Rola czołówki – recenzja filmu „Uciekaj!”

Kilka dni temu odbyła się gala rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej, gdzie “Uciekaj!” było jednym z faworytów do zdobycia głównej statuetki. Ostatecznie twórca obrazu - Jordan Peele opuścił Dolby Theatre w Los Angeles ze statuetką za najlepszy scenariusz oryginalny. Czym jednak jest pierwszy od lat horror nagrodzony Oscarem w kategorii nietechnicznej i czy warto dać mu szansę?

Rozmowę o tej produkcji należy zacząć od jej czołówki. To właśnie trwająca sześć minut i trzydzieści sekund początkowa sekwencja stanowi największy dowód koncepcyjnego geniuszu filmu. Została ona podzielona na trzy elementy. W pierwszej z nich towarzyszymy młodemu Afroamerykaninowi podczas nocnego spaceru i stanowi ona wyśmienity przykład tak zwanego otwarcia matrycowego. To miniaturowe streszczenie filmu, serwowane widzom w pierwszych jego minutach, które w pełni zrozumiałe staje się dopiero po seansie. W związku z tym wrócimy do niej za chwilę. Po ponad minutowym muzycznym interludium ilustrowanym obrazem, obserwowanego zza szyby jadącego samochodu, lasu, rozpoczyna się druga część czołówki, gdzie przedstawiani są główni bohaterowie filmu. Przez kilka minut oglądamy w montażu równoległym przygotowania, dwójki młodych – dwudziestoparoletnich – kochanków, do spotkania. Możemy się wtedy przyjrzeć mieszkaniu protagonisty, Chrisa. Dowiadujemy się, że jest fotografem, oglądamy jego prace przedstawiające prozę życia w czarnoskórych dzielnicach Nowego Jorku. Zwracamy też uwagę na dość wysoki standard życia, wskazujący na bardzo dobrą sytuację finansową postaci. Przybycie dziewczyny i gorący pocałunek młodych nie pozostawia wątpliwości, że relacja ta, choć znajduje się w początkowym stadium, układa się nad wyraz pomyślnie.

Zawiązanie akcji jest wręcz naturalną i oczywistą kontynuacją tego, co zostało nam zaprezentowane – zaproszenie do pierwszej wizyty w jej domu rodzinnym, spotkania z jej rodzicami. Chwila, którą przeżyć musi prawie każdy. Uniwersalnie przerażająca.

I oto zostajemy postawieni w sytuacji przywodzącej na myśl klasyczne „Zgadnij kto przyjdzie na obiad” z 1967 roku. Na papierze idealny chłopak, tworzący ze swoją dziewczyną wydawałoby się idealny związek, zostaje zmuszony do konfrontacji z teoretycznie liberalnymi i otwartymi rodzicami swojej wybranki. To co wyróżnia „Uciekaj” spośród bardzo licznych produkcji dotykających tematyki rasizmu w Stanach Zjednoczonych, także tych nominowanych do tegorocznych Oscarów („Mudbound”, „Traffic Stop”, „Strong Island”, „My Nephew Emmett” etc.) to fakt, że ostrze krytyki nie jest tu wycelowane w jakikolwiek system, w brak edukacji, w szeroko rozumiane białe rasistowskie prostactwo. Tym złym nie jest Trump, czy konserwatywni (w domyśle amerykańskiej popkultury – rasistowscy) republikanie. Peele pokazuje nam liberałów, kulturalne elity, wyborców Partii Demokratycznej. Napięcie w filmie wynika w dużej mierze z tych krótkich, dziwnych momentów, kiedy któraś z postaci się zapomni. Powie jedno słowo za dużo. Bo rasizm w XXI wieku to nie tylko rzucanie bananami w czarnoskórych graczy przez małpy uzurpujące sobie miano kibiców piłkarskich. To głosowanie na Obamę w ramach poprawiania sobie nastroju, to wszelkie zazdrosne głosy o idealnych ciałach Afroamerykanów. To inne podejście do człowieka zależnie od jego koloru skóry. Peele mówi na głos o tym, że problemem nie są prawicowi farmerzy z pasa rdzy, a ubrani w maski postępu i tolerancji ci teoretycznie „dobrzy”.

