Odkupienie. Wiara. Dobro. Zło. Kuszenie. Nadzieja. Tegoroczna edycja MFF w Berlinie odmienia te rzeczowniki przez wszystkie przypadki, bardziej filozoficznie w „Malmkrogu”, organicznie w „DAU. Natasha” czy mistycznie w „Todos os Mortos”. W ten nurt tematyczny wpisuje się także „Berlin Alexanderplatz”, jeden z najciekawszych i najważniejszych tytułów tegorocznego konkursu głównego.
By pokazać, że na każdego człowieka czeka jego niebo i należy w życiu ponad wszystko mieć nadzieję Quentin Tarantino cofnął się w swoim Pewnego razu… w Hollywood aż do końcówki lat 60. XX wieku. Niemiecki reżyser Burhan Qurbani spojrzał jeszcze dalej w przeszłość, do klasycznej powieści Alfreda Döblina z 1929 roku. Zdecydował się jednak, miast potykać się z materiałem źródłowym i porównaniami do dzieła Rainera Wernera Fassbindera, przenieść międzywojenną historię do współczesności. To zabieg słuszny także dlatego, że problemy i sytuacja Niemiec i Europy Anno Domini 2020 jest całkiem inna niż przed dziewięćdziesięciu laty, podobnie jak demograficzna sytuacja Berlina.
W związku z tym wszystkim drobny przestępca Franz Biberkopf z książkowego pierwowzoru musi ustąpić miejsca uchodźcy z Burkina Faso Francisowi, który cudem ocalały na Morzu Śródziemnym przysięga Bogu zmianę swojego dotychczasowego postępowania i stanie się dobrym człowiekiem. Tajemnicza narratorka, o której wiemy tyle, że mówi do nas z zaświatów i kochała głównego bohatera z wzajemnością, już w pierwszej scenie informuje nas, że to opowiedziana w pięciu rozdziałach historia człowieka, który próbując stać się dobry w złym świecie, trzykrotnie upadnie, by po ostatnim razie nie móc już powstać.
Ten rodzaj profetycznej narracji komentującej ekranowe wydarzenia będzie nam towarzyszył przez cały film, podobnie jak przebitki na wspomnienia i wizualizacje stanu umysłu bohatera. Taka forma po części służy naśladowaniu struktury bazowej powieści, która znana jest ze stosowania w narracji tak zwanej metody montażu i zawierania w treści artykułów prasowych, przemówień czy licznych onomatopei. Z drugiej strony sprzyja poetyzacji całości i nadaje jej ducha spirytualistycznej przypowieści o człowieczeństwie. Francis to hiobowa postać, będąca obiektem wiecznej gry między Szatanem a Bogiem. A jak uczy nas inny uczestnik konkursu głównego tegorocznego Berlinale – Todos os Mortos – czasami człowiek może pomylić dobro z jego iluzją. Niczym odwrócony Faust wiecznie dobra pragnąc, wiecznie zło czynić.
Tutejszym szatanem jest Reinhold, brawurowo grany przez Albrechta Schucha, który niedawno pojawił się w całkowicie innej roli w zeszłorocznym Błędzie systemu. Mężczyźni poznają się już w ośrodku dla uchodźców, gdzie Reinhold werbuje ochotników do swojego narkobiznesu. W dalszych partiach filmu wytworzy między nimi się specyficzna toksyczna więź, podszyta nigdy niewyrażoną wprost homoerotyczną fascynacją Francisem oraz, z drugiej strony, poczuciem wdzięczności i chęcią zachowania się jak należy. To wzajemne uwiązanie stanie się motorem całej fabuły, a postać Reinholda urośnie do miana jednego z najbardziej fascynujących, a przy tym wzbudzających współczucie antagonistów kina ostatnich lat.
Poza Schuchem na słowa uznania zasługuje też cała reszta obsady, chociaż trzeba przyznać, że są oni silni bardziej jako kolektyw niż wyróżniający się indywidualnie. Holender Nils Verkooijen jako transseksualna Berta jest fascynująco dominujący, a Joachim Król (Biegnij, Lola, biegnij) w roli ostatniego mafioza dawnego pokolenia, Pumy, robi wrażenie niczym Vito Corleone u Coppoli. Qurbani, jeśli chodzi o prowadzenie aktorów, wziął tu przykład z obowiązujących w niemieckim kinie artystycznym standardów i płynnie łączy literacką umowność i szarżowanie z kuriozalnym wręcz wyciszeniem, tak jak to robił Petzold w Tranzycie czy Stuber w Walcu w alejkach.
Berlin Alexanderplatz można skrótowo podsumować hasłem – Malick w estetyce Refna. Z jednej strony to kino głęboko filozoficzne, wielu mogłoby powiedzieć pretensjonalne i przemądrzałe. Z drugiej jednak całość przesycona jest dynamicznym montażem, seksem, neonami i realiami gangsterskiego półświatka. Śmieszy, przeraża, fascynuje i zachwyca. Po pierwsze zachwyca. To jeden z tych obrazów, w które widz wpatruje się godzinami z poczuciem obcowania z arcydziełem. To jeden z tych momentów, dla których chodzi się do kina.
Berlin Alexanderplatz
Rok: 2020
Gatunek: dramat
Kraj produkcji: Niemcy, Holandia, Francja, Kanada
Reżyseria: Burhan Qurbani
Występują: Welket Bungué, Albrecht Schuch, Jella Haase i inni
Dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Ocena: 4,5/5