Podsumowanie roku 2019: TOP 20 dystrybucja

To był dobry rok dla kina. Rok pięknych skromnych filmów. Rok dzieł skutecznie docierających do jądra społecznych niepokojów. Rok, w którym Netflix w końcu wszedł na salony, po „Romie” przyszły znakomite „Historia małżeńska” i “Irlandczyk”. Rok udowadniający, że piękno, dobro i mądrość nie znają ograniczeń, że wybitne i poruszające obrazy mogą tworzyć Amerykanie, Francuzi, Japończycy, Koreańczycy, a nawet Polacy i Rumuni. Rok besztający wszystkich tych, którzy sądzili, jak Peter Greenaway, że kino umarło - to nieprawda, ono wciąż żyje, rozwija się, sięga do swej historii, wybiega w przód, ewoluuje, odpowiada na pytania i kpi sobie z naszych przyzwyczajeń, wznieca dyskusje i porusza emocjonalne struny. Poniżej znajdziecie Szanowni Czytelnicy dwadzieścia najlepszych filmów z polskiej dystrybucji kinowej minionych 12 miesięcy według redaktorów Pełnej Sali. O wszystkich mogliście przeczytać na naszych łamach, ale czy wszystkie widzieliście?

20. Synonimy

Reżyseria: Nadav Lapid

Dystrybucja: Aurora Films

“Synonimy” są dziełem nierównym, chwilami przesadnie idącym w eksperyment i chorującym na nadmiar treści, ale jednocześnie żywym i energetycznym. Szukają niepokornie swojej drogi i stają się niewygodnym kamykiem w bucie. W pierwszych chwilach wydają się reinterpretacją klasycznej nowofalowej bajki o trójkącie miłosnym, jakim było Jules i Jim François Truffauta, by potem zamienić się w The Square kręcony przez Godarda z czasów Szalonego Piotrusia i Amatorskiego gangu. Lapid z filozofującego mędrca umie w przeciągu sceny zamienić się w podpitego kloszarda, by zaraz udać, że nic się nie stało i udawać przykładnego studenta językoznawstwa kryjącego za plecami już następny psikus. Jego gierki przynoszą chwilami naprawdę zaskakujące efekty, choćby wtedy, gdy podczas zamawiania panini z kurczakiem Yoaw opowiada o swoich  korzeniach, Auschwitz i syjonistycznym marzeniu o samowystarczalnych kibucach na pustyni. Mimo że zeszłoroczny laureat Złotego Niedźwiedzia nie jest produkcją pozbawioną wad i z pewnością o kilkanaście minut przeciągniętą, to pozostaje intrygująco chropowatym i chaotycznym studium psychiki imigranta oraz antytezą wystudiowanych, klinicznych, niemal akademickich filmów starych mistrzów. Reżyser nadal musi poszukiwać złotego środka, nauczyć się umiaru i samodyscypliny, ale najważniejsze, że czuć tu serducho.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk

19. Boże Ciało

boże ciało plakat

Reżyseria: Jan Komasa

Dystrybucja: Kino Świat

Historia Daniela, który udaje księdza odniosła duży sukces artystyczny i frekwencyjny oraz znalazła się na liście finalistów do Oscara w kategorii film międzynarodowy. Bohater filmu jak jakiś „jeździec znikąd” wkracza w zamkniętą, pogrążoną w martwocie społeczność wioski, wzbudzając w niej ferment, który dawno był jej potrzebny. Cała społeczność umęczona jest nieprzepracowaną traumą oraz podzielona niewyjaśnionymi sprawami. Dramatyczna przeszłość rzuca się cieniem niewybaczonych win i bolesnych pretensji, oddziałując w negatywny sposób zarówno na młodych, jak i starych. Biada jednak temu, kto osiągnięte status quo spróbuje naruszyć, biorąc na serio naukę Chrystusa o przebaczeniu i miłości bliźniego. Boże Ciało zachwyca od strony wizualnej oraz błyszczy dzięki obsadzie aktorskiej. Film Komasy można odczytać jako wypowiedź na temat Kościoła, jednak nade wszystko jest to ciekawa wypowiedź o rolach społecznych oraz o tym jak szata nie tylko zdobi człowieka, ale niekiedy daje mu zupełnie nowy status, uzależniony od pełnionych funkcji. W gruncie rzeczy jest to film bardzo gorzki i pesymistyczny. Możesz próbować czynić dobro, ale ostatecznie na niewiele to się zda. Podłość i agresja są silniejsze – i w ludziach i w tobie samym.

