Dokument i animacja – miłość nie zawsze odwzajemniona – Międzynarodowy Festiwalu Filmów Animowanych „Animator”

Wśród pełnych metraży pokazywanych po raz pierwszy w Polsce na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych „Animator” szczególną uwagę zwracają dwie produkcje eksplorujące, wciąż pełne niewykorzystanego potencjału, terytorium animowanego dokumentu.

Jedną z nich jest They Shot The Piano Player Fernando Trueby i Javiera Mariscala. Nowa realizacja twórców słynnego Chico i Rity to kolejna dramatyczna opowieść z jazzem w tle, tym razem penetrująca środowisko muzyków, którzy przyczynili się do eksplozji bossa novy na początku lat 60. XX wieku. Głównym bohaterem jest tutaj zapomniana postać Tenório Junióra – pianisty-wirtuoza i utalentowanego kompozytora, który zginął w tajemniczych okolicznościach podczas koncertów w Argentynie jako akompaniator słynnego poety Viniciusa de Moraesa, tuż po zamachu stanu w tym kraju. Muzyk staje się obsesją amerykańskiego dziennikarza Jeffa Harrisa (w filmie jego głosem jest Jeff Goldblum), który natrafia na jego trop, pisząc w Rio de Janeiro książkę o narodzinach bossa novy i przeprowadzając wywiady z legendami brazylijskiej muzyki. W końcu udaje mu się dotrzeć do rodziny zaginionego, która naprowadza go na powiązania sprawy z Operacją Kondor (systemem współpracy latynoamerykańskich dyktatur służącym skutecznej eliminacji politycznych przeciwników) i brutalnymi represjami, których dopuszczała się argentyńska junta na ludziach choćby w najmniejszym stopniu podejrzanych.

„They Shot The Piano Player“, reż. Fernando Trueba i Javier Mariscal

Ta pełna zwrotów akcji historia ubrana w atrakcyjny kostium śledczego (para)dokumentu wydaje się idealnym materiałem na film, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak dobrze może na jego dynamikę wpłynąć specyficzny rytm bossa novy. Niestety, They Shot the Piano Player kompletnie pod tym względem zawodzi, przede wszystkim oferując – po znakomitej, dynamicznej czołówce – animację niezwykle statyczną i wywołującą u widza poczucie najzwyklejszej nudy.  Co gorsza, fabule filmu można zarzucić brak scenariuszowych proporcji – wiele z przeprowadzanych rozmów nie przedstawia żadnych nowych informacji o losach pianisty, a gdy już takowe się pojawiają, widz jest nimi właściwie bombardowany. Niespecjalnie broni się pomysł zbudowania wokół postaci Tenório fikcyjnej historii, a aktorstwo głosowe jest boleśnie sztuczne (w przeciwieństwie do stanowiących fragmenty prawdziwych rozmów wypowiedzi osób wywiadowanych). Można w ogóle odnieść wrażenie, że przy tej niezbyt angażującej stronie wizualnej i bogatej w rozmaite szczegóły historii opowieść dużo lepiej sprawdziłaby się jako komiks – zwłaszcza, że w niejednej scenie odnajdziemy liczne detale (precyzyjnie odwzorowane okładki płyt i książek czy nawet reklamy z epoki), które przy stopniu zagęszczenia wydarzeń na ekranie po prostu łatwo przeoczyć. 

Na tym problemy z filmem Mariscala i Trueby się nie kończą. Nieco przesadzona wydaje się ukazana w nim teza o nagłej zapaści muzyki brazylijskiej po nadejściu dykatury wojskowej w 1964 roku. W kolejnych latach ukonstytuował się przecież słynny nurt tropicália o zupełnie nowatorskim podejściu do brazylijskiej tradycji – tym bardziej, że bossa nova była już w tym czasie mocno skomercjalizowana. Zresztą dwaj najważniejsi tropikaliści – Caetano Veloso i Gilberto Gil – wypowiadają się w filmie, podobnie, jak inne gwiazdy nurtu Música Popular Brasileira  w rodzaju Miltona Nascimento, czy Chico Buarque, których artystyczne sukcesy przypadły na lata rządów junty. Z tego powodu faktu ponad dziesięcioletniego dystansu między czasem popularności bossa novy a zaginięciem Tenório można w tym filmie właściwie nie zauważyć. Jest to tym bardziej bolesne, że fragmenty pokazujące historię muzyki brazylijskiej w szerszej perspektywie błyszczą w They Shot The Piano Player najjaśniej, zwłaszcza w chwilach, gdy rekonstrukcja życiorysu Tenório meandruje właściwie bez celu. Podjęcie mającej wielki potencjał problematyki burzliwych dziejów MPB przez duet Mariscal-Trueba trudno więc uznać za udane.

