Żyjesz dla fabryki, umierasz dla fabryki – recenzja filmu “Amerykańska fabryka”

Widzowie śledzący poczynania Netflixa od dłuższego czasu, z pewnością zauważyli, że streamingowy gigant nie zajmuje się jedynie dostarczaniem widzom kolejnych filmów i seriali, ale dba również o kreowane w nich wartości. Wśród oryginalnych produkcji spod znaku czerwonej N, znajdujemy mnóstwo dzieł mówiących o tolerancji, ekologii, równości płci czy prawach zwierząt. O ile w fabułach wszystkie promowane wartości muszą zostać wpisane w ramy fikcyjnej historii, o tyle dokumenty pozwalają na podjęcie danego problemu wprost, czego przykładem może być nominowana do Oscara “Amerykańska fabryka” skupiająca się przede wszystkim na prawach pracowniczych oraz roli związków zawodowych.

Reżyserujący film Steven Bognar i Julia Reichert postanowili przybliżyć widzom historię pewnej fabryki w Dayton w stanie Ohio. Przez lata jednym z największych i najbardziej szanowanych pracodawców w regionie była fabryka należąca do koncernu General Motors, jednak na skutek globalnego kryzysu i olbrzymich problemów marki zakład został zlikwidowany, co miało fatalny wpływ na lokalną społeczność i dla wielu, byłych już, pracowników zakończyło się długotrwałym bezrobociem. Kiedy chiński potentat produkcji szyb samochodowych, Fuyao,zdecydował się wykupić opuszczoną fabrykę i otworzyć tam swój pierwszy amerykański oddział, wielu mieszkańców Dayton potraktowało tę informację niczym łaskę spływającą na nich z nieba. 

 

Właśnie w tym momencie dokumentaliści rozpoczęli swoją pracę, możemy więc być świadkami procesu rekrutacji pracowników, ich wielkich nadziei związanych ze zmartwychwstaniem fabryki oraz nie mniej entuzjastycznych założeń po stronie chińskiego inwestora. Szybko jednak okazuje się, że nie będzie nam dane oglądać laurki na cześć dobrego miliardera, który pozwala wyciągnąć miasto z kryzysu; zamiast tego widzimy jego krytyczne podejście do amerykańskiej kultury pracy czy istnienia związków zawodowych. Podejście azjatyckich przedstawicieli Fuyao do zarządzania firmą oraz święte przekonanie, że to właśnie prezentowane przez nich standardy powinny uchodzić za normę, okazały się dla twórców filmu niesamowitą okazją. Chińczycy z dużą chęcią dzielili się przemyśleniami, których żaden rozsądny menadżer czy pracodawca nie wypowiedziałby w korporacji w zachodniej Europie czy Stanach Zjednoczonych.  

 

Zderzenie kultur obserwowane na ekranie przysparza widzowi coraz większych emocji, punkt kulminacyjny osiągając w momencie, w którym wybrani Amerykanie zostają zaproszeni na wizytę do chińskiej centrali. Stopień nieposzanowania norm BHP, atmosfera pracy czy bezwzględność przełożonych są wprost szokujące. Najbardziej przygnębiają obrazy zrezygnowanych pracowników opowiadających o swojej sytuacji z poczuciem, że właśnie tak musi być, czy wręcz dumą, że nie są tak leniwi jak Amerykanie pracujący tylko przez pięć dni w tygodniu. Ofiary współczesnego niewolnictwa nie mające pojęcia, że gdzieś na świecie można żyć inaczej.

 

“Amerykańska fabryka” jest bardzo ważnym głosem w sprawie praw pracowniczych, który może dać do myślenia wielu ludziom przekonanym, że magiczna ręka wolnego rynku jest w stanie zwalczyć wszystkie problemy świata. Dzięki bezkrytycznemu podejściu chińskiego zarządu do swoich metod prowadzenia firmy, dokumentalistom udało się zdobyć materiał, którego nie mogliby wyciągnąć z rąk żadnego z kapitalistów, mających świadomość patologii w swoich strukturach. Niemniej trzeba przyznać, że nie jest to film jednoznacznie skierowany w naginających przepisy pracodawców, wszak pokazuje amerykańskim pracownikom, że mogli trafić na jeszcze gorszą formę wyzysku.

 
Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
american factory plakat

Amerykańska fabryka

Tytuł oryginalny: „American factory”

 

Rok: 2019

Gatunek: Dokumentalny

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Steven Bognar i Julia Reichert

 

Dystrybucja: Netflix

Ocena: 3,5/5