Ananke – recenzja filmu „53 wojny”

Sytuacja kobiet i równouprawnienie to tematy coraz częściej spotykane we współczesnym kinie. Powoli przyzwyczajamy się, że ukazywane nam są kobiety silne, niezależne, spełnione zawodowo i rodzinnie. Mimo wzrostu popularności feminizmu, ruchu #metoo i wprowadzeniu niepatriarchalnego podziału, nie zawsze wszystko wygląda tak entuzjastycznie jak byśmy chcieli. “53 wojny” znakomicie to udowadniają.

Pełnometrażowy debiut Ewy Bukowskiej inspirowany jest historią Grażyny i Wojciecha Jagielskich przedstawioną z damskiej perspektywy w książce pod tytułem „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym”. Adaptacja opowiada losy małżeństwa, trudniącego się żmudną pracą dziennikarzy. Para jest szczęśliwymi rodzicami dwóch małych pociech. Łączy ich niesamowita namiętność. Początkowo życie wygląda, jakby usłane było pachnącymi różami.

On jest jednak korespondentem wojennym. Nieustannie wyjeżdża na front, w kierunku zagrożonych prawdziwą klęską miejsc. Z każdym wyjazdem Anka coraz bardziej boi się o swojego męża. Zatraca się w sobie, powoli przypominając swój marny cień. Nie sposób opisać kreację stworzoną przez  Magdalenę Popławską innym epitetem niż doskonały. Brawura, o jakiej marzy spora liczba aktorek, traci na swojej wartości dzięki niedoświadczeniu reżyserki, której zdarzają się potknięcia.

Długo by szukać obrazu podobnego do „53 wojen”, bowiem nie ma wielu produkcji dotykających tematu wojny od środka. Nie wiemy, jak wygląda w punkcie zapalnym. Wiemy za to, jak wpływa na kobietę nigdy nieopuszczający strach nią spowodowany. Nieopatrznie jej życie zaczyna kręcić się wokół trzech spraw. W pełnej niepokoju głowie krąży tylko: nieunikniony wyjazd, duże pokłady lęku i nadzieja na bezpieczny powrót. Obawa o to, że kiedyś do drzwi zapuka osoba, która przekaże jej bolesną wiadomość o śmierci ukochanego, utrudnia jej prozaiczne funkcjonowanie. Okazuje się, że bohaterka, nawet nie będąc obecna na wojnie, cierpi na zespół stresu pourazowego. Jak przyznaje Jagielska: “Wojna i to, co ona z nami robi, ma niestety wymiar ponadczasowy, uniwersalny. Zawsze będzie równie niszczycielska dla ludzi, którzy się z nią zetkną, niezależnie od czasów”

W dyskomfort mogą wprawić nas pewne zabiegi twórczyni, ocierające się o kicz. Gdyby pozbyć się ekstremalnych efektów specjalnych, dzieło mogłoby nabrać dużej dozy dojrzałości. Momentami również unaoczniają się braki w scenariuszu, które przeszkadzają w utrzymaniu linearnej narracji. Na ratunek przybywają ascetyczne i zdystansowane zdjęcia Tomasza Naumiaka, ciekawie współgrające z ogromem emocji na ekranie, oprawa dźwiękowa oraz montaż Agnieszki Glińskiej znanej między innymi z “Ataku paniki” Pawła Maślony.

Mimo niedociągnięć, Bukowska swoim debiutem intryguje. Odważnie składa hołd wszystkim kobietom, które trwają przy swoich partnerach, poświęcając swoje plany i ambicje. Choć w obrazie jest wiele niewykorzystanego potencjału, reżyserka w przyszłości ma szansę przekuć go w szczere złoto. To autorka, której warto się przyglądać. Aktualnie jest w trakcie realizacji adaptacji kolejnej książki Grażyny Jagielskiej zatytułowanej “Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku”, na której podstawie powstał dyskusyjny ostatni akt.

Ola Szwarc
Aleksandra Szwarc

53 wojny

Tytuł oryginalny: „53 wojny”

Rok: 2018

Gatunek: dramat

Kraj produkcji: Polska

Reżyser: Ewa Bukowska

Występują: Magdalena Popławska, Michał Żurawski, Krzysztof Stroiński i inni

Dystrybucja: Next Film

Ocena: 3/5