1. Nie sądź, że jesteś kimś. 2. Nie sądź, że nam dorównujesz. 3. Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas. 4. Nie wyobrażaj sobie, że jesteś lepszy od nas. 5. Nie sądź, że wiesz więcej niż my. 6. Nie sądź, że jesteś kimś więcej niż my. 7. Nie sądź, że się do czegoś nadajesz. 8. Nie wolno ci się z nas śmiać. 9. Nie sądź, że komuś na tobie zależy. 10. Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć. 11. Myślisz, że nic o tobie nie wiemy?
Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz – dopowiada Filip Springer już w tytule swojej najnowszej książki, która traktuje o powyższym „Prawie Jante”. Zostało ono sformułowane przez norweskiego pisarza duńskiego pochodzenia, Aksela Sandemosego, w nieco zapomnianej już powieści „Uciekinier przecina swój ślad” z 1933 roku, która właśnie wyszła po polsku, opublikowana przez wydawnictwo Czarne w tłumaczeniu Iwony Zimnickiej. Opowiada ona o tym jak mała zamknięta społeczność potrafi destrukcyjnie wpływać na życie człowieka. Fikcyjne Jante z powieści Sandemosego (wzorowane na jego rodzinnej miejscowości) po dziś dzień jest synonimem oraz źródłem stereotypów na temat prowincjonalnych miasteczek – nie tylko skandynawskich. Ale jak przekonuje Springer w swojej książce, mylilibyśmy się, gdybyśmy sądzili, że wyżej wymienione reguły stosują się tylko do małych skandynawskich mieścin. Potrafią one równie dobrze zafunkcjonować w każdej zamkniętej społeczności: czy to będzie jakieś przedsiębiorstwo, grupa religijna czy np. polski światek literacki lub filmowy.
Prawo Jante przyszło mi na myśl podczas seansu najnowszego filmu kanadyjskiego reżysera Denisa Côté „Antologia duchów miasta”. Portretuje on właśnie hermetyczną społeczność małego miasteczka w Quebecu, o populacji około dwustu osób. Obcy niemal nie docierają do tej zagubionej wśród zmarzłych pól mieściny. Wszyscy się tu znają i przyzwyczajeni są rozwiązywać problemy we własnym gronie – pod czujnym okiem Pani Mer (w tej roli Diane Lavallée). Życie w miasteczku toczy się własnym, niespiesznym i ustalonym rytmem, a wszelkie odchylenia od normy – nawet tak sporadyczne jak spacer kogoś w miejscu, w które zwykle nie uczęszcza – od razu są przez sąsiadów odnotowywane i konfrontowane z delikwentem, który odważył się na tak dziwny przejaw indywidualizmu.
Kiedy więc pojawia się tragedia – jak wypadek samochodowy, który niebezpiecznie przypomina samobójstwo – cała społeczność zostaje postawiona na nogi. I wcale nie pomaga fakt, że do zażegnania kryzysu zostaje przysłana z dużego miasta młoda pani psycholog, muzułmanka o imieniu Yasmina (Sharon Ibgui).
Początkowo film jest niespecjalnie zaskakującym, acz zajmującym dramatem społecznym, który zdaje się iść znanym już torem prezentacji małomiasteczkowych postaw w obliczu kryzysu. Stopniowo jednak twórcy zaczynają podążać w innym kierunku – a raczej podkreślić wymowę filmu innymi środkami. Pewne elementy obecne w zasadzie od samego początku, choć ukazane w sposób realistyczny, zaczynają coraz wyraźniej niepokoić. Powoli atmosfera zagęszcza się, a opowieść nabiera coraz bardziej niesamowitego charakteru, stając się niepostrzeżenie czymś w rodzaju horroru metafizycznego.
Pewna część widzów dopiero w tym momencie zaczyna wciągać się w opowiadaną historię, ale ja przyznam się, że zareagowałem wręcz przeciwnie: straciłem zainteresowanie nią, mimo że nabrała delikatnych rumieńców.
Trzeba jednak przyznać, że twórcom udała się co najmniej jedna ciekawa rzecz. Dosyć sugestywnie przedstawili fundamentalną zasadę rządzącą małymi społecznościami. Dążenie do zachowania status quo jest tak silne, że nawet największe kryzysy i tragedie, najbardziej niesamowite wydarzenia, nie obalą Prawa Jante. Reguła postępowania jest jasna: cokolwiek by się nie dało, zachowaj spokój i żyj tak, jak dotąd. „Keep calm and carry on”.
Antologia duchów miasta
Tytuł oryginalny: „Répertoire des villes disparues”
Rok: 2019
Gatunek: Dramat, Horror
Kraj produkcji: Kanada
Reżyser: Denis Côté
Występują: Robert Naylor, Diane Lavallée, Jocelyne Zucco i inni
Dystrybucja: Aurora Films
Ocena: 3/5