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar (Snoopy)

18. Ból i blask

Reżyseria: Pedro Almodóvar

Dystrybucja: Gutek Film

Bohaterem najnowszego filmu Pedro Almodóvara jest Salvador Mallo, podstarzały reżyser filmowy, w rewelacyjnej kreacji Antonio Banderasa. Wydaje się, że największe sukcesy ma on już za sobą. Od lat niczego nie nakręcił. Spowodowane jest to może nie tyle niemocą twórczą – wciąż przecież coś pisze – co problemami zdrowotnymi. Do bólów fizycznych dochodzą jeszcze depresja, stany lękowe i inne psychiczne problemy. Czy można sobie z tym wszystkim poradzić – nie tylko za pomocą leków, ale i narkotyków? A może da się te wszystkie bóle oświetlić blaskiem tworzenia i przekuć w sztukę? Legendarny hiszpański reżyser w tym bardzo osobistym filmie próbuje zgłębić to jak pamięć i tożsamość kształtują sztukę, są źródłem inspiracji i tematów poruszanych w twórczości artystycznej. Jednocześnie w licznych retrospekcjach do czasu dzieciństwa filmowego Salvadora, podróżuje w przeszłość, jakby chciał na nowo uchwycić tamtejsze wrażenia, uczucia i pragnienia. Opowiadając o tym wszystkim Almodóvar jest zaskakująco wyciszony, żeby nie powiedzieć „ugrzeczniony”. podąża ścieżką kina obyczajowego, nie stroni od melodramatyzmu, który tylko niekiedy stara się łagodzić poczuciem humoru i pewnym dystansem do siebie samego. Film jest po prostu piękny: potrafi wzruszyć opowiadaną historią i zachwycić estetyką obrazu. Sprawia przy tym wrażenie bardzo szczerego, co sprawia, że jesteśmy w stanie zaakceptować te może niezbyt oryginalne, a nawet nieco tanie chwyty, jakimi się posługuje. I chociaż nie mówi nam może Pedro nic ponad to, co lepiej i ciekawiej zrobili przed nim inni twórcy, to jego najnowsze dzieło potrafi zachwycić miłością do kina i do życia, z jego bólami i blaskami.

 

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar (Snoopy)

17. Schyłek dnia

schyłek dnia

Reżyseria: László Nemes

Dystrybucja: Gutek Film

László Nemes tak jak w Synu Szawła znów przykleja kamerę do swojej postaci i każe widzowi razem z nią podróżować po historii. Tym razem jednak bohaterka wcale nie zna dobrze otaczającej rzeczywistości, w związku z czym razem z nami będzie odkrywać kolejne jej fragmenty. Poczujemy zagubienie, będziemy musieli zapamiętywać twarze, podsłuchiwać, kalkulować. „Schyłek dnia” stanie się testem dla naszej koncentracji, lecz nawet gdy zgubimy się w gąszczu treści, pozostanie nam przecież to, co rejestruje oko. Ten film to nieustanny ruch, splot kolorów, fotogeniczny koktajl scen, raz rodem z podręcznika, kiedy indziej ze snu. I chyba właśnie oniryzm sprawił, że polubiłem ten film bardziej niż poprzednie dzieło Nemesa. Złamanie realistycznej otoczki wcale nie odbiera historycznemu tłu autentyczności, a wręcz przeciwnie – pozwala metaforom budować pomosty między kiedyś i dziś.

