Dziewczynka z igłą – recenzja filmu „Alpha” – Cannes 2025

Festiwalowy, krytyczny, a przede wszystkim artystyczny triumf Titane sprawił, że nazwisko Julii Ducournau zaczęło przyciągać coraz większą uwagę i budować proporcjonalne oczekiwania. Francuska reżyserka od lat konsekwentnie tworzy własne kino: chwytliwa fabuła jako punkt wyjścia do gatunkowej gry z body horrorem, gdzie ciało to zawsze wielopoziomowa przenośnia. Pokazywana w canneńskim konkursie głównym Alpha jest pozornie analogiczna. Precyzyjnie spisanemu scenariuszowi zabrakło jednak znanej z poprzednich filmów raptowności i brawury.

W Mięsie rozpoczynająca studia Justine przeszła drogę od wegetarianizmu do kanibalizmu. W Titane Alexia stała się brzemienna po bliskim kontakcie z samochodem. Tytułowa Alpha w życiu też nie ma łatwo. Reżyserka od prawie dekady na próbę wystawia nie tylko swoje bohaterki, ale także widza, nie stroniąc od odważnego portretowania drastycznie wyniszczonego ciała w bliskich ujęciach. Jej najnowszy projekt co do zasady jest podobny. Niestety, to wykonanie względnie zajmującej fabuły budzi uzasadnioną tęsknotę za fenomenalną reżyserią poprzednich filmów Francuzki (z robiącą wrażenie po dziś dzień sceną erotycznego tańca w Titane na czele).

Trwa epidemia przenoszonego przez krew wirusa, który zmienia ludzi w kruche, kamienne statuy. Główna bohaterka, wychowywana przez samotną lekarkę, bojaźliwa Alpha, podobnie jak Justine w krótkometrażowym Juniorze, nie jest duszą towarzystwa. W czasie jednej z imprez na jej ramieniu zostaje wykonany tatuaż. Czarne „A” szybko przyjmie rolę znamienia, które wykluczy bohaterkę poza społeczny nawias. Rozpoczyna się zrozumiała w kontekście panującej plagi histeria.

Zbudowany przez Ducournau świat jest imponujący. Domieszka autobiografizmu (reżyserka pochodzi z lekarskiej rodziny, dorastała w trakcie epidemii AIDS) to istotne konteksty, pomagające odczytać marmurową zarazę jako świadectwo zbiorowej paniki i braku empatii w trudnych czasach. Alpha to film o epidemii hipochondrii – całkowitym odebraniu podmiotowości zarażonym na rzecz masowej i histerycznej obawy przed zakażeniem samego siebie. To inteligentny krok w tył i mistrzowskie przełożenie ciężaru body horroru ze zniszczenia ciała na sam strach przed jego destrukcją. Targający społeczeństwem paniczny egoizm wyklucza nawet ludzi jedynie potencjalnie chorych, takich jak Alpha. Ze świecą szukać sprawiedliwego i racjonalnego podejścia do eskalującej sytuacji, co zostaje podkreślone w być może najpiękniejszej scenie, gdy matka łączy nakłute palce swoje i córki, mówiąc: „nasz los będzie taki sam”.

Wątki epidemiczne pojawiają się dość późno. Bardzo niemrawy początek Alphy skupia się na głównej bohaterce, której losy nie są bynajmniej pociągające. W odróżnieniu od poprzednich protagonistek urodzonej w Paryżu reżyserki, wszystko dzieje się w cieniu i trochę przypadkiem. Alpha nie jest postacią sprawczą – w każdy incydent zostaje wciągnięta, co ma swoje fabularne wytłumaczenie, jednak cierpi na tym dramaturgia. Trudno zresztą wskazać postać równie pociągającą i głęboką, co przedstawiane niegdyś Alexia i Justine: zarówno odgrywana przez Golshifteh Farahani matka, jak i jej ekranowy brat (w którego wciela się rewelacyjnie grający ciałem Tahar Rahim), są jedynie nośnikami niezbędnych do zrozumienia głównej intrygi informacji. Łączące bohaterów relacje są całkowicie umowne, a ich portrety psychologiczne przypominają lekarskie bazgroły na trudnej do odczytania recepcie.

Alpha to, niestety, formalnie nieudany film. Próżno szukać w niej misternie zainscenizowanych sekwencji, takich jak chociażby widowiskowe pierwsze dni w akademiku w Mięsie. Ciekawych rozwiązań jest tutaj jak na lekarstwo. Nietrafiony wydaje się też dobrany klucz wizualny, oparty na półcieniach i chłodnych barwach. Achronologiczny montaż z kolei nie buduje zaniepokojenia, a odbiera przyjemność swoją nachalnością i zbędną bezpośredniością, jak na przykład paralela, transportująca w obręb jednej sceny młodszą i właściwą Alphę.

Pozostawiające spory niedosyt zakończenie budzi jeszcze jeden wniosek: mnogość podjętych w filmie tematów nie wyszła żadnemu z nich na dobre. Chociaż wszystkie wątki obracają się wokół igły – rodzinna relacja rozbita przez narkomanię, przeniesiony przez kontakt z krwią wirus i nie bezpośrednio także potrzeba eutanazji – trudno nie odnieść wrażenia, że żaden z nich nie doczekał się należytego podsumowania.

Wydaje się, że Julię Ducournau trochę przygniótł cały ten projekt. Reżyserka, podobnie jak tytułowa bohaterka, wydaje się bardzo zagubiona. Alpha to z jednej strony interesujące przetworzenie przez autorkę dziecięcych doświadczeń, z drugiej – próba przydatnego jak umarłemu kadzidło kaznodziejstwa przeciw narkotykom i społecznej znieczulicy. Jest źle, ale nie beznadziejnie, szczególnie, że swój kolejny film Ducournau ma zrealizować już poza Francją. Pozostaje mieć uzasadnione nadzieje, że powtórzy niedawny sukces również wywodzącej się z Nowej Francuskiej Ekstremy Coralie Fargeat i powróci na mistrzowską drogę.

Filip Grzędowski
Filip Grzędowski

Alpha

Tytuł oryginalny:
 Alpha

Rok:  2025

Kraj produkcji: Francja

Reżyseria: Julia Ducournau

Występują: Tahar Rahim, Golshifteh Farahani, Mélissa Boros i inni

Ocena: 2,5/5

2.5/5