Każda potwora znajdzie swego amatora – recenzja filmu „Biały wąż” – WFF

Dawno temu, za czasów chińskiej dynastii Tang cesarscy medycy wynaleźli lecznicze zastosowanie dla węży. Od tego czasu biedni chłopi polowali na nie w zamian za zwolnienie z podatku, co było dla nich czasami jedyną nadzieją na uniknięcie śmierci głodowej. Mieszkańcem jednej z osad parającej się podobnym zajęciem jest główny bohater filmu Xu Xuan. Z rozkazu generała mężczyźni z jego wioski codziennie wyruszają na niebezpieczne łowy w poszukiwaniu węży. Pewnego dnia znajdują oni w górach nieprzytomną młodą kobietę o niezwykłej urodzie, ubraną w biel. Okazuje się, że dziewczyna straciła pamięć i nie wie ani kim jest, ani skąd przybyła. Bardzo szybko staje się jasne, że nie jest ona zwykłym człowiekiem, a w dodatku poszukują ją żołnierze generała. Tak zaczyna się podróż w poszukiwaniu tożsamości Xiao Bai, w której towarzyszą jej Xu Xuan oraz jego uroczy piesek Dudou. Jak to często w takich historiach bywa, młodzi zakochują się w sobie po jednym dniu i kiedy dziewczyna w końcu odkrywa prawdę o swoim pochodzeniu ich uczucie zostaje wystawione na wiele prób.

Cała historia bazuje na popularnej chińskiej legendzie stworzonej najprawdopodobniej w okresie dynastii Song. Doczekała się ona wielu ekranizacji filmowych, serialowych oraz teatralnych. Nie do końca wiadomo jak dokładnie brzmiała jej oryginalna treść, ale między wieloma wersjami maluje się jeden, spójny zarys. Młody Xu Xian spotkał podczas uroczystości odbywających w mieście dwie piękne kobiety, Bai Suzhen (bai oznacza po chińsku ‘biały’) oraz jej służącą Xiao Qing, które uciekały na moście przed deszczem. Mężczyzna podarował im swój parasol, we wdzięczności za co został później zaproszony do ich domu. Tak para zaczęła się spotykać, szybko wzięła ślub i kiedy wydawało się, że nic nie może zakłócić ich szczęścia pewien mnich imieniem Fa Hai, zdradził chłopakowi sekret jego żony. Była ona bowiem wraz ze swoją służącą demonami, a dokładnie demonami o postaci węży. Dalszy ciąg historii jest niezwykle długi i zawiły, pełen niezwykłych zawirowań losu, które tylko częściowo pokrywają się z fabułą filmu.

Wiedząc tyle można stwierdzić, że film jedynie luźno opiera się na istniejącym micie. Inspiracja rodzimą kulturą jest jednak słusznym kierunkiem w przypadku animacji chińskiej. Złym pomysłem na podbicie serc całego świata, a może nawet najgorszym, są próby przerabiania zachodnich pomysłów, tak jak stało się w przypadku „Sekretnego świata kotów” z 2018 roku, będącym ewidentną podróbką japońsko-amerykańskiej koprodukcji „Sekretnego świata zwierzaków domowych” z 2016 roku. Kiedy, jak Chińczycy lubią podkreślać, ma się ponad 5000 lat kultury i tradycji powinno się z niej korzystać z poszukiwaniu inspiracji. Dużo cieplej została przyjęta w Polsce animacja „ Duża ryba i begonia”, podobnie wzorująca się na podaniach i legendach z Państwa Środka. Cieszy mnie więc, że przy tworzeniu swojego reżyserskiego debiutu Ji Zhao i Amp Wong postanowili pójść raczej w tę stronę, aniżeli taką podobną do „Sekretnego świata kotów” nad którymi także oboje pracowali.

Fabularnie można byłoby sporo zarzucić twórcom. Nie starają się bowiem, by była to historia przebojowa, do której przyzwyczaiły nas zachodnie studia. Nie znajdziemy tu, poza sceną sugerowanego przedmałżeńskiego seksu oraz demona lisicy-lolity, za wiele przełomowych wątków. Główna bohaterka, chociaż obdarzona ogromną mocą, jest raczej uległa i krucha, a mężczyzna przyjmuje rolę dzielnego bohatera podtrzymującego biedaczkę na duchu. Wszyscy kierują się emocjami i nikt poza psem nie myśli logicznie, ale bezosobowość postaci ratuje niesamowity klimat. Trzeba za niego podziękować przede wszystkim animacji, ponieważ krajobrazy zostały oddane naprawdę przepięknie. Krainy są malownicze, kolory wyraziste, nie można od nich oderwać wzroku. Technicznie ma ona trochę małych wad, postacie są niedociążone przez co poruszają się trochę zbyt płynnie, ale elementy kina wuxia i fakt, że większość bohaterowie i tak potrafi unosić się w powietrzu zgrabnie tuszuje ten fakt. Poza tym render nie jest może tak dopracowany, jak ten do tego przyzwyczaiła nas niesamowita technologia CGI Disneya, ale trzeba sobie radzić z tym co się ma i jak na debiut reżyserski film robi naprawdę spore wrażenie.

„Biały wąż” był w sumie bardzo satysfakcjonującym (poza zakończeniem) pokazem, który spełnił swoje główne zamierzenie jako kino rozrywkowe. Bawiłam się dobrze i chociaż nie jestem już dzieckiem, a studio Ghibli mnie rozpuściło wiem, że gdybym zabrała ze sobą moje rodzeństwo na pewno również bawiłoby się znakomicie.

Ania Grudziąż
Ania Grudziąż

Biały wąż

Tytuł oryginalny: Bai She: Yuan Qi

Rok: 2019

Gatunek: animacja, fantasy

Kraj produkcji: Chiny

Reżyser: Ji Zhao, Amp Wong

Występują: Zhe Zhang, Tianxiang Yang, Xiaoxi Tang

Ocena: 3/5