Un siciliano vero – recenzja filmu „Zdrajca”

Przestępczość zorganizowana to jeden z tych tematów, które kino szczególnie sobie upodobało. Do jego najbardziej uznanych i wciąż bardzo rozpoznawalnych realizacji należą takie klasyki jak Ojciec chrzestny, Dawno temu w Ameryce czy Chłopcy z ferajny. Jednak w XXI wieku, tak jak w przypadku innych gatunków i tematów, coraz częściej stawiane jest pytanie, czy można jeszcze powiedzieć coś nowego? Na gruncie opowiadania o mafii najważniejszym obrazem potwierdzającym, że można, była dotychczas Gomorra Matteo Garrone. Rok 2019 przyniósł kolejną włoską produkcję ciekawie poszerzającą ten temat – Zdrajcę w reżyserii Marco Bellocchio.

Film jest biografią Tommasa Buscetty, jednego z pierwszych mafiosów, który zdecydował się złamać omertà, czyli zmowę milczenia, i współpracować z prokuraturą. Jego zeznania doprowadziły do procesu sądowego uznawanego za największy w historii i nazywanego Maksiprocesem. Bellocchio zawiązuje akcję kilka lat wcześniej, pokazując, co do tego wydarzenia doprowadziło. Zdrajca zaczyna się od sekwencji uroczystego spotkania przedstawicieli „starej” mafii z Palermo i „nowej” mafii z Corleone, mających dogadać się i zapobiec wielkiej wojnie klanów. Cel nie zostaje osiągnięty i wkrótce najważniejsze persony mafii z Palermo zostają zamordowane – Bellocchio ogrywa te zabójstwa z użyciem licznika ofiar – a kierownictwo cosa nostry przejmuje szef mafii z Corleone, Salvatore Riina.

Reżyser rozciąga swoją 2,5-godzinną opowieść na dwie dekady, ale sercem filmu pozostają sceny z Maksiprocesu z lat 1986-1987. Bellocchio przyjął tu strategię skrupulatnej rekonstrukcji tego zdarzenia, poczynając od wyglądu ogromnej sali sądowej przez kwestie mówione po casting oparty na fizycznym podobieństwie aktora do bohatera (dla odczucia precyzji tej rekonstrukcji polecam porównać sceny z filmu z dostępnymi w internecie materiałami telewizji RAI na temat Maksiprocesu). O sile tych sekwencji stanowi jednak nie tyle autentyczność rozgrywających się zdarzeń, co bijąca z nich energia. Bellocchio nadał im odpowiednią dynamikę, już na samym początku zakłócając odczytywanie listy oskarżonych przez akt protestu ze strony jednego z więźniów, a potem wielokrotnie pozwalając sali sądowej pogrążyć się w chaotycznym zgiełku (np. gdy żony mafiosów awanturują się na widowni). Efekt rewelacyjnie podkręca pełna temperamentu gra aktorska i żywa gestykulacja, zwłaszcza ze strony usiłującego zaprowadzić porządek sędziego.

Procesy sądowe zajmują sporą część metrażu Zdrajcy, ale Bellocchio zadbał o ich urozmaicenie. Sam Maksiproces rozgrywa w pięciu scenach, poczynając od zarysowania dynamiki sali sądowej przy liście obecności, następnie wprowadzając zeznania Buscetty, konfrontując go z jednym z mafiosów, wprowadzając drugiego świadka, wreszcie kropkę nad i stawiając ogłoszeniem wyroku. Widać w tej sekwencji ogromne wyczucie dramaturgiczne. Już na początku reżyser wyróżnia spośród aresztantów kilka twarzy, które służyć będą za swoiste pars pro toto wszystkich (356) oskarżonych – to na nich będzie później kierować kontrujęcia dla pokazania reakcji mafiosów na zeznania Buscetty. Wśród tych kilku osób warto wspomnieć Luciana Leggio, legendarnego bossa (był szefem mafii z Corleone przed Salvatore Riiną), który w Zdrajcy wykłóca się o palenie cygara i niemożność spojrzenia sędziemu w oczy, oraz byłego przyjaciela Buscetty Giuseppe „Pippo” Calò, który na początku wojny zmienił strony, a w trakcie procesu zażyczył sobie konfrontacji z Buscettą. Scena ta, następująca niemal w samym środku filmu, stanowi zarazem jego apogeum – to starcie dwóch zdrajców: Buscetty, zdrajcy organizacji i Calò, zdrajcy przyjaciela. Aktorzy Pierfrancesco Favino i Fabrizio Ferracane, którym reżyser powierza ten pojedynek, choć znakomici na przestrzeni całego filmu, najjaśniej lśnią właśnie w tym momencie, przepychając się nawzajem na obelgi, kłamstwa i emocje. Można tę scenę oglądać w kółko.

