W trakcie tegorocznego festiwalu w Rotterdamie światem masowej turystyki wstrząsnęła informacja o wprowadzeniu w Luwrze dodatkowej opłaty za oglądanie Mony Lizy. Kto miał okazję zwiedzać paryskie muzeum, wie, że procedury doświadczania akurat tego obrazu renesansowego mistrza uniemożliwiają zachwyt – las smartfonów, ścisk i hałas, a na dodatek szyba, w której widać przede wszystkim odbite światło lamp. Histeria wokół Giocondy napędza również fabułę debiutu Dominica Bekaerta, aczkolwiek stolica Francji pozostaje dla bohaterów wyłącznie odległą referencją.
Utwór wyświetlany w sekcji Bright Future Filipińczyk zrealizował techniką silnikowego oleju na desce rozdzielczej. Skupia bowiem uwagę na manilskim szoferze, z lojalnością psa służącym lokalnemu watażce o typowej dla parweniusza słabości do otaczania się słynnymi dziełami sztuki, najczęściej w formie sitodruku zdobiącego ciuchy ekskluzywnych marek. Tytułowym zleceniem jest właśnie koszulka Givenchy z uśmiechem florenckiej damy na wysokości klatki piersiowej. Narracyjnej trasy nie obrał jednak komputerowy nawigator, a droga do celu odbywa się śladami reminiscencji zamyślonego woźnicy.
Dziury, wyboje i ciągłe remonty to przecież nie tylko przypadłość polskich i rumuńskich metropolii, wszak o prekaryjnej kondycji współczesnych rikszarzy opowiadał niedawno Radu Jude, ale także fundamentalna logika mechanizmów pamięci. Ekranizacja krótkiej powieści Sarge’a Lacuesty, odpowiedzialnego również za scenariusz, z każdym pokonanym zakrętem odsłania meandry psychiki Moroya (Sid Lucero). Śledząc samochodowe peregrynacje, twórcy w nienachalny sposób naszkicowali przy okazji warstwowy pejzaż Filipin: od cyklicznego odtwarzania feudalistycznych rytuałów w rzeczywistości globalnego kapitalizmu, przez hamowanie erotycznych popędów za pomocą klasowego kagańca, po rozmaite strategie kobiecych odpowiedzi na wady maczystowskiej kultury.

Wszystko to zostało skąpane w onirycznej atmosferze niedopowiedzeń i niebezpiecznie przyjemnym cieple tropikalnych barw – pomiędzy Długim pożegnaniem Roberta Altmana a Pacifiction Alberta Serry [NASZA RECENZJA]. Co prawda, w tle nie wybrzmiewa zagrożenie nuklearną katastrofą i głos wielkiego brata, znamienne natomiast, że każdą scenę, w której nad relacjami bohaterów zaczyna dominować bezinteresowna empatia, dość szybko przerywa telefoniczna interpelacja niecierpliwego szefa. Podobnie do wykluczenia okien ze standardowej architektury kasyna (anegdotę przywołuje w filmie najstarszy z kierowców), codzienność ekonomicznych wyrzutków determinowana jest brakiem dostępu do chwili wytchnienia. A zatem budzik klasowej świadomości nie wybrzmi, kiedy umysł opanowała tandetna podróbka Rolexa – zdaje się sugerować autor plakatu, trafnie obrazującego zarówno eliptyczną strukturę dzieła, jak i metaforyczne spuszczenie powietrza z opon mózgowych.
Pesymizm egzystencjalnej pułapki reżyser przełamał jednak radosnym „plumkaniem” folkowych szlagierów i gatunkowym sztafażem kryminalnej opowieści o Reksie (Eric Kelly), odważnym, zbuntowanym słudze, który po nieudanym zamachu na jego życie przejrzał na oczy i zarzucił wiarę w szacunek ludzi ulicy. Fikcyjne perypetie idola, przekazywane w hotelowej poczekalni głosem wspomnianego już weterana, stanowią zarówno eskapistyczną uciechę dla kurierów zmęczonych podróżą między mglistym Baguio a stołeczną dzielnicą bogaczy, jak i wyobrażoną kanwę projekcji alter ego protagonisty. W olśniewającym finale dzieła realistyczna konwencja całkiem ustępuje imaginacjom, a spotkanie obu mężczyzn w końcu zwiastuje przebudzenie Moroya.

Chociaż filipińscy kiniarze nie mogą obiecywać sobie zbyt wiele po rozpowszechnianiu An Errand, a kolejki przed ich kasami z pewnością nie dorównają okazałością tłumom wątpliwych marzycieli przemierzających korytarze pałacu przy Sekwanie, pierwsza przymiarka Bekaerta do pełnego metrażu powinna odnaleźć fanów pośród festiwalowej publiki i sympatyków somnambulicznych neonoirów. Na mnie osobiście swą erudycją duże wrażenie wywarł także Lacuesta, toteż zaktualizowałem kinofilski GPS o koordynaty kolejnego projektu: jego Irô włączono w poczet dziesięciu książek, które zostaną zaprezentowane na nadchodzącym Berlinale w ramach panelu dotyczącego adaptacji literatury.

An Errand
Rok: 2024
Kraj produkcji: Filipiny
Reżyseria: Dominic Bekaert
Występują: Sid Lucero, Arthur Acuña, Nanding Josef i inni
Ocena: 4/5