Wędrowne rewolucje – recenzja filmu „Wędrowny kucharz” – WFF

W czasach, gdy kuchnia w wielkich restauracjach często przypomina laboratorium chemiczne, a gwiazdkami Michelina obdarowywane są w dużej mierze nowoczesne, bazujące na molekularności restauracje, równie silny głos pobrzmiewający wśród szefów kuchni nawołuje do powrotu do natury. Nasz słynny Wojciech Modest Amaro, autor książki „Natura kuchni polskiej”, pokazuje jak wielki potencjał tkwi w narodowych zapomnianych specjałach i jak często uważamy za chwasty rośliny, które śmiało można, a nawet warto, wykorzystać w kuchni. Biedrzeniec, rukiew, trawa żubrowa to tylko kilka z wielu przykładów takich roślin.

Lim Ji-ho, bohater dokumentu Park Hye-Ryoung „Wędrowny kucharz”, jest jednym z najwyżej cenionych szefów kuchni w Korei Południowej. Korzystając jednak z anonimowości, jaką daje mu nieuczestniczenie w świecie celebrytów, częściej niż we własnej restauracji gotuje na otwartym powietrzu, przemierzając ojczysty kraj w poszukiwaniu inspiracji dla swoich dań. Poszukując więzi z naturą, zaznajomił się z wieloma właściwościami leczniczymi roślin, a swoją wiedzą dzieli się i wymienia spostrzeżenia z napotkanymi ludźmi.

Na jednej z takich wypraw Lim poznaje Kim Soon-Gyu, starszą energiczną kobietę zbierającą składniki do planowanego obiadu. W zamian za pomoc w przyrządzeniu posiłku babcia wraz z mężem oferuje mu nocleg. Następnego dnia restaurator odwdzięcza się jeszcze większym posiłkiem, co nieuchronnie prowadzi do zaproszenia licznego grona sąsiadów. Początkowy opór części z nich, aby zjeść potrawy sporządzone z niejadalnych, ich zdaniem, roślin, takich jak mchy czy mlecz, przeradza się stopniowo w podziw i zachwyt nad prostotą dań i pomysłowością Lima.

Przypadkowe spotkanie stanie się niespodziewanie początkiem nietypowej przyjaźni, która wbrew moim wcześniejszym przypuszczeniom, staje się de facto osią dzieła Park Hye-Ryoung. W zamian za pomocną dłoń w codziennych obowiązkach, cierpliwe ucho i zwykłą ludzką pamięć, staruszka odwdzięcza się olbrzymią dawką pogody ducha i uszczypliwym dowcipem.

Lim dowiedziawszy się w młodości, że został adoptowany, przez wiele lat szukał rodzonej matki i w osobie Kim odnajduje, jak sam to określa, trzecią mamę. Odtąd dzieli się z nią tym co uważa za najcenniejsze, jedzeniem przyrządzonym z serca a dającym zdrowie, siły witalne i bliskość z przyrodą. To właśnie dla starszej pani przygotowuje jedną z najwspanialszych (a jednocześnie nadal skromnych) uczt w swoim życiu. Przez dwadzieścia cztery godziny samodzielnie przyrządza i serwuje 108 dań. Liczba ta oczywiście nie jest przypadkowa, gdyż w buddyzmie uważana za świętą i magiczną wielokrotnie używana jest w obrzędach.

Siła dzieła Park Hye-Ryoung płynie z niezwykłych osobowości jego bohaterów i relacji jaka ich połączyła. Unikając pokusy szantażu emocjonalnego ujmuje tym, co bije również od samego bohater: prostotą i autentycznością. Pokazuje również fundamentalną wagę rytuału jedzenia i przyrządzania posiłków w budowaniu i utrzymywaniu więzi między ludźmi, jak również jego związek z upamiętnianiem bliskich. Nie wiem, jak Wy drodzy Czytelnicy, ale ja następnym razem zastanowię się dwa razy zanim przejdę się łąką depcząc mlecze.

Krystian Prusak
Krystian Prusak

Wędrowny kucharz

Tytuł oryginalny: „The Wandering Chef”

Rok: 2019

Gatunek: dokumentalny

Kraj produkcji: Korea Południowa

Reżyser: Park Hye-Ryoung

Ocena: 4/5