Po konfrontacji następuje przesłuchanie drugiego świadka, Salvatore Contorno, które Bellocchio, pokazawszy już mechanizm i dynamikę procesu oraz osiągnąwszy emocjonalny szczyt w trakcie poprzedniej sceny, musiał rozegrał nieco inaczej. Nacisk w tej scenie został zatem położony na sycylijski dialekt bohatera, niezrozumiały dla części pochodzących z północy kraju prawników. Także sceny z późniejszych rozpraw nie powielają rozwiązań wykorzystanych w Maksiprocesie: raz Buscetta usiłuje wejść w konfrontację z oskarżonym bossem, ale ten nie daje się sprowokować, drugi raz sam świadek staje się ofiarą imponującej tyrady retorycznej adwokata. Sceny sądowe w Zdrajcy zachowują dzięki tej różnorodności odpowiednią dynamikę, stanowiąc przy tym najmocniejsze fragmenty filmu.

Bellocchio ukazuje mafię w krytycznym punkcie jej historii. Zeznania Buscetty sprawiły, że wielu mafiosów musiało wreszcie ponieść konsekwencje swoich czynów. To właśnie na nie reżyser kładzie nacisk, inscenizując większość zabójstw nieefektownie, w ramach wspominanej sekwencji na początku filmu, nieporównanie krótszej niż sceny z procesów. Bellocchio obrazuje też dwie drogi, którymi podążały wyobrażenia poszczególnych bohaterów na temat cosa nostry, buduje porównanie między honorowymi zasadami mafii z Palermo a barbarzyńskimi metodami mafii z Corleone. Pozostaje przy tym wycofany, nie romantyzuje gangsterskiego życia ani nie idealizuje „starej, dobrej mafii”, tak jak to kino wielokrotnie czyniło. W Zdrajcy życie poza prawem nikomu ostatecznie nie popłaca.

Jest też film Bellocchio portretem postaci Tommasa Buscetty, z którego Pierfrancesco Favino wydobywa rozmaite niuanse. Szczególnie przejmująco wypada krótki monolog w trakcie konfrontacji z Pippo Calò, w którym bohater odpiera argument, że zeznaje dla zysku, wyliczając wszystko, co stracił. Zwłaszcza na początku filmu reżyserowi świetnie się udaje charakteryzować Buscettę poprzez detale: pokazuje jego dumę, gdy ten przy aresztowaniu poprawia brazylijskiego policjanta źle wymawiającego jego nazwisko; jego przestępcze doświadczenie, gdy na pierwszym spotkaniu z odbierającym zeznania sędzią Falcone automatycznie podaje mu potrzebne dane w odpowiedniej kolejności; jego kompleksy, gdy podczas ostatniego procesu tłumaczy swój brak elokwencji przerwaną edukacją. W pewnym momencie Buscetta mówi: „Znam całe Włochy. A raczej wszystkie więzienia we Włoszech”. Favino miesza w portrecie bohatera dumę z własnej tożsamości (widoczną choćby w stwierdzeniu, że nie jest „skruszonym” mafiosem, a jedynie występuje przeciw zdrajcom ideałów cosa nostry) z żalem za utraconą możliwością spokojnego życia.

Zdrajca to film interesujący na wielu poziomach i z pewnością zachęcający do samodzielnego zagłębienia się w historię sycylijskiej mafii, a elektryzujące sceny procesów powinny znaleźć się w kanonie kinowych rozpraw sądowych. Niestety, reszta filmu jest dość nierówna i obok momentów znakomitych (tyrada siostry Buscetty, której zabito niewinnego męża) znajdują się tam liczne dłużyzny (większość wątku amerykańskiego). Również początek bywa trudny odbiorczo z uwagi na przytłaczającą ilość dat i nazwisk, które co prawda Bellocchio wprowadza z użyciem napisów na ekranie, ale i tak zorientowanie się we wszystkich bohaterach (z których spora część chwilę później ginie) to twardy orzech do zgryzienia. Jako całość jednak Zdrajca doskonale się broni i z powodzeniem może znaleźć swoje miejsce w klasyce kina gangsterskiego.

Jędrzej Sławnikowski
Jędrzej Sławnikowski

Zdrajca

Tytuł oryginalny: „Il traditore”

Rok: 2019

Gatunek: dramat, gangsterski

Kraj produkcji: Włochy, Brazylia, Francja, Niemcy

Reżyseria: Marco Bellocchio

Występują: Pierfrancesco Favino, Fabrizio Ferracane, Luigi Lo Cascio i inni

Dystrybucja: Gutek Film

Ocena: 3,5/5