„Pelikan Blue“, reż. László Csáki

Po grę z konwencją dokumentalną sięga także zdobywca wyróżnienia i nagrody publiczności w międzynarodowym konkursie filmów pełnometrażowych tegorocznego Animatora – Pelikan Blue w reż. László Csákiego. To niemal awanturnicza historia o grupie węgierskich studentów, którzy – marząc o zagranicznych podróżach – zaczynają fałszować bilety kolejowe na międzynarodowe trasy. Z czasem wieści o ich inicjatywie coraz bardziej się rozchodzą i bohaterowie filmu rozpoczynają handel biletami na niemałą skalę. Ich akcja – będąca raczej młodzieńczą przygodą, która wymknęła się spod kontroli, aniżeli obliczonym wyłącznie na zysk przestępczym procederem – służy tu jako pretekst do pokazania powszechnego zachłyśnięcia się wolnością w społeczeństwie świeżo wyzwolonym spod totalitarnej opresji. Historii tej nadano posmak dobrego filmu sensacyjnego, choć doprawionego pewną dawką groteski czy wręcz niezręczności ukazującej nieporadność intrygi głównych bohaterów, a może i zadającej pytanie o jej etyczność.

W warstwie wizualnej kreska Pelikan Blue zdaje się być wyraźnie inspirowana amerykańskimi serialami animowanymi dla dorosłej widowni. Co ciekawe, znakomicie koegzystuje to z nawiązaniami do bogatych tradycji węgierskiego filmu animowanego – zaskakujące stylistyczne przejścia zdają się ukłonem w stronę ekscentrycznych realizacji György Kovásznaia, a sekwencje oparte na metamorfozach budzą skojarzenia z monumentalnymi dziełami Marcella Jankovicsa. Ciekawy element dynamizujący akcję dzieła stanowią urokliwe wstawki fabularne, naśladujące fragmenty starych programów telewizyjnych czy filmów oglądanych na kasetach VHS. Wyłania się z tego barwny obraz Węgier ery transformacji, w którym – co nie bez znaczenia dla ogólnego odbioru – udało się twórcom zachować pewien apolityczny dystans przełamujący wciąż aktualne kontrowersje w węgierskim społeczeństwie. Nie zapominajmy jednak o pierwiastku dokumentalnym, a więc oparciu historii na przeprowadzanych współcześnie wywiadach, które pozwalają ukazać w graficznym skrócie dalsze losy niegdysiejszych buntowników. Ten „wywiadowczy” element łączy zresztą węgierską animację z dziełem duetu Mariscal-Trueba – oba traktować możemy jako przykład wykorzystania kina animowanego jako narzędzia wizualizacji „historii mówionej”, która jest coraz częściej wykorzystywanym w naukach historycznych medium.

Wszelkie wyróżnienia dla filmu Csákiego wydają się w  pełni uzasadnione – nie tylko jako dla porywająco skonstruowanej i udanej wizualnie opowieści, ale również oryginalnie pomyślanej refleksji nad spuścizną czasów transformacji w krajach bloku wschodniego. Wydaje się zresztą, że główną przewagą Pelikan Blue nad They Shot The Piano Player jest zrozumienie, że stworzenie dobrego animowanego dokumentu jest niemożliwe, jeśli nie ma się na opowiedzenie nawet najciekawszej historii ciekawego pomysłu wizualnego. Brak proporcji między tymi dwoma dość specyficznymi konwencjami może – jak widać – pogrzebać nawet najbardziej interesujący pomysł na film.

Juliusz Korczyński
Juliusz Korczyński