Patrząc w otchłań – recenzja filmu „Albatros” – Berlinale 2021

W ostatnich kilkunastu miesiącach policja stała się bardzo nośnym tematem. Abstrahując od politycznego kontekstu niechlubnej działalności tej organizacji w krajach takich jak USA, Białoruś, czy Polska, to swoje premiery miały także skupione na niej filmy, m.in. francuskie: Nocny konwój Anne Fontaine i Nędznicy Ladj Ly. Ten nurt tamtejszego kina uzupełnia mający premierę w konkursie głównym tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu w Berlinie Albatros Xaviera Beauvois. Czy udał się bardziej niż jego poprzednicy?

Xavier Beauvois w świadomości kinomanów na całym świecie ostatecznie zapisał się przed dekadą, za sprawą Ludzi Boga, nagrodzonych Grand Prix w Cannes i Cezarem dla najlepszego filmu. Film ten opowiadał o męczeństwie ośmiu francuskich trapistów, których klasztor w algierskich górach zostaje oblężony przez islamistów. Wcześniej w Młodym poruczniku (2005) portretował świat paryskiej jednostki kryminalnej kierowanej przez walczącą z depresją po śmierci syna i alkoholizmem inspektor. Z kolei główny bohater Pamiętaj, że umrzesz (1995) był studentem historii sztuki, który za wszelką cenę próbował uniknąć służby wojskowej, bo zanadto cenił ludzkie (w tym swoje) życie, co nie przeszkodziło mu posunąć się do próby samobójczej. Ten krótki przegląd jasno wskazuje jakie są tematyczne zainteresowania Francuza. Nikogo zatem nie może zdziwić fakt, że także w Albatrosie śmierć, przeciwstawiona życiu, staje się tematem przewodnim.

Głównym bohaterem jest Laurent (rewelacyjny Jérémie Renier, pierwszy w tym roku kandydat do Srebrnego Niedźwiedzia), szef policji w małej normandzkiej miejscowości Étretat, w okręgu Hawr. Pierwszym hasłem w Google które wyskakuje po wpisaniu nazwy tej miejscowości są słowa „majestatyczny łuk skalny”, i faktycznie kredowe klify, których wysokość dochodzi do 90 metrów, imponująco górują nad szerokimi, ciągnącymi się kilometrami, kamienistymi plażami. Rokrocznie setki tysięcy ludzi przyjeżdżają tam nie tylko w celach turystycznych, ale także na ślubne sesje. Jedna z takich inicjatyw zostaje gwałtownie przerwana przez spadającego u stóp młodej pary przedstawiciela trzeciej grupy społecznej udającej się tłumnie na klify Étretat – samobójców.

To właśnie ci ostatni stanowią główne zajęcie lokalnego komisariatu żandarmerii. Jak dowiadujemy się w pewnym momencie, w tej półtoratysięcznej miejscowości codziennie (!) dochodzi do jakiegoś samobójstwa. Nic dziwnego, że ciągłe obcowanie ze śmiercią oraz świadomość górowania monumentalnej przyrody nad człowiekiem niszcząco wpływa na psychikę Laurenta. Chociaż jego życie na co dzień wydaje się być ułożone, ma stabilną, dobrze płatną pracę, kochającą narzeczoną i uroczą córeczkę, to otchłań wciąż za nim podąża, a on raz na jakiś czas w nią spogląda. Pod pewnymi względami dramat przedstawiony przez Beauvois kojarzyć się może z prozą H.P. Lovecrafta, gdyż niewypowiedziane i nieokreślone szaleństwo otacza swoimi ramionami małą nadmorską miejscowość, a zwłaszcza nowoczesnego (palącego e-papierosy) Laurenta.

Między zbieranymi z plaży samobójcami, awanturującymi się pijaczkami (w tym epizodzie sam reżyser), nastolatkami na haju szalejącymi bez kasków na motorach, wciąż przewija się kwestia cierpiącego na depresję rolnika Juliena (Geoffrey Sery), który coraz bardziej zaniedbuje swoje gospodarstwo i łamie zarówno krajowej, jak i unijne regulacje. Tworzy się alegoryczna opowieść o spirali choroby, która ciągnie na dno wszystkich, którzy się znaleźli w polu jej oddziaływania. Czy Julienowi lub Laurentowi uda się z niej uciec?

Chociaż reżyser na pierwszym planie umieszcza policjantów, w filmie poza Laurentem poznamy także jego kolegów i koleżankę z komisariatu, to skutecznie unika popadnięcia w gatunkowe klisze. Odrzuca pokusę uatrakcyjniania ekranowych wydarzeń, której uległa chociażby w swoim ubiegłorocznym filmie Fontaine. Pod jakimś względem możnaby skojarzyć całość (pamiętając o oczywistych różnicach jakościowych obu projektów) z Botoksem Patryka Vegi, gdzie też przedstawienie grupy zawodowej (tam lekarzy) było jedynie pretekstem do opowiedzenia o jakimś szerszym problemie (tam aborcji, tu męskiej depresji), a przedstawienie życia zawodowego ograniczone zostało do minimum w postaci krótkich scenek, głównie w pierwszym akcie.

Walka z depresją, samobójstwem i śmiercią w małym nadmorskim mieście przywołuje niechybne skojarzenia z serialem i książką Olive Kitteridge, i w Albatrosie nie brakuje atmosfery podobnej do tej wykreowanej przez Elizabeth Strout i Lisę Cholodenko. Jednak u Beauvois całość jest jeszcze bardziej intymna i zinternalizowana. W momentach, gdy Olive mogła przelewać własne frustracje na otoczenie, Laurentowi to nie przystoi, a Julien jest sam. Poza tym sam fakt tego, że francuski reżyser podejmuje temat depresji mężczyzn, co wciąż jest rzadko poruszaną kwestią, sprawia, że warto na niego zwrócić uwagę. Zwłaszcza, że całkiem mu się to udało.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Albatros

Rok: 2021

Gatunek: obyczajowy, psychologiczny

Kraj produkcji: Francja

Reżyseria: Xavier Beavois

Występują: Jérémie Renier, Marie-Julie Maille, Victor Belmondo i inni

Dystrybucja: Galapagos Films

Ocena: 3,5/5