Krew na betonie – recenzja filmu „Shorta” – WFF

Shorta to debiut pełnometrażowy duetu Anders Ølholm - Frederik Louis Hviid. Film miał premierę już na Międzynarodowym Tygodniu Krytyków podczas festiwalu w Wenecji, a obecnie jest pokazywany w ramach Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Mimo niewielkiego doświadczenia, Duńczykom udało się stworzyć mięsiste kino policyjne. Zapewniając rozrywkę nie umykają przed niewygodnymi tematami trawiącymi współczesną, zachodnią Europę, takich jak napięcia rasowe czy postępująca gettoizacja przedmieść wielkich metropolii.

Twórcy Shorty nie oszczędzają widzów i od razu przechodzą do rzeczy: już w pierwszej scenie policja brutalnie zatrzymuje 19-letniego Taliba Bena Hassiego pochodzącego z rodziny pakistańskich imigrantów. Chłopak w ciężkim stanie trafia do szpitala i niedługo potem umiera, a w zdominowanej przez napływowe mniejszości dzielnicy Svalegården (fikcyjnym getcie nieopodal Kopenhagi), w której się wychował, wybucha rewolta przeciw agresji władz. W kierunku zabłąkanych tam radiowozów lecą kamienie, race, koktajle Mołotowa, a zainspirowana przez lokalnych watażków sfrustrowana młodzież organizuje się w bandy uzbrojone w noże, pałki i broń palną.

W oko cyklonu wpada przypadkiem patrol policji, tymczasowo złożony z kompletnie niepasujących do siebie partnerów: przestrzegającego procedur idealisty Jensa Høyera (znany z Zimowych braci Simon Sears) oraz starego wygi, brutala i rasisty Mike’a Andersena (Jacob Lohmann). Tak się składa, że rozszalały tłum chce dopaść „shortę”, co po arabsku oznacza właśnie policję. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że superglina, jak ironicznie wołają koledzy na Mike’a, na moment przed wybuchem zamieszek, publicznie przeszukał, a następnie po pościgu aresztował bogu ducha winnego chłopaka o pakistańskich korzeniach – Amosa Al-Shamiego (debiutujący Tarek Zayat). Teraz, po ataku na ich radiowóz, stróże prawa zostają nie tylko bez pojazdu, ale na wrogim terytorium z aresztantem. Ich godziny są policzone, tym bardziej, że z centrali napływają wieści, że nikt nie pofatyguje się po nich do tego piekła na ziemi.

Mike już przy wjeździe do Svalegården tłumaczy nowemu partnerowi, że „to nie jest Dania”, ale obecnie panuje tu prawo wojny, a imigranckie masy pieszo i na motorach przeczesują całą dzielnicę w poszukiwaniu policjantów, aby zemścić się za śmierć pobratymca. Mike i Jens oraz ich jeniec będą zmuszeni przemykać w ukryciu, odpierać nagłe ataki czy salwować się ucieczką w labirynt blokowisk. Tym samym Shorta wpisuje się w długą tradycję filmów, które ogrywały motyw niebezpiecznej podróży przez wrogie terytorium: od westernów, gdzie kowboje musieli ominąć Indian, przez kultowych Wojowników Waltera Hilla, gdzie na tytułowy gang polowały inne bandy z Nowego Jorku, aż po widowiska wojenne, takie jak 1917 Sama Mendesa, gdzie każdy fałszywy krok oznaczał śmierć.

shorta'

Jak podkreślali w wywiadach Ølholm i Hviid nie ma pokrewieństwa między Talibem, a głośną sprawą George’a Floyda. Film ukończono jeszcze przed jego śmiercią, choć oczywiście trudno nie pomyśleć o wątku amerykańskim i nie szukać paraleli między filmową rewoltą, a wydarzeniami za oceanem. Duńczycy oparli filmowe zdarzenie na rodzimej tragedii: w Sylwestra 1992 roku trzej funkcjonariusze policji użyli przemocy podczas aresztowania lewicowego aktywisty. Młody mężczyzna trafił do szpitala, gdzie stwierdzono trwałe uszkodzenia mózgu. Zresztą duet reżyserów mimo, że getto, w którym dzieje się akcja wymyślił na potrzeby produkcji, to miał w kraju dostatecznie dużo przypadków, i nadużyć policji, i imigranckich wybryków w 25 obszarach, które są w większości zamieszkane przez wykluczoną systemowo ludność, podatną na wpływy muzułmańskich imamów i gangów (a to tylko krok od zmitologizowanych przez prawicowe media „no-go zone”).

W Shorcie spór przebiega dwutorowo i zostaje, jak na film akcji, całkiem nieźle zniuansowany. Mamy zatem wrogość na linii władza – obywatele drugiej kategorii, odwieczne my i oni. Znamy ją z dziesiątków filmów, choćby z Nienawiści Mathieu Kassovitza czy zeszłorocznych Nędzników Ladja Ly. Wybrzmiewa ona nawet w sympatiach piłkarskich. Mike wyśmiewa aresztowanego Amosa, że on i jego ziomkowie zawsze kibicują Arsenalowi Londyn – tam ławkę grzeje Mesut Özil z horrendalnym 3-milionowym kontraktem, bo jest leniem, jak oni wszyscy. Chłopak nie pozostaje dłużny i nazywa piłkarzy grających dla Realu Madryt, ulubionej drużyny wszystkich duńskich glin, luksusowymi prostytutkami.

Policja swoją butą i podejrzliwością wobec każdego, kto nie ma białej skóry prowadzi do eskalacji konfliktu, a własne cegiełki dokładają także kalający społeczność przedmieść gangsterzy. Za „murem” przecież żyją uczciwi ludzie: są sklepikarze, którzy mieszkają tu od kilkudziesięciu lat, są pielęgniarki, służące wszystkim Duńczykom bez wyjątku, są zwykli obywatele, których jedynym grzechem jest pochodzenie z innego kraju lub rodzice/dziadkowie stamtąd się wywodzący. Drugi, niemniej ważny konflikt rozgrywa się między dwoma policjantami. Jens, wyraźnie sprzyjający swobodom obywatelskim, musi stawić czoła swemu koledze. Mike hołduje uprzedzeniom, wiesza psy na Cyganach i Arabach, wyznaje metodę zastraszania i prześladowania wobec mieszkańców dzielnicy. Czy ta spirala przemocy i nieufności może doprowadzić do czegoś innego niż zupełna degrengolada relacji społecznych? A może jednak tak w filmie, jak i w naszej zwaśnionej rzeczywistości tli się jeszcze promyczek nadziei?

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
shorta plakat

Shorta

Rok: 2020

Gatunek: kryminał

Kraj produkcji: Dania

Reżyseria: Anders Ølholm, Frederik Louis Hviid

Występują: Jacob Lohmann, Simon Sears, Tarek Zayat i inni

Ocena: 3,5/5