Miejsca, których nie ma na mapach – recenzja filmu „The Place”

Kameralna włoska komedia „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, ku zdziwieniu wszystkich, była rok temu w Polsce fenomenem niemalże na skalę słynnych francuskich „Nietykalnych”. Nic więc dziwnego, że kolejny film Paolo Genovese – „The Place” również ukazał się na ekranach naszych kin. Pytanie tylko, czy taki sukces może przytrafić się po raz drugi.

Paolo Genovese reżyserią i pisaniem scenariuszy zajmuje się już od dwóch dekad, jednak dopiero od niedawna jego filmy zostają zauważane przez szeroką widownię we Włoszech. Nic więc dziwnego, że po swoim największym komercyjnym sukcesie głodny rozgłosu twórca postanowił pójść za ciosem. Najnowsze dzieło urodzonego w Rzymie autora ma więc naprawdę wiele wspólnego ze wspomnianym już „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”. Cała akcja „The Place” dzieje się w jednym miejscu, fabułę zaś do przodu posuwają wyłącznie dialogi, muzyka w ostentacyjny sposób zwiastuje dramatyczne momenty, a moralizatorska ocena współczesnego społeczeństwa wraca jak bumerang. Nawet porównując obsady dwóch ostatnich obrazów widzimy, że ponownie pierwsze skrzypce grają Marco Giallini, Alba Rohrwacher i Valerio Mastandrea. Nie możemy jednak nikogo oskarżać tu o całkowitą wtórność, ponieważ o 180 stopni zmienił się wydźwięk utworu. Tym razem porzucono wesołą, choć uszczypliwą, komedię, a na warsztat wzięto wypełniony tajemnicą dramat.

Głównym bohaterem filmu jest mężczyzna, o którym nie dowiadujemy się zbyt wiele. Dzień w dzień siedzi w kawiarni o wdzięcznej nazwie „The Place” i wysłuchuje swoich interesantów. Schemat zawsze pozostaje ten sam: słyszy życzenie, zapisuje je w notesie i przekazuje zainteresowanemu zadanie. Cele, jakie przed nimi stawia, bywają różne. Czasem mają na celu uczynić świat lepszym, innym razem są niegodziwe i sprzeczne z prawem. Próżno jednak szukać zależności między typem problemu stawianego przed postacią, a żądaniem jakie ma zostać spełnione. Na wszelkie skargi tajemniczy człowiek zawsze odpowiada, że to nie on wymyśla misje, a jedynie przekazuje informacje. Postać, w którą wciela się Valerio Mastandrea, chociaż cały dzień spędza przy stoliku popijając kolejne kawy, jako jedyne narzędzia pracy mając notes i długopis, zdaje się posiadać pełną wiedzę o postępach każdego z powierzonych zadań, nie dając nabrać się na żadne deklaracje o ich zakończeniu, jeśli do niego faktycznie nie doszło. Reżyser ewidentnie chce, by widzowie zastanawiali się, kim tak naprawdę jest siedząca przy stoliku osoba, interpretując ją chociażby jako uosobienie boga lub szatana.

Paradoksalnie dużo ciekawszymi okazują się postaci drugoplanowe. Przede wszystkim dlatego, że każda z nich ma swoją historię, zupełnie inne priorytety i stojące za nimi motywacje. Poznajemy samotnego mechanika samochodowego, niewidomego chłopaka, twardego policjanta czy zakonnicę w kryzysie wiary. Każdy z nich upatruje w cudotwórcy z kawiarni ostatniej nadziei na wyjście ze swojej ciężkiej sytuacji życiowej. W miarę upływu czasu dostrzegamy, że każdy z petentów jest mniej lub bardziej powiązany z inną osobą, która otrzymała zadanie od tajemniczego mężczyzny. Często właśnie ów cel każe przeciąć się drogom bohaterów. Szkoda tylko, że odkrywanie tych zależności tylko pozornie leży po stronie widza. W praktyce jest po prostu nachalnie podane na tacy, a aby czuć się zaskoczonym (taka intencja twórców jest wyczuwalna), musiałby prawdopodobnie przespać część filmu.

Nie mniejszym bólem niż nietrafione niespodzianki są dla widza kolejne próby umoralniania go. Genovese, podobnie zresztą jak w „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, próbuje analizować postawy kroczącego ku zagładzie zachodnioeuropejskiego społeczeństwa. Jednak miast przenikliwej społecznej diagnozy, po raz kolejny otrzymujemy tylko kilka garści ogólników na temat bezlitosnej natury człowieka. W dodatku sam proces wtłaczania prawd w głowę widza jest tak pozbawiony dyskrecji i wdzięku, że pozwala tylko załamać ręce i zastanowić się, czemu tak naprawdę miał służyć.

Chociaż w „The Place” wiele rzeczy nie zagrało tak jak należy, trzeba oddać cesarzowi  to, co cesarskie. Najnowszy film włoskiego reżysera po prostu dobrze się ogląda, a niecodzienne podejście do fabuły sprawia, że nie czujemy się znużeni. Chociaż wielokrotnie można westchnąć ze zrezygnowaniem po kolejnej wstawce muzycznej, czy decyzji scenariuszowej, która nigdy nie powinna mieć miejsca, film dzięki swojej rzadko spotykanej i eksperymentalnej formie mija wprost błyskawicznie. Wielka szkoda, że dominującym uczuciem, jakie pozostawia widzowi, jest żal za niewykorzystanym potencjałem niecodziennego pomysłu twórców.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

The Place


Rok: 2017

Gatunek: Thriller

Reżyser: Paolo Genovese

Występują: Valerio Mastandrea, Marco Giallini, Alessandro Borghi, Alba Rohrwacher i inni

Ocena: 2,5/5