Adrian Burz
Adrian Burz

16. Sny wędrownych ptaków

Reżyseria: Ciro Guerra

Dystrybucja: Against Gravity

W Snach wędrownych ptaków o rękę ukochanej zabiega jeden z osadników kolumbijskiej wioski, Rapayet. Aby uzbierać zacny posag składający się z dziesiątek sztuk bydła, naszyjników i udekorowanych odświętnie mułów, zachęcony przez swojego kuzyna mężczyzna decyduje się prowadzić intratny biznes narkotykowy. Kuszący luksusem i komfortem zglobalizowany standard życia stanie przed nim otworem. Wybór Rapayeta odbierany jest z nieufnością przez miejscową społeczność Wayúu. Już na pierwszy rzut oka widać, że wielkim atutem tego filmu gangsterskiego będzie możliwość intymnego spotkania z nieznaną kulturą. Znaczące jest tu wkroczenie w odległy i obcy widzowi świat pierwotnych kolumbijskich klanów, jak i zetknięcia się z tradycyjnymi pieśniami i rytualnymi tańcami czy ceremoniami pogrzebowymi. Film ukazuje degradujący wpływ kapitalistycznego Zachodu na świat rdzennych mieszkańców Kolumbii. Chaos powoli wydobywa się na powierzchnię, zapowiadając krwawy konflikt. Znamionują go sceny, w których przodkowie objawiają się w snach, a za dnia pojawianie się kardynała pąsowego, ptaka o czerwonym upierzeniu, zwiastuje konieczność rekompensaty wyrządzonych krzywd. Wierzenia ludności tubylczej ujęte w otoczkę realizmu magicznego równoważą racjonalność i surowość obrazu, a całość odciąga obserwatora skutecznie od otaczającej codzienności.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska

15. Złodziejaszki

Złodziejaszki

Reżyseria: Hirokazu Koreeda

Dystrybucja: KPMG

Najnowszy film Hirokazu Koreedy przyniósł mu wreszcie Złotą Palmę w Cannes. I chociaż wielu fanów tego reżysera kręci nosem, że film ten nie należy do jego najlepszych dokonań, ma on sporo wielbicieli na całym świecie. Złodziejaszki potrafią bowiem głęboko poruszyć oraz dać do myślenia. Japoński reżyser pokazuje kolejną już „nietypową” rodzinę – tym razem składającą się z biedaków, złodziejaszków i kombinatorów, których łączą nie tyle więzy krwi, co wspólny los wykluczonych na margines społeczeństwa. Po raz kolejny Koreeda pyta o to, co buduje rodzinę, jakie więzy są najważniejsze. Tak charakterystyczny dla japońskiego twórcy oszczędny, acz czuły sposób opowiadania nie upiększa jednak opowiadanej historii. Film stawia bowiem ciekawe pytania, pokazuje jak skomplikowaną sprawą jest moralność i problematyzuje zasady, na których zbudowaliśmy nasze społeczeństwo, z rodziną jako jej podstawową komórką. W tym wszystkim jest to również film o poszukiwaniu miłości i czułości oraz o budowaniu bliskości. A opowiedzieć o tym bez nadęcia i sentymentalizmu to duża sztuka.

Paweł Tesznar (Snoopy)
Paweł Tesznar (Snoopy)

14. Jutro albo pojutrze

jutro

Reżyseria: Bing Liu

Dystrybucja: Against Gravity

Jutro albo pojutrze to nasze odkrycie 15. Millennium Docs Against Gravity, zgodnie uznane przez redakcję za najlepszy film  tamtej edycji festiwalu. Obraz doceniło później nie tylko jury, ale i publiczność, a wśród następnych nagród warto wymienić choćby nominację do Oscara. Prawdopodobnie dopiero to ostatnie wyróżnienie przypieczętowało możliwość zobaczenia filmu w kinowej dystrybucji. Bo to nie tylko dzieło o jeżdżeniu na deskorolce, a przede wszystkim wzruszający zapis dorastania głównych bohaterów w świecie nieszczędzącym im cierpień i problemów. Autentyczności dodaje to, że za realizację odpowiedzialny jest jeden z bohaterów, który trzymał kamerę podczas wielu ekstremalnych wyczynów na desce. Nie obawiajcie się zatem, że to hermetyczny film tylko dla pasjonatów. To jeden z tych seansów, które długo zostają w pamięci.

