojczyźnie twórcy już odbył się proces, na skutek którego został on skazany na osiem lat pozbawienia wolności, a obsada filmu otrzymała stanowczy zakaz opuszczania kraju w trakcie trwania francuskiego festiwalu. Sam film ma opowiadać historię sędziego śledczego, wpadającego w paranoję podczas protestów politycznych mających miejsce na ulicach Teheranu. Główny bohater Iman według opisów ma cierpieć na pogłębiający się lęk, zmieniający się w wybuch gniewu, gdy odkrywa, że zginęła jego broń, a jedynymi osobami, które może podejrzewać, są jego żona i córki.
Niezależnie od jakości filmu, możemy być pewni, że cała społeczno-polityczna otoczka, niejako zapewniona przez władze Iranu, sprawi, że o jego pokazach będzie głośno. A kto wie, może jeśli jakość samej produkcji nie pozostawi po sobie niesmaku, jurorzy w geście solidarności z artystami zdecydują się przyznać dziełu Rasoulofa jedną z nagród.
TREI KILOMETRI PÂNĂ LA CAPĂTUL LUMI/
THREE KILOMETRES TO THE END OF THE WORLD 🇷🇴
reżyseria: Emanuel Pârvu
obsada: Laura Vasiliu, Adrian Titieni, Bogdan Dumitrache
kraj: Rumunia
Śmiało można powiedzieć, że przed Emanuelem Pârvu już dawno zdążył się otworzyć kolorowy wszechświat różnych etapów pracy kreatywnej, ciągłych przejść między pisaniem scenariusza, reżyserią i aktorstwem. Zagrał między innymi w Egzaminie Cristiana Mungiu i Niezidentyfikowanym w reżyserii Bogdana George Apetriego. Podejście do warsztatu twórczego urodzonego w Bukareszcie reżysera w dużej mierze ugruntowało się podczas pracy w teatrze. Przesłuchania aktorów na długo jeszcze przed pierwszym klapsem rozciągają się na wiele miesięcy, aby podczas kręcenia osiągnąć pełne skupienie na detalach gry aktorskiej. W takim układzie na planie ekipa wykonuje już to, co zna bardzo dobrze, nawiązując przyjacielskie relacje. Jak reżyser sam przyznał, dużo znaczy dla niego długoletnia kolaboracja z tym samym operatorem, Silviu Stavilă i producentem, Miruna Berescu. Pârvu koncentruje się na zgłębianiu relacji w kręgu domowego ogniska i mechanizmów marginalizacji zachodzących w małych wioskach obarczonych komunistyczną przeszłością. W swoim debiucie Meda or the Not So Bright Side of Things łączy dwie osie narracyjne, które stale na siebie oddziałują. Z jednej strony mamy skorumpowaną, głęboką prowincję, w której każdy mierzy się z niedostatkiem miejsc pracy i walczy o swój kawałek chleba. Z drugiej – mężczyznę walczącego w tych trudnych okolicznościach o prawo do opieki nad adoptowaną córką. W 2021 powstał film Mikado (Marocco) o skomplikowanej relacji między ojcem a córką, opowieść o braku zrozumienia i utracie zaufania.
Wyświetlany w tegorocznym konkursie Trei kilometri până la capătul lumii zdaniem twórców przedstawia brutalniejszą historię niż poprzednie produkcje. Miłość z pozycji syna o odmiennej orientacji i ojca stanowi podstawę scenariusza ostatniego rozdziału swoistej trylogii rodzinnej, który Emanuel Pârvu napisał wspólnie z Berescu. Akcja filmu rozgrywa się w delcie Dunaju, a zdjęcia kręcono w Sfântu Gheorghe i Dunavaț. Rzekomo pierwszy projekt powstał cztery lata temu i od tego czasu doczekał się piętnastu wariantów. „Nie ma dokąd uciec – po prostu lądujesz nad brzegiem morza” – zdradził reżyser, nawiązując do tytułowego „końca świata”. Podsumowuje fabułę słowami: „W pierwszej części filmu dzieciak zostaje pobity, a rodzina nie wie dlaczego. Ojciec podejmuje działania, ale potem dowiaduje się, że ktoś we wsi widział, jak całował się z innym chłopcem. Od tego momentu, wszystko się zmienia”. Nie ma co do tego wątpliwości, że jeden film niczego nie zmieni, ale sprawdzi się jako zachęta do dyskusji wokół więzi rodzinnych zagrożonych presją ze strony konserwatywnych społeczności i uprzedzeń.