(Nie) wchodzi się do tej samej rzeki – recenzja filmu „By The Stream” – Locarno 2024

Tempo pracy i formuła twórcza Honga Sang-soo pozwala mu dostarczać festiwalom i swym wiernym widzom przynajmniej dwa dzieła rocznie. Koreańczyk uwielbia powracać do stałych tematów oraz odwiedzonych wcześniej miejsc. Stąd nie dziwi, że stara się przygotować ostatnio film na każde Berlinale, pojawić się od czasu do czasu w Cannes, Rotterdamie czy San Sebastián. Regularnie też zagląda do Locarno, w 2013 pokazując tam Naszą Sunhi, a w 2018 – Hotel nad rzeką, a w międzyczasie nawet wygrywając cały festiwal za sprawą Teraz dobrze, wtedy źle (2015). W tym roku przyjechał na szwajcarską imprezę z By the Stream.

Hong nie byłby sobą, gdyby w pierwszej scenie jedna z postaci nie rzuciła kurtuazyjnie do dawno niewidzianego przyjaciela, znajomej czy członka rodziny: „Nic się nie zmieniłeś”, po czym przez resztę seansu na ekranie ukazywać, że jest dokładnie odwrotnie i nie ma powrotu do dawnej świetności, relacji nie da się odbudować w blasku z tamtych dni, a nostalgia tylko zamgliła percpecję. Koreańczyk doktoryzował się przecież na swoich planach filmowych z dekonstrukcji relacji międzyludzkich, od zawsze z lupą badał mikropęknięcia w społecznych strukturach i z lekkim uśmiechem wskazywał hipokryzję rodaków. W By the Stream do znanych elementów dołącza też ironiczny komentarz względem kultury unieważniania, której ofiarą stał się w ojczyźnie po ujawnieniu związku z 21 lat młodszą aktorką Kim Min-hee. Po tym, jak koreańskie bulwarówki rozpisywały się o ich różnicy wieku i oskarżały gwiazdę Służącej o rozbicie trzydziestoletniego małżeństwa reżysera, para przetrwała nagonkę i nadal jest razem, a Kim w Locarno odebrała nagrodę za kreację w najnowszym projekcie partnera. Doskonały przykład tego, że wszyscy postronni powinni zamknąć gęby i zająć się własnymi sprawami. 

W By the Stream cancel culture wspomina się w kontekście przeszłości postaci wywołującej swoiste tornado na prowincjonalnej uczelni. Junwon, wykładowca dramatu, który miał wystawiać ze studentkami etiudę teatralną podczas cyklicznego konkursu, nawiązał romans z trzema dziewczynami z grupy. Młody, przystojny reżyser musiał więc odejść, podobnie jak jego groomingowane kochanki, a pozostałe cztery aktorki zostały bez koordynatora. Z pomocą przychodzi wykładająca na tym wydziale Jeonim (Kim Min-hee), która podpowiada na zastępstwo Sieona (Kwon Hae-hyo), swego wujka, emerytowanego aktora, obecnie prowadzącego niewielką księgarnię. Krewnego nie tylko ten nieoczekiwany angaż bardzo interesuje, ale i pozwala zamknąć zaczęty 40 lat wcześniej epizod związany z teatralnym festiwalem. Jak mówi pewien reżyser w zupełnie innym filmie, czyli Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata Radu Jude, parafrazując: „Szkoda, że mój poprzednik nie żyje, ale dam radę z powierzonym zadaniem”.

Sieon i jego siostrzenica nie są oczywiście w uczelnianym kosmosie zupełnie sami, oprócz domorosłych aktorek i zhańbionego wykładowcy, który oczywiście musi powrócić w najmniej wygodnym dla przedsięwzięcia momencie, jest tutaj także Jeong (Cho Yun-hee), szefowa Jeonim. Podobnie jak w Coraz wyżej [NASZA RECENZJA] uprzywilejowana kobieta zagina parol na dojrzałego przybysza, a w międzyczasie toczą się prace nad konkursową scenką. Jak przystało na Honga każda relacja międzyludzka musi być skonsumowana, ale nie tak jak myślisz wuju, bohaterowie po prostu od słowa do słowa, przechodzą do spożywania banczanow i bardziej skomplikowanych dań, popijając przy tym niebotyczne ilości alkoholu. Tym razem na stole króluje węgorz, a do popitki autor Trawy serwuje głównie ryżowe wino makgeolli. Mimochodem z wypijanymi trunkami otwierają się zapadki pamięci –  ujawniające zarówno bolesne i radosne momenty z przeszłości: niespełnione marzenia, niewykorzystane szanse, pretensje skrzywdzonych przyjaciół, pokryte kurzem sukcesy. Ot magdalenki zbyt długo moczone w procentach. Po takiej zaprawie można przypomnieć sobie, jak Sieon, że na tej uczelni kiedyś spotkała go krzywda, ktoś coś powiedział, nikt tego dobrze nie sprawdził jak w kulturze unieważniania. Świadków nie przesłuchano, winny został pośpiesznie zrzucony ze skały, katharsis nie przyszło. Czasem na kacu, tym prawdziwym, ale i moralnym, nad rzeką można wpatrywać się w nurt wody i próbować jak Jeonim uchwycić na rysunku jego naturę, ale czy prąd życia nie jest zbyt prędki i niestabilny, abyśmy uczynili z nim podobnie?

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

By The Stream

Tytuł oryginalny:
Su-yu-cheon (수유천)

Rok: 2024

Kraj produkcji: Korea Południowa

Reżyseria: Hong Sang-soo

Występują: Kwon Hae-hyo, Kim Min-hee, Cho Yun-hee i inni

Ocena: 3,5/5

3,5/5