Krystian Prusak
Krystian Prusak

13. Niewidoczne życie sióstr Gusmão

Reżyseria: Karim Aïnouz

Dystrybucja: Aurora Films

Najbardziej ewidentną zaletę Niewidocznego życia sióstr Gusmão stanowi wysmakowana warstwa wizualna, za którą odpowiada tu Hélène Louvart, znana m.in. z pracy nad Piną Wima Wendersa czy Szczęśliwym Lazzaro Alice Rohrwacher; kto widział ten drugi, może mieć pojęcie, jakiej estetyki spodziewać się u Aïnouza. Zdjęcia są tu delikatne, nie zwracają na siebie uwagi, ale pomagają kreować melancholijny rytm filmu, który wiele pamiętnych kadrów zawdzięcza intensywnym barwom, przede wszystkim zieleniom i pięknie z nimi kontrastującej ciemnej czerwieni. Pochwały należą się też za kostiumy (z naciskiem na sukienki) i scenografię – rewelacyjnie wykorzystaną zwłaszcza we wspaniałej scenie w restauracji – które również mają niemały udział w estetycznym doznaniu, jakiego dostarcza seans.

Niewidoczne życie sióstr Gusmão dotyka uniwersalnych problemów międzyludzkich relacji. Aïnouz przez cały czas trwania konsekwentnie stawia na pierwszym planie bohaterki, wielkie tematy (takie jak trudną sytuację kobiet w Brazylii) traktując jedynie jako tło, a nie właściwy przedmiot opowieści – to realia wspomagają tu indywidualną historię, a nie indywidualna historia służy do odmalowania realiów. Takie rozłożenie akcentów cieszy o tyle, że bodaj największą siłę obrazu stanowi jego nostalgiczny nastrój, na który duży wpływ ma też narracyjny leitmotiv pisanych przez jedną z bohaterek listów. Nie tylko pozwalają one sprawnie zaznaczyć upływający czas, ale też uwypuklają rozłąkę sióstr, przybliżając je emocjonalnie do widza, oraz stanowią podstawę świetnego, prawdziwie poruszającego epilogu – wraz ze wspomnianą sceną w restauracji najmocniejszego fragmentu filmu.

Jędrzej Sławnikowski
Jędrzej Sławnikowski

12. Szczęśliwy Lazzaro

lazzaro

Reżyseria: Alice Rohrwacher

Dystrybucja: Aurora Films

Co to znaczy być szczęśliwym? Dla Lazzaro szczęściem może być rodzina, przyjaciele i kubek kawy po pracowitym dniu; wspólne nocne śpiewy, a czasem samotna chwila spędzona pośród dziewiczych pagórków. Czy Lazzaro jest szczęśliwy, czy tylko naiwny? Alice Rohrwacher stworzyła dzieło niebanalne, promieniujące spokojem i ciepłem, a jednocześnie dotykające istotnych spraw współczesnego świata – miejsca pełnego wyzysku, niesprawiedliwości, chciwości. Zjawiskowe zdjęcia Hélène Louvart kręcone na taśmie 16 mm łączą archaiczny styl z nowoczesnością i składają się na pastelowy portret czasów, gdy zaufanie i dobroć odbierane są jako naiwne i staroświeckie. I choć Włoszce zdarza się operować prostymi alegoriami, ocierając się o banał, to jest to poetyka równie rozczulająca co główny bohater tego pięknego wizualnie i mądrego filmu. Łagodnego i unikającego oskarżycielskich tonów, a jednak humanistycznie przejmującego. Z seansu Szczęśliwego Lazzaro widz nie wyjdzie wzbogacony o wiedzę, jak żyć szczęśliwie. Obserwując spokój ducha bohatera, zatęskni być może za utraconą rzeczywistością, w której dobre uczynki znaczą więcej niż garść dolarów, a uniezależnienie się od potrzeb materialnych jest prawdziwą wolnością.

Wojciech Koczułap
Wojciech Koczułap

11. Midsommar. W biały dzień

Reżyseria: Ari Aster

Dystrybucja: Gutek Films

W ubiegłym roku do polskich kin zawitały trzy drugie dzieła młodych amerykańskich reżyserów kojarzonych z nową falą kina grozy. Szybko okazało się, że nieświęta trójca Ari Aster – Robert Eggers – Jordan Peele nie tylko za nic ma gatunkowe łatki, ale i z łatwością dorównuje albo nawet przebija poziom swych debiutów, ustawiając poprzeczkę niebotycznie wysoko dla kolejnych adeptów sztuki filmowego straszenia.

