Przez żołądek do serca – recenzja filmu „Do ostatniej kości” – Wenecja 2022

Luca Guadagnino podobnie jak w Tamtych dniach, tamtych nocach czule prawi o zakazanym uczuciu i próbie odkrycia własnego ja. Tym razem serwuje nam jednak love story dla dorosłych. Miłość ma tu smak surowego mięsa oraz słonych łez samotności i społecznego wykluczenia, obrzydzenie miesza się z żądzą krwi i namiętności, a kontakt cielesny nabiera rangi rytuału.

Nie od dziś wiadomo, że włoski reżyser ma nosa do literackich perełek. W Bones and All przenosi na wielki ekran historię mającej zamiłowanie do ludzkiego mięsa Maren, bohaterki książki amerykańskiej pisarki Camille Deangelis (prywatnie weganki). Opowieść to nieoczywista mieszanka melodramatu, romansu i horroru czerpiąca inspiracje z motywów kina wampirycznego. Guadanino na szczęście omija szerokim łukiem wątki nadprzyrodzone i naiwną ckliwość rodem z amerykańskich teen movies. Zamiast tego, kontrowersyjny i mrożący krew w żyłach temat kanibalizmu opakowuje w subtelne kino drogi, w którym najważniejsze jest poszukiwanie swojej tożsamości i rodzinnych korzeni.

Autorowi Nienasyconych należą się brawa już za samą sekwencję otwierającą film, dzięki której bliżej poznajemy nastoletnią Maren i jej nietypową „przypadłość”. Mimo, że kanibalizm może i nie należy do najczęstszych problemów dorastających dziewcząt, jako metafora oznacza przecież nic innego jak trudy dojrzewania i próbę przystosowania się do społeczeństwa. Nieśmiała, lecz rezolutna Maren jest molem książkowym, który w wolnym czasie pochłania powieści Tolkiena (o dziwo nie Kinga), by oderwać myśli od codzienności i zanurzyć się w świecie wyobraźni. Włoch puszcza widzom oczko, subtelnie dając im do zrozumienia, że Bones and All to tak naprawdę historia fantasy o iście uniwersalnym przesłaniu. Jak to w powieściach przygodowych bywa, bohater odbywa podróż w głąb siebie, przy okazji odkrywając różnice między dobrem a złem. Lecz najnowszy film Guadagnino nie kreuje świata na manichejskiej zasadzie kontrastu – granice między tymi dwiema siłami są niewyraźne, a mikroświat protagonistki z pewnością nie należy do tych skąpanych w czerni i bieli.

Wychowana przez ojca Maren jest osamotniona w męskim świecie. Dziewczynie brakuje kobiecej relacji i matczynego drogowskazu. Bohaterka spotyka na swojej drodze mężczyzn borykających się z tą samą żądzą krwi oraz przenikającą do szpiku kości samotnością. Im więcej jednak Maren dowiaduje się o swoim „gatunku”, tym trudniej jest jej obrać moralnie właściwą ścieżkę. Wiele zmienia się, gdy na horyzoncie pojawia się Lee – ubrudzony krwią przystojny młodzieniec w kowbojskim kapeluszu. Trzeba przyznać, że relacja Lee i Maren, jak na kanibalistyczny romans wydaje się zadziwiająco niewinna i chwytająca za serce. Niestety, być może przez nietrafną decyzję castingową bądź niewystarczająco pogłębioną psychologicznie sylwetkę Lee – trudno wyczuć między Chalametem a Russel aktorską chemię. Relacja bohaterów, mimo wszechobecnych w filmie płynów ustrojowych, wcale nie wydaje się pełnokrwista.

Do ostatniej kości

Bones and All może jednocześnie fascynować i budzić odrazę, podsycać niepewność, jak i wywoływać niekontrolowany płacz. Guadagnino prowadzi z bohaterami niemal sadystyczną grę, sprowadzając na nich serię niefortunnych zdarzeń i zmuszając do nieustannej walki o przetrwanie. Kontrapunktowe brzdęki gitary zawierają w sobie dozę ironii, ale i wprowadzają podskórny niepokój, jak gdyby zaraz na ekranie miało wydarzyć się coś złego. Mimo haptycznej serii obrazów ludzkiej skóry, włosów i narządów wewnętrznych, Bones and All nie epatuje ślepo przemocą i nie bazuje na taniej kontrowersji. Choć bardzo możliwe, że niejeden widz może wzdrygnąć się na widok zakrwawionych ciał i aktów kanibalistycznej „uczty”, których w filmie Guadagnino nie brakuje. Z pewnością jednak każdy poczuje strach i odrazę na widok Marka Rylance’a oraz Michaela Stuhlbarga, wcielających się tu w najbardziej parszywych i budzących niepokój typów spod ciemnej gwiazdy, jakich można sobie tylko wyobrazić. Kreacja Stuhlbarga w przeciwieństwie do jego poprzedniej roli u Guadagnino – wrażliwego i wspierającego ojca w Tamtych dniach, tamtych nocach, tym bardziej zaskakuje i fascynuje swoją naturalistyczną odsłoną.

Bones and All hipnotyzuje sielskimi krajobrazami, zabierając widzów w senną podróż po Stanach Zjednoczonych. Przy ponad dwugodzinnym metrażu nieraz odnosi się wrażenie, że film zmierza już do finału, jednak nic bardziej mylnego! Wydaje się, że Guadagnino celowo przedłuża tułaczkę Maren, by zaskoczyć widzów i zaserwować im silną eksplozję uczuć, tak, jak zrobił to w finale Tamtych dni, tamtych nocy. Mimo obnażania krwiożerczych ludzkich instynktów Bones and All nie jest filmem antyhumanistycznym, wręcz przeciwnie – obraz Guadagnino eksploruje granice człowieczeństwa i potwierdza tezę Fromma, że „każdy z nas niesie w sobie pełnię człowieczeństwa, i święty, i zbrodniarz”, a w tym przypadku nawet zagubieni moralnie kanibale.

Daria Sienkiewicz
Daria Sienkiewicz
Do ostatniej kości

Do ostatniej kości
Tytuł oryginalny:
Bones and All

Rok: 2022

Kraj produkcji: Włochy, USA

Reżyseria: Luca Guadagnino

Występują: Timothée Chalamet, Taylor Russell, Michael Stuhlbarg

Dystrybutor: Warner

Ocena: 3,5/5

3,5/5