Bohaterowie jadą samochodem, zbliżając się do znajdującej się na południu USA rezydencji państwa Armitage’ów. Wyglądając przez okno Chris obserwuje las, las który widzowie już dobrze znają, ponieważ to właśnie z tego fragmentu “wycięte” zostało interludium między dwiema połówkami czołówki. Warto tu zwrócić uwagę na towarzyszącą nam wtedy muzykę. Bardzo niepokojący sonicznie utwór w nieznanym języku (suahili), wprowadzający nastrój grozy do pokazywanej sielanki, ale i stanowiący swoiste plemienne ostrzeżenie od dawno zmarłych przodków.

W tym miejscu warto wrócić do sekwencji otwierającej i zobaczyć w jak wielkim stopniu opowiada nam ona późniejsze wydarzenia. Młody czarnoskóry chłopak (niewątpliwie symbolizujący Chrisa) idzie przez nieznaną sobie, ewidentnie „białą” okolicę (rezydencja Armitage’ów na południu) zaproszony tam przez swoją dziewczynę (Rose). W końcu zostaje zaatakowany przez białego mężczyznę, w czarnym stroju i masce. Kogoś zmieniającego swoje skórę i chcącego uchodzić za innego, niż jest naprawdę.

Tym co „Uciekaj!” robi najlepiej to umiejętne budowanie napięcia, dawanie takich ostrzeżeń głównemu bohaterowi, których zignorowanie widz będzie traktował jako całkowicie naturalne zachowanie, a które po czasie okazują się niezwykle trafne i istotne. Wszechobecna “dziwność”, nienaturalność kreuje nastrój grozy i niepokoju. Duża w tym zasługa świetnego aktorstwa, nominacja do nagrody SAG dla najlepszej obsady zdecydowanie nie była przypadkiem. Robotyczni Betty Gabriel i Marcus Henderson, pół-obłąkany Caleb Landry Jones, czy przerażająca Catherine Keener tworzą mieszankę mrożącą widzowi krew w żyłach. Koncert dają jednak zwłaszcza Daniel Kaluuya (bardzo zasłużenie nominowany za tę kreację do Oscara) w głównej roli i jego partnerka Allison Williams.

Komediowa przeszłość reżysera niezwykle często daje o sobie znać. Przykładem jest postać grana przez komika LilRela Howerlego – przyjaciel głównego bohatera – gapowaty pracownik ochrony lotniska, który rozwiązuje na własną rękę zagadkę Armitage’ów. Ogarnięty obsesjami i teoriami spiskowymi, z widoczną nadwagą, stanowi wyrazisty kontrapunkt i źródło wielu żartów. Jednak komizm nie zostaje tu zamknięty tylko w ciasnych ramach jednego wątku, co chwila wylewa się z ekranu, często w najmniej spodziewanych momentach. Śmiech wywoływany przez Peele’a to rechot często nerwowy, szarpany, niepewny, podszyty świadomością, że jest tu coś mocno nie w porządku. Często, niczym u Lanthimosa, stanowi głównie reakcję widza na stres i poczucie zagrożenia.

“Uciekaj!” z jednej strony stanowi swoisty hołd złożony horrorowi, jednocześnie jednak to świeży komentarz polityczny, bardzo inny od tego na co dzień serwowanego nam przez kibiców ścierających się partii. W tym wszystkim pozostaje jednak po pierwsze kompetentnym kinem rozrywkowym, szanującym widza, dokładnie przemyślanym i pozwalającym z każdym seansem odkryć więcej.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Uciekaj

Uciekaj!


Rok: 2017

Gatunek: horror

Reżyser: Jordan Peele

Występują: Daniel Kaluuya, Allison Williams, Catherine Keener i inni

Ocena: 4,5/5