Plasujący się najniżej w naszym podsumowaniu Ari Aster powraca wprawdzie do tematu rodziny – fascynacja którym zaowocowała wybitnym debiutem Dziedzictwo. Hereditary – jednak w Midsommar. W biały dzień na pierwszy plan wysuwa problematykę przeżywającego kryzys związku stojącego przed koniecznością podjęcia fundamentalnej decyzji: zostać ze sobą czy zerwać? Partnerski dramat usadawia Aster w niecodziennej scenografii, malowanej światłem europejskiej głuszy widzianej okiem utalentowanego Polaka, Pawła Pogorzelskiego. Jednak nie koniec na tym. Korowód blond piękności przyodzianych w śnieżnobiałe suknie, tajemniczy kult i niepokojąco uśmiechnięta społeczność odcięta od świata zewnętrznego – Amerykanin dobrze odnajduje się w podszytych groteską tonacjach, odważnie sięgając po estetykę folk horroru. Kłania się zacnym klasykom, ale też dokłada własny kamyczek do ogródka tego obłąkanego nurtu kina grozy. W rytm precyzyjnie odmierzonych kroków, drogą wspólnotowego wtajemniczenia wijącą się poza drzwiami percepcji, podąża zatem relacja bohaterów, Christiana (Jack Reynor) i Dani (znakomita Florence Pugh). Jaki jest efekt tego zadziwiającego połączenia? Zdecydowanie jeden z najbardziej sugestywnych filmów roku.

Wojciech Koczułap
Wojciech Koczułap

10. To my

to my

Reżyseria: Jordan Peele

Dystrybucja: UIP

Druga fabuła Jordana Peele’a od początku napawała nas niepokojem. Czy komik po wybitnym debiucie przetrwa test drugiego filmu? Czy nie będzie się powtarzał? Jak, zwiększenie skali opowieści zweryfikuje jego scenopisarskie zdolności? „To my” nie tylko nas nie zawiodło, nie tylko nie pozostawiło nas obojętnym, a po prostu zachwyciło. Twórca wziął na warsztat równie stary co trudny w użyciu motyw doppelgangera i wykorzystał to jako podstawę fascynującej, jednoznacznej historii. „To my” nie jest może tak perfekcyjnie przemyślane w każdym najdrobniejszym szczególe, jak Uciekaj, ale wynagradza to faktem, że jest autentycznie straszne. Zwłaszcza w pierwszej części, wykorzystującej motyw kina home invasion i czerpiącej garściami z Funny Games Michaela Hanekego, groza nie opuszcza nas ani na chwilę. Produkcja, jak przystało na dzieło, stworzone przez standupera jest niezwykle zabawna, lecz każdy dowcip i gag coś wnosi i coś mówi. Zwłaszcza scena z klasykiem NWA „Fuck The Police” i wcześniejszą rozmową o Beach Boys zagości prawdopodobnie w historii kinematografii. Nie mniej ważne jest wybitne aktorstwo. Nagrodzona Oscarem Lupita Nyong’o gra w podwójnej roli swoją życiówkę i nie ma w jej występie ani jednej fałszywej nuty. Ale zachwyca także Winston Duke jako mąż nie czujący się najlepiej w roli głowy rodziny, czy Elisabeth Moss grająca bogatą i zarozumiałą znajomą.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

9. Joker

joker plakat

Reżyseria: Todd Philips

Dystrybucja: Warner Bros. Entertainment Polska

Joker ma wszelki potencjał, aby spodobać się bardzo różnorodnym odbiorcom. Zawieszenie pomiędzy kinem komiksowym a arthouse’owym powoduje, że – choć niewątpliwie niektórzy koneserzy każdej z tych konwencji poczują się zdystansowani – obraz Phillipsa przyciąga zarówno widzów kierujących się nagrodami festiwalowymi, jak i tych z entuzjazmem śledzących rozwój superbohaterskiego uniwersum. Z ducha to film artystyczny: wyraźnie stawia psychologiczne studium ponad widowiskiem i realizuje schemat skupionego dramatu. Jednocześnie jednak pozostaje wierny wymogom uniwersum, wpisując w historię Jokera znane motywy i postaci, takie jak zabójstwo państwa Wayne’ów – z fabularnego punktu widzenia całkowicie zbędne. Owo zawieszenie jest głębsze niż z pozoru mogłoby się wydawać: Joker swą główną wartość buduje na przejęciu narracji arthouse’owej dla opowieści rodem z kina mainstreamowego; dramat psychologiczny zyskuje dodatkowy wymiar dzięki wpisaniu w kontekst mitologii świata superbohaterskiego.

