Kwintesencją bezpretensjonalnej rozrywki tegorocznej edycji Festiwalu Pięć Smaków okazał się dwuczęściowy Alienoid w reżyserii Choi Dong-hoona. To dwa filmy zgrabnie łączące elementy science-fiction, wuxia i komedii, tworzące unikalne na skalę światową widowisko, które wykracza poza tradycyjne ramy kina gatunkowego. Reżyser, znany wcześniej z wielkich hitów koreańskich ekranów, jak Złodzieje czy Zabójstwo, konsekwentnie buduje swoją pozycję jako mistrz kina rozrywkowego. Ostatni projekt to zdecydowanie najbardziej odważne dzieło w dorobku. Seria, choć spotkała się ze stosunkowo chłodnym odbiorem i okazała finansową klapą, jest prawdziwym powiewem świeżości i odtrutką na hollywoodzką rimejkozę.
Alienoid to buzujący kocioł popkulturowych inspiracji: zderzenie kosmitów z androidami oraz czarującą epickością wuxia i humorem w stylu Stephena Chowa. Zupełnie jakby Choi Dong-hoon zasiadł do seansu Inwazji porywaczy ciał, Hero, Kung Fu Hustle, Facetów w czerni, Avengers i Transformers, a następnie zapytany, które motywy chce wykorzystać w swoim projekcie, odpowiedział: „tak!”. Od pierwszych scen doświadczamy intensywnych skoków między epokami. Podróżujący w czasie kosmiczny android Strażnik i jego nano-towarzysz Piorun (podwójna rola Kim Woo-bina) wyłapują międzygalaktycznych recydywistów, po czym umieszczają ich w ludzkich ciałach, wykorzystując je jako żywe więzienia. Podczas udaremnienia jednej z prób ucieczki takiego delikwenta, w średniowieczu trafiają na osierocone ludzkie niemowlę, które decydują się przygarnąć i przenieść do współczesności. Tymczasem w XIV-wiecznej Korei fajtłapowaty czarownik i łowca nagród Muruk (Ryu Jun-yeol) poszukuje Boskiego Ostrza, podróżując z kotami umiejącymi przybierać ludzką postać, mieszkającymi… w jego wachlarzu. A to dopiero pierwsze kilkanaście minut.
Przed paroma laty na koreańskich ekranach królowała dwuczęściowa epicka seria Razem z bogami Kima Yong-hwa, która także łączyła współczesność z mitologią. Alienoid idzie podobną drogą, dodając jeszcze do tego bigosu elementy futurystyczne i bardziej niż patos akcentując sceny komediowe. Duet taoistycznych magów z Bliźniaczego Wzgórza (Yum Jung-ah i Jo Woo-jin) wiedzie pod tym względem prym i przypomina slapstickowe występy bandy Drombo z Yattamana. Mimo absurdu wynikającego z syntezy wielu konwencji Choi nie zmienia swoich filmów w ciąg gagów sklejonych na ślinę byle jaką historią (czego Deadpool & Wolverine doskonałym przykładem), a mimo pozornego nieładu, ostatecznie potrafi zapanować nad kalejdoskopową narracją oraz mnogością postaci, co zresztą udowodnił już choćby we wspomnianych Złodziejach. Akcja, choć chaotyczna, pozostaje skoordynowana, a wizualne efekty, mimo że odrobinę ustępują najdroższym blockbusterom, naprawdę cieszą oko. Przy tym wszyscy bohaterowie, nawet ci poboczni — od agentki Min Kae-in (Lee Hanee), po wzorowanego na Zatoichim niewidomego wojownika Nong-pa (Jin Seon-kyu) — zaskakują swoją złożonością.
Alienoid wykorzystuje fascynujący kontrast między współczesną technologią a rzeczywistością czasów królestwa Goryeo, co jest jednym z najbardziej intrygujących aspektów serii. Przeplatanie epok daje okazję do eksplorowania, jak nowoczesne urządzenia, idee i postacie funkcjonują w przeszłości, oraz jak bohaterowie z dawnych czasów odnajdują się w teraźniejszości. Wątek Yi-an (Kim Tae-ri), która trafia do średniowiecznej Korei uzbrojona w Glocka 17, dzięki czemu jest w stanie stawać w szranki z taoistyczną magią, pokazuje humorystyczne i dramatyczne skutki konfrontacji współczesnego myślenia z archaiczną rzeczywistością. Obecność dziewczyny wprowadza innowacje zarówno w postaci zdobyczy cywilizacji, jak i strategii walki. Jej historia, obejmująca kilka epok, buduje złożoną tożsamość. Jest równocześnie wojowniczką, poszukiwaczką i postacią tragiczną, co stawia ją obok takich ikon jak bohaterki wuxia z filmów Kinga Hu, choć z bardziej nowoczesnym, ironiczno-humorystycznym zacięciem. Średniowieczni magowie, odkrywający współczesny świat w sequelu, są okazją do eksploracji kulturowych różnic i absurdu wynikającego z zetknięcia się tych dwóch światów. Można to porównać do Wielkiej draki w chińskiej dzielnicy Johna Carpentera, (inspirowanej zresztą przez Zu Warriors Tsui Harka, więc historia poniekąd zatacza koło), gdzie zderzenie epok prowadzi do zarówno zabawnych, jak i emocjonujących sytuacji.
Podczas gdy pierwsza część zasypuje lawiną pytań i plącze w meandrach wątków, druga precyzyjnie je dekonstruuje. Protagoniści z różnych porządków zaczynają rozumieć zasady działania przedmiotów i zjawisk, które dla jednych są codziennością, a dla drugich – niepojętym cudem. Równocześnie bohaterowie tacy jak Strażnik i Piorun podkreślają napięcie między technologią a duchowością. Piorun, jako robotyczny pomocnik, jest dowcipny i lekko zdystansowany, co kontrastuje z bardziej zadaniowym Strażnikiem. Ich relacja przywodzi na myśl dynamikę między R2-D2 a C-3PO z Gwiezdnych wojen, ale w introspektywnym wydaniu. Mimo bardziej egzystencjalnego tonu nie ma co nastawiać się jednak na głębsze filozoficzne dywagacje, gdyż ostateczne wiemy z jakiego rodzaju spektaklem mamy do czynienia, a starcie przypomina finały MCU z Avengers: Koniec gry [NASZA RECENZJA] na czele, gdzie większość postaci jednoczy się w celu ocalenia świata w rytm In Dreams Roya Orbisona.
Choć seria nie odniosła komercyjnego sukcesu na miarę globalnych hitów, jej wyjątkowy rozmach sprawia, że z czasem może zostać uznana za jeden z najważniejszych blockbusterów ostatnich lat, czego dowodem jest bardzo ciepłe przyjęcie przez pięciosmakową publiczność. Pozostaje mieć nadzieję, że filmy przyciągną nową widownię za pośrednictwem platform streamingowych i zyskają drugie życie jako dzieła kultowe.
Alienoid
Tytuł oryginalny: Oegye+in 1bu
Rok: 2022
Kraj produkcji: Korea Południowa
Reżyseria: Choi Dong-hoon
Występują: Kim Tae-ri, Kim Woo-bin, Ryu Jun-yeol i inni
Ocena: 4/5
Alienoid: Powrót do przyszłości
Tytuł oryginalny: Oegye+in 2-bu
Rok: 2024
Kraj produkcji: Korea Południowa
Reżyseria: Choi Dong-hoon
Występują: Kim Tae-ri, Kim Woo-bin, Ryu Jun-yeol i inni
Ocena: 4/5