„Zdecyduj się” – w drodze na Oscary: Estonia

"Zdecyduj się", reż. Liina Trishkina

Ocena: 4/5

Są różne klucze wybierania oscarowego kandydata. Niektóre komisje kierują się rozpoznawalnością twórcy, inne budżetem i fajerwerkami. inne czują, że pomóc im może opowieść o jakimś ważnym momencie z historii. Jakość obrazu często nie jest decydującym czynnikiem. Na szczęście w przypadku tegorocznego estońskiego kandydata jest inaczej.

Trzydziestoletni Eric jest całkiem szczęśliwym singlem. Wieczory spędza na alkoholowych libacjach z kolegami za dnia zarabia na nie na budowie. Wszystko zmienia się, kiedy mężczyzna dowiaduje się, że na dniach zostanie ojcem. Zmagająca się z depresją była dziewczyna mężczyzny jest z nim w dziewiątym miesiącu ciąży. Psychiczne problemy, samotność, potrzeba ułożenia sobie życia sprawiają, że kobieta nie chce być matką. Czy Eric jest w stanie z dnia na dzień stać się samotnym ojcem? A może dziecku lepiej będzie u rodziny zastępczej?

Możemy tu zaobserwować pełne podporządkowanie formy treści. Często niedoświetlone ciasne kadry mieszkania, jaskini Erica, kontrastują z bielą i przestronnością szpitala czy sali sądowej. Protagonista chociaż wie że postępuje słusznie to, zwłaszcza na początku, boi się i wstydzi swojej sytuacji. Zwłaszcza, że przyzwyczajone do kulturowego toposu przywiązania matki do dziecka społeczeństwo także nie wie jak się zachować. Bohater szybko staje się niezmiernie samotny i niezrozumiany, chowa się w mroku, unika otwartych przestrzeni, które zostają widzowi skojarzone z czyhającym zagrożeniem.

„Zdecyduj się” to wyciszone kino obyczajowe. Tytułowa decyzja zostaje podjęta dość szybko, można wręcz powiedzieć, że bez zastanowienia, i obraz skupia się na jej konsekwencjach. Obserwujemy prozę dnia codziennego w małym mieszkanku w bloku pod miastem. Reżyserka odrobiła lekcję od Roberta Bentona i jego wybitnej „Sprawy Kramerów” zatem w żadnym momencie nie znajdziemy tu pościgów po gzymsie, czy ukrywania się przed uzbrojonym napastnikiem w wannie. Debiutująca Liina Trishkina zdaje sobie sprawę, że ludzi dotyka najbardziej to co jest im bliskie i realne a opowieść przedstawiona w tej produkcji mogłaby się wydarzyć wszędzie i każdemu z nas.

Marcin Prymas
Marcin Prymas