Wojciech Sławnikowski
Wojciech Sławnikowski

8. Pewnego razu... w Hollywood

Pewnego Razu w Hollywood

Reżyseria: Quentin Tarantino

Dystrybucja: Imperial – Cinepix

Quentin Tarantino to człowiek karmiący się celuloidem. Samouk, którego stworzyły tysiące godzin obejrzanych filmów. Choć zawsze pozostawał wierny swojemu stylowi, imał się już wielu konwencji. Pewnego razu… w Hollywood jest jego najbardziej osobistym obrazem, bardzo różniącym się od ostatnich dokonań. To dzieło rozliczeniowe, będące pewnym podsumowaniem całego dorobku. Choć nagminnie korzysta w nim ze swoich ulubionych motywów i tropów, trudno jednoznacznie określić je kinem gatunkowym. Amerykanin pieczołowicie odwzorowuje nie tyle prawdziwe Los Angeles u schyłku siódmej dekady XX wieku, co własne wspomnienie tamtych czasów, oparte na obcowaniu z popkulturą. To magiczny świat, gdzie kino i rzeczywistość przenikają się i wpływają na siebie nawzajem. Zupełnie jakbyśmy znaleźli się w głowie reżysera i przenieśli do czasów i miejsc, które go ukształtowały. Doskonale pamięta on jakie filmy w 1969 roku wypełniały sale kinowe i co przyciągało ludzi przed telewizory, czego nie omieszkał ze szczegółami pokazać na ekranie. Duża część filmu to po prostu swobodne przejażdżki muscle carami po skąpanym w słońcu lub rozświetlonym neonami Mieście Aniołów, w rytm piosenek z kultowego radia KHJ. Kalifornijska metropolia to jeden z głównych bohaterów. 

Ze względu na  wydarzenia z sierpnia 1969, w tej idyllicznej pocztówce nie mogło zabraknąć napięcia, którego apogeum osiągnięto w ostatnim akcie. Tarantino potwierdza wtedy, że potrafi w obrębie jednej sceny nie tylko przestraszyć, rozśmieszyć i poruszyć, ale też zmusić do refleksji na temat tak chętnie przez niego fetyszyzowanej filmowej przemocy. Jako, że tym razem rzadko decyduje się grać na górnych rejestrach, te sceny mają  jeszcze większą moc oddziaływania. 

Gdy tylko reżyser wpadł na pomysł zaimplementowania prawdziwej tragedii do swojego beztroskiego świata, podniosły się głosy oburzenia. Okazało się jednak, że nie mógł tego zrobić z większym wyczuciem. Niesie pocieszenie, ale wywołuje też szczerą tęsknotę oraz oddaje należny hołd ofiarom i czasom w którym przyszło im żyć. Potęga magii kina wygrała ponownie, a jeden z moich ulubionych autorów, po kilku słabszych latach, powrócił w chwale.

Grzegorz Narożny
Grzegorz Narożny

7. Historia małżeńska

Historia Małżeńska plakat

Reżyseria: Noah Baumbach

Dystrybucja: Gutek Film/ Netflix

Noah Baumbach w drugim zrealizowanym z Netflixem filmie przygotował współczesną wersję Sprawy Kramerów i innych klasyków kina rozwodowego. Historia małżeńska to tak zwane wielkie małe kino. Z jednej strony kameralny dramat opowiadający historię małżeństwa artystów, które doszło do ściany i którzy na nowo będą musieli się zdefiniować. Z drugiej jednak każdy znajdzie tu cząstkę siebie.Co znaczące, jest to film o rozpadzie związku i powstaniu nowego życia, swoistym wybuchu supernowej , a nie o konkretnym bohaterze. Nicole (Scarlett Johansson) w otwarciu dostaje więcej czasu, po to, by widz mógł zrozumieć jej decyzję, Charlie za to dominuje w drugiej połowie, kiedy to on musi zrozumieć konieczność zmian w samym sobie. Wbrew obawom, wszak Baumbach portretując samego siebie, niewątpliwie odczuwał potrzebę wybielenia swojego alter-ego, żadna ze stron nie jest tu faworyzowana. Interesująco prezentują się wyniki licznych facebookowych ankiet pod tytułem „Po której stronie byłeś/aś podczas seansu?” widać w nich, że granica przebiega… zgodnie z płcią głosującego. W znakomitej większości kobiety rozumiały Nicole, a mężczyźni Charliego. Legendarna solidarność jajników i plemników w całej okazałości.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

