Dzieci Neo – recenzja filmu „Bestio, bestio” – NH/AFF

Internet, jego wszechwładza, jego skłonność do zamykania nas w bańkach informacyjnych i agora jaką daje wszelkim ekstremistom nie tylko przeraża nas, ale także aktywnie szkodzi pozwalając się rozwinąć środowiskom takim jak Q-Anon czy Konfederacja. Niebezpieczeństwo połączenia wrażliwego umysłu z siecią mogliśmy zobaczyć niedawno w „Sali Samobójców. Hejterze” Jana Komasy, a teraz w „Bestio, bestio,” pokazywanym w sekcji Spectrum tegorocznego American Film Festival.

Opowieść zaczyna się wręcz sielankowo, oto amerykańska prowincja, przystrzyżone domki, białe trawniki, dzieciaków na desce, trochę w duchu Skejterki (nasza recenzja) sprzed dwóch edycji Nowych Horyzontów. Latynos Nito pochodzi z biedniejszej okolicy i publikuje na YouTube swoje popisy na desce. Kocha się w nim członkini licealnej grupy teatralnej Krista. Trzecim z aktorów dramatu jest wychowany w typowej protestanckiej rodzinie z klasy średniej Adam (w tej roli młodszy brat reżysera Will Madden). Adam też ma swoją pasję, jest nią broń. Ma również kanał na YouTube, gdzie opowiada o pistoletach i karabinach, lecz bez większych sukcesów jeśli chodzi o widzów.

Już od czasów Czechowa wiadomo, że jeśli strzelba jest na ekranie – musi wystrzelić, najlepiej w kierunku jednego z bohaterów. Reżyser bardzo umiejętnie gra tą naszą świadomością rozwijając i przeplatając ze sobą wątki trzech postaci. Dlatego Nito po najeździe policji na imprezę, na której był przez przypadek, wchodzi w lekkie konflikty z prawem, Krista podczas coraz intensywniejszych prób zaczyna się zatracać, niczym w Madeline Madeline Josephine Decker, a w Adamie wzrasta frustracja związana z rodzicielską presją i krytycznymi komentarzami w internecie.

Dla Danny’ego Maddena „Bestio bestio” stanowi pełnometrażowy debiut, nie jest on jednak człowiekiem znikąd, a raczej w pewnym sensie „dzieckiem” festiwalu SXSW. Już w 2012 roku wygrał tam konkurs animacji krótkometrażowych, a w 2018 nagrodę Staff Picks. Następnie zbierał szlify w pełnym metrażu jako dyrektor artystyczny Thunder Road Jimma Cummingsa. Z wykształcenia Madden jest dźwiękowcem, co bardzo owocuje w Bestio bestio, gdzie zwłaszcza sceny teatralnych prób są wręcz osaczające dla widza i korespondują z ciszą codzienności Adama, tudzież kiczem efektów w jego filmikach.

Po debiutanckim krótkim metrażu p.t. (Notes on) Biology Filmmaker Magazine umieścił Maddena na liście „25 nowych twarzy kina niezależnego” i „Bestio bestio” potwierdza słuszność oglądu tego prestiżowego magazynu. To wręcz perfekcyjny debiut, imponujący pewnością ręki reżysera, świetnym dźwiękiem i budowaniem napięcia. Josephine Decker potrzebowała trzech pełnometrażowych porażek, by w końcu dobrze zbalansować akcenty i stworzyć wielki film, Maddenowi udało się to już przy pierwszym podejściu.

Co istotne widać, że to produkcja, która wyszła spod ręki kinofila. Sposób portretowania trochę pogubionych i niedogadujących się z rodzicami nastolatków z małego miasteczka wydaje się stanowić tu swoistą antytezę bezdusznych obrazów Larry’ego Clarka takich jak Zabić drania, czy Dzieciaki. Z drugiej strony trudno oglądając wątek Adama nie pomyśleć o „Słoniu” van Santa, którego bohater także spędzał czas w Internecie, chociaż wtedy jeszcze w formie tekstowej. I chociaż naiwności w Bestio bestio nie brakuje, a całość wydaje się mocno podporządkowana tezie, to trudno mi nie polecić tego filmu. Może właśnie za tę nadzieję, która mimo wszystko po nim pozostaje?

Autor Autor

Beastio, bestio

Tytuł oryginalny: „Beast Beast”

Rok: 2020

Gatunek: coming of age, obyczajowy, psychologiczny

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Danny Madden

Występują: Will Maden, Jose Angeles, Shirley Chen i inni

Ocena: 4/5