Krótkowidzki – recenzja filmu „Winona” – WFF

Opustoszała plaża. Cztery dziewczyny rozbijające nań swój obóz. W tle tylko czyjś samochód i dom na wzgórzu. Nie, to nie podbudowa pod kino grozy, choć wokół unosi się jakaś tajemnica. Młode okularnice będą śpiewać, tańczyć, brykać i przede wszystkim rozmawiać, nim zachód słońca zabierze im dzień. Czy z takiego kina może wyjść coś interesującego? Krótko mówiąc: myślałem, że "nie", a czas pokazał, że "i to jak!"

Alexander Voulgaris, twórca filmu, dał się poznać publiczności przede wszystkim jako muzyk, realizując od 2007 roku aż 8 albumów pod pseudonimem The Boy. Mniejsze grono, dla odmiany nie melomanów, a kinofilów, ma prawo kojarzyć jego dwa poprzednie filmy: „Róż” oraz „Nić”. Oba były prezentowane na festiwalu Nowe Horyzonty. Ten drugi wywołał zresztą w redakcji Pełnej Sali nie lada zamieszanie, oskarżony przez część o wizualną grafomanię (zbliżenia ukrywały niedostatki planów) i nadmierne epatowanie przemocą. Sam byłem akurat w obozie broniącym tego nietuzinkowego thrillera science-fiction umiejscowionego w alternatywnej rzeczywistości. Zauroczył mnie oszczędnością w środkach i rewelacyjną, podwójną rolą Sofii Kokkali, która zresztą występuje również w „Winonie”. Jakże, więc mógłbym przegapić ten seans, gdy okazało się, że odwiedzę Warszawski Festiwal Filmowy, gdzie wyświetlany był w konkursie głównym.

Jak już nakreśliłem nieco we wstępie, mamy do czynienia z tak zwanym „kinem gadanym”. Cztery bohaterki trafiają na plażę i wykorzystują dzień, jak tylko mogą. Pływają, grają w gry, fantazjują, wspominają, oddają się rozmowom o swoim mistrzu, Woodym Allenie. Każda nosi grube szkła o ujemnej dioptrii. W czasie seansu staniemy się podglądaczami ich rytuałów. Jeżeli tak jak one kochamy kino, bądź również jesteśmy krótkowidzami, poczujemy się być może częścią wspólnoty. Atmosfera leniwego popołudnia, w zespoleniu z syntetyczną muzyką, otula bohaterki poczuciem beztroski, jednak gdzieś w tle majaczy niepokój. Nie wiadomo, kim jest tajemnicza para obserwująca dziewczyny z okien zaparkowanego nieopodal jeepa. Nie mamy pojęcia kto zamieszkuje pobliski dom. Nie rozumiemy też dlaczego jedna z dziewcząt nagle wpada w płacz. Ta aura od czasu do czasu wyznacza dystans między widzem, a ekranem, potrzebny byśmy poczuli, że w tym obrazie chodzi o coś ponad zabawę kinem.

W przeciwieństwie do „Nici” nowy film Voulgarisa nie zawiera scen gwałtownej przemocy. Jest raczej swobodny, nie atakując oglądającego niczym, czego ten nie byłby w stanie przełknąć. Czasami ma budzić zmieszanie, ale nigdy rzucać się na nas szokującymi ujęciami. Przy tym posiada również przepiękną stronę wizualną. Ziarniste kadry uzyskane dzięki użyciu taśmy 16 mm zostały pokolorowane barwami strojów postaci, roślinnością oraz krajobrazami. Poza nimi zaś niesamowicie prezentują się same bohaterki, gdyż każda z nich posiada inny typ urody, mimo że łączą je tak ukochane przez reżysera okulary. Twórca nie omieszkał powędrować zoomem po ich policzkach, by jeszcze bardziej zaprezentować nam zmienność uczuć.

Jest jedna rzecz, której jak się domyślacie, nie uświadczymy. Fabuły. A jednak „Winona” roi się od opowieści. Tych fikcyjnych i tych prawdziwych. Dziewczęta dają się poznać właśnie dzięki niezwykłym historiom, które wymieniają, a także wyzwaniom, jakie sobie stawiają. Każdy z tych słowotoków jest tak bezpretensjonalny, że aż boję się o tym pisać, by streszczane, nie dotknęły banału. Pewnym jest jednak, że film nie potrzebował skomplikowanej intrygi wiodącej. Sam w sobie jest bowiem na tyle złożony w warstwie symbolicznej, wizualnej czy emocjonalnej, że to wystarcza. Na co wystarcza? A choćby na to, by stać się moim ulubionym filmem bieżącego roku.

Adrian Burz
Adrian Burz
winona plakat

Winona

Rok: 2019

Gatunek: komediodramat

Kraj produkcji: Grecja

Reżyser: Alexander Voulgaris

Występują: Anthi Efstratiadou, Sofia Kokkali, Iro Bezou, Daphne Patakia i inni

Ocena: 4/5