6. Irlandczyk

Irlandczyk plakat

Reżyseria: Martin Scorsese

Dystrybucja: Gutek Film/ Netflix

Irlandczyk to film gęsty tematycznie, trudny, nawet wyczerpujący. Znalazło się w nim miejsce na niezobowiązującą przejażdżkę na przednim siedzeniu vintage cadillaca, sporą dawkę historycznej wiedzy o zapomnianych dziś powiązaniach polityków i świata przestępczego, rewelacyjną sekwencję suspensu, dorównującą choćby zabójstwu Sollozzo w pierwszym Ojcu chrzestnym, i w końcu elegijną spiralę mroku, w którą bez pytań i bez pardonu zabiera nas doświadczony reżyser, prosto do gorzkiego jak piołun zamknięcia. Obraz pięknie sfotografowany przez Rodrigo Prieto, koncertowo zagrany, bez fałszywych nut, przypominający najlepsze dokonania mistrza, jednak wymową zupełnie od nich odmienny. Warto było czekać i ostatecznie odrzucić podejrzenia, że efektem końcowym będą Chłopcy z ferajny w wersji dla seniora. Klasyk w chwili premiery.

Dawid Smyk
Dawid Smyk

5. Lighthouse

lighhouse plakat

Reżyseria: Roger Eggers

Dystrybucja: UIP

Wiele czynników wpływa na niezwykłą atmosferę Lighthouse – przede wszystkim jednak potęgujące uwarunkowaną meteorologicznie szaroburość świata zdjęcia, których autor, Jarin Blaschke, już w Czarownicy: Bajce ludowej z Nowej Anglii dał się poznać jako prawdziwy wirtuoz naturalnego oświetlenia. Tym razem operator, pracując głównie we wnętrzach i w niskim kluczu, komponuje wzmacniające poczucie klaustrofobii kadry o posępnej elegancji, a jednocześnie doskonale używa planów filmowych i różnych perspektyw.

Z Czarownicą łączy ten film też otwartość na interpretacje: w obydwu dziełach reżyser z wielką zręcznością rozrzuca przeróżne tropy, lubując się w kwestionowaniu tego, co widz już wie lub czego się domyśla. Niemożliwe wydaje mi się, żeby przy pierwszym seansie podążyć wszystkimi możliwymi do wytyczenia w Lighthouse ścieżkami. Interpretacja tego obrazu zależy więc w dużej mierze od widza. Jedni zobaczą w nim tylko dwóch wariujących mężczyzn, może usłyszą echa Lśnienia (od czasu Jacka Nicholsona nikt tak nie biegał z siekierą!), inni będą tęsknie zerkać na motyw światła, myśląc o pewnym rekwizycie z Pulp Fiction, jeszcze inni dopatrzą się fallicznych kształtów w wyglądzie tytułowej budowli.

Jędrzej Sławnikowski
Jędrzej Sławnikowski

4. Parasite

Parasite

Reżyseria: Bong Joon-ho

Dystrybucja: Gutek Film

Bong Joon-ho postanawia powtórzyć to, co udało mu się w hollywoodzkim filmie Snowpiercer: Arka przyszłości, pod płaszczykiem rozrywkowego kina gatunkowego, przemyca analizę problemów klasowych współczesnego świata. Tym razem nie sięga jednak po poetykę fantastyczno-naukową, ale decyduje się na brutalny thriller osadzony we współczesnej Korei, gdzie żyjący w suterenach biedacy, mijają się co dzień na ulicach z bogaczami zamieszkującymi podmiejskie wille. Film Bonga ogląda się naprawdę świetnie, tempo nie pozwala widzowi na chwilę nudy, intrygi są przemyślane w najdrobniejszych detalach i poprowadzone w efektowny sposób. Dodatkowej rozrywki podczas seansu dostarcza zabawa formą kina gatunkowego, jak i sposobami narracji. Bez cienia wątpliwości Parasite ma w sobie sporo świeżości i jest kapitalnie zrealizowany.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

