Pamiętniki z Wakacji, odcinek 22 – recenzja filmu „All Inclusive”

Dzięki inicjatywie Stowarzyszenia Kin Studyjnych w ramach Krótkiej Historii Polskiego Kina, w sierpniu mieliśmy możliwość zobaczenia na kinowych ekranach jednego z najbardziej kultowych debiutów naszej rodzimej kinematografii, Rejsu w reżyserii Marka Piwowskiego [NASZ FELIETON]. W tekście, który ukazał się na naszym portalu, Dawid Smyk podkreślił, że produkcja „dla jednych widzów pozostaje wyśmianiem wypaczeń słusznie minionych czasów, inni odnajdują w nim nieposkromiony memogenny absurd, a dla jeszcze innych jest to po prostu kino drogi o dryfowaniu przez życie i niemożności ogarnięcia rzeczywistości rozumem”. Po przeszło 40 latach na podobne wakacje wyjechała Małgorzata Szumowska z Michałem Englertem, obserwując obywateli naszego kraju poza swoją strefą komfortu, ojczyzną.

Gdy podczas otwierających fabularyzowany dokument setek gadające głowy: bezimienne, anonimowe i raczej nieznane szerszej publice, przedstawiają się w specyficzny sposób, nie podając imion, lecz swoje przekonania na temat tożsamości, religii, seksu czy nawet życia pozaziemskiego, motywacje twórców wypływają na wierzch niczym wody Atlantyku na plaże Maroka. Ten przekrój postaci ma na celu sprytnie upchnąć w samolocie do północno-zachodniego Maghrebu jak najszersze spektrum poglądów, po to, żeby na bazie pojawiających się tarć i konfliktów na przestrzeni kolejnych 90 minut, zbudować jak najbardziej wiarygodny komentarz społeczny. Idea może słuszna, choć przestrzelona o 40 lat, ale wykonanie – karkołomne.

I choć nadrzędnym celem, podkreślanym przez reżyserkę tegorocznej Kobiety z…, był swąd amatorszczyzny, powrót do czasów studenckiego zerowego budżetu, czym miała złożyć hołd debiutowi Piwowskiego, to ponowny skok w formę dokumentalną po przeszło dwóch dekadach okazał się przestrzelonym pomysłem. W kontekście obywateli naszego kraju, odwiedzających popularne północnoafrykańskie kurorty dzięki uprzejmości biur podróży, Szumowska nie ma do powiedzenia nic ponad mało zabawne memy pełne klasistowskich żartów rodem z Kwejka czy z Demotywatorów. Polacy poza strefą komfortu czują się źle, konflikty tworzą kolejne antypatie oraz samozwańcze próby wykluczenia ze zwiedzającej grupy, a udogodnienia w postaci czasowych przywilejów rodzą w bohaterach namiętności, których nie czuli nigdy wcześniej, bo „nikt nie dał nic za darmo”.

I ten kolejny już w karierze pokaz ambiwalencji wobec klasy niższej to dla naszego duetu dobra okazja, żeby z pozycji dydaktyka pokiwać palcem, pokazując przywary i stereotypy polskiego społeczeństwa. Trąci to miałkością komentarza z Twarzy, gdzie wieś ukazana została w sposób spektakularnie karykaturalny. Tym razem trafiło na zagraniczny kurort, ale wypada to niemalże jak w polsatowskim paradokumencie Pamiętniki z Wakacji. Nie bez powodu tytuł recenzji nawiązuje do jednego z odcinków serialu, z którego pochodzi kultowy Mięsny jeż. Szumowska parafrazuje ten mem, co miało potencjał na udany żart z nutą ironii rodem z Body/Ciało, jednak ostatecznie pozostawia na ciele ciarki żenady.

Brak jakiegokolwiek pomysłu narracyjnego nie jest w żaden sposób wynagradzany innymi, formalnymi aspektami. Surowe, statyczne kadry, przypominające na wskroś coś pomiędzy Sundown Michela Franco [NASZA RECENZJA] a resztą filmografii tego reżysera, okraszone są przesadzoną, paszkwilową estetyką najgorszych filtrów z Instagrama, nawet jeśli kilka ujęć incydentalnie nawiązuje do twórczości Davida Hockneya. Narracja pędzi do przodu kolejnymi przestrzelonymi bon motami, i choć trąci kiczem, co zakładano u podstaw tego projektu, to tak często wymyka się to z rąk Michała Englerta, zabijając realizm i magię, która cztery dekady temu towarzyszyła debiutującemu Markowi Piwowskiemu.

Popularny ostatnio serial Biały Lotos, nie tylko w sposób satysfakcjonujący artystycznie, ale i dzięki zabawnej i trafnej ironii, ciekawie punktuje przywary wyższej klasy średniej, wysyłając ją na luksusowe wakacje. Dotyka przy tym i kwestii szeroko pojętego bogactwa, i seksualności. Mimo że Małgorzata Szumowska z Michałem Englertem rozpoczęli swój projekt już kilka lat temu, to próbują dosyć nieudolnie uderzać w podobne tony. Jednak wszystko to na koniec staje się mętne, zero-jedynkowe, odtwórcze i po prostu nijakie w swojej brzydocie. I gdy na koniec filmu, podczas rejsu głos zabiera Jakub Majmurek, siedzący na łodzi wśród znanych polskiej widowni postaci, mówiąc o bolączkach polskiego kina, że „nie ma w nim wyobraźni, dobrego realizmu, odlotu, i, że czeka sobie na kogoś, kto zabierze go w miejsca, o których nie wie, że w ogóle istnieją”, to nie pozostaje mi nic innego niż parafraza Shreka z pierwszej części – no to se jeszcze poczekasz. Bo na pewno takiego sznytu nie ma All Inclusive, któremu pod każdym względem bliżej do Last Minute Patryka Vegi niż hołdowanego Rejsu.

A na świeży komentarz społeczny, dobry realizm, odlot czy wszystko, o czym Jakub Majmurek mówi, przyjdzie nam jeszcze chwilę zaczekać. Oby jak najkrócej.

Szymon Pazera
Szymon Pazera

All Inclusive

Tytuł oryginalny:
All Inclusive

Rok: 2024

Kraj produkcji: Polska

Reżyseria: Małgorzata Szumowska, Michał Englert

Występują: Andrzej Chyra, Izabela Kuna, Krzysztof Czeczot

Dystrybucja: Kino Świat

Ocena: 1/5

1/5