3. Portret kobiety w ogniu

Reżyseria: Céline Sciamma

Dystrybucja: Gutek Film

Od debiutanckiego filmu reżyserki (Lillie wodne) minęło 12 lat i od tego czasu zdążyła ona zbudować sobie image artystki mocno zaangażowanej społecznie. Kobieta chętnie opowiada historie trudnego dojrzewania młodzieży z marginesu społecznego i dzieci przedmieść. Podobne elementy pojawiają się kolejno w Chłopczycy, Girlhood oraz animacji Nazywam się Cukinia, której Sciamma jest scenarzystką. Najnowsze dzieło jest więc sporą odskocznią od dotychczas wypracowanego schematu, co sama autorka zdaje się podkreślać w wywiadach.

Portret kobiety w ogniu nie jest kolejną historią o tym, że dla odważnych kobiet nie ma rzeczy niemożliwych, nie jest też typowym kinem kostiumowym czy historycznym. Jest to pewnego rodzaju fantazja, hołd oddany malarkom historii, tym znanym i tym zapomnianym. Jest to jedno wielkie uogólnienie, oderwane od realiów historycznych, przy jednoczesnym ich zachowaniu. Próba opowiedzenia odwiecznej historii kochanków, osadzonej w XVIII wieku, językiem współczesnej kobiety. Co więcej, z pomocą przychodzi zastęp utalentowanych aktorek, przede wszystkim Noémie Merlant i Adèle Haenel, a także autorka malowniczych zdjęć – Claire Mathon. Razem tworzą dzieło, wobec którego ciężko jest przejść obojętnie.

Ania Grudziąż
Ania Grudziąż

2. Faworyta

faworyta_plakat

Reżyseria: Jorgos Lantimos

Dystrybucja: Imperial – Cinepix

Jorgos Lantimos pierwszy raz sięgnął po zabawę gatunkami. Dramat połączył z historią, a kostiumy z komedią. Ta mieszanka wybuchowa sprawiła, że Faworyta jest jednym z najlepszych filmów tego półrocza. Niesamowita gra aktorów, którzy doprowadzili swój kunszt na wyżyny, wyeksponowała soczystość scenariusza. Ewenement w historii światowego kina – trio, jakie tworzą Olivia Colman, Emma Stone i Rachel Weisz wzbudza nawałnicę wrażeń. Wisienką na torcie okazały się być drugoplanowe role męskie Nicholasa Houlta oraz Roberta Harleya. Skala absurdu i intryg została spotęgowana dzięki użyciu obiektywu szerokokątnego. XVIII wiek oczami greckiego reżysera to obraz niezwykle zabawny, uwspółcześniony z lekkim przymrużeniem oka. Fluktuacja muzyki Eltona Johna i Jana Sebastiana Bacha igra z naszym wyobrażeniem starych dziejów, w których Anna Stuart zasiadała na tronie, a kraj przez nią rządzony pogrążony był w wojnie z Francją. Najnowszy film Lanthimosa w niczym nie przypomina Marii Antoniny Sofii Coppoli. Ma w sobie o wiele większą klasę, udowadnia, że jeans dobrze wygląda na sukni sprzed dwustu lat.

Ola Szwarc
Ola Szwarc

1. Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy

barbarzyńcy plakat

Reżyseria: Radu Jude

Dystrybucja: Aurora Films

W obrazie Jude są sceny, które nie powinny działać w filmie fabularnym. Sceny skrupulatnego gromadzenia informacji ze źródeł, oglądania kronik, czytania długich fragmentów z literatury faktu na głos. Pokazany z pietyzmem proces dochodzenia do prawdy i próby odnalezienia w niej artyzmu całkowicie angażuje widza w codziennie życie fikcyjnej reżyserki, opowiadającej o rzeczywistych zdarzeniach. Finał filmu jest porażający i idealnie wieńczy proces, którego byliśmy świadkami podczas seansu. Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy jest dziełem trzeźwej obserwacji, wyważonym i silnie zakorzenionym we współczesności, przez co dla dużej części naszej redakcji okazał się także tym najważniejszym w roku 2019.

Dawid Smyk
Dawid Smyk