Sprawa dla reportera – recenzja serialu „Rojst”

Od początku swojej działalności nad Wisłą Showmax obiecywał stosowanie innej strategii niż streamingowi giganci tacy jak Netflix czy HBO GO. Firma miała inwestować w rodzime produkcje, co rozpoczęła od dwóch krótkometrażowych filmów znanych polskich reżyserów: “Księdza” Wojciecha Smarzowskiego i “Czerwonego punktu” Patryka Vegi. Obydwa sprawiały jednak wrażenie przydługich reklam, a nie dzieł z artystycznymi aspiracjami. Następnie widzowie byli raczeni tworzonymi naprędce, na bazie filmów kinowych, serialami takimi jak “Botoks” czy “Kobiety mafii”, czy kreskówką “Egzorcysta”. Prawdziwa jakościowa zmiana miała nadejść w sierpniu tego roku, kiedy serwis zaprezentował “Rojst”, będący pierwszą tak ambitną produkcją oryginalną Showmaxa kręconą w naszym kraju.

Wiele atutów dzieła widocznych było już w pierwszych materiałach reklamowych. Serial zachęcał widzów znakomitą obsadą, na czele z Dawidem Ogrodnikiem i Andrzejem Sewerynem — duetem doskonale współpracującym przy “Ostatniej rodzinie”, czołową aktorką młodego pokolenia — Zofią Wichłacz czy brylującymi na drugim planie Piotrem Fronczewskim, Ireneuszem Czopem i Magdaleną Walach. W reklamach prezentowane było autorskie wykonanie hitu Izabeli Trojanowskiej, do którego zaangażowano Monikę Brodkę, a z klipu wprost biło nastrojem minionej epoki. Mówiąc krótko, wszystkie poszlaki wskazywały na to, że będziemy mieć do czynienia z wybitną, dopieszczoną i szalenie angażującą widza produkcją.

Już pierwszy odcinek pokazał, że “Rojst” jest w stanie spełnić pokładane w nim nadzieje. Poznajemy w nim głównego bohatera — Piotra Zarzyckiego, rozpoczynającego karierę zawodową w redakcji gazety w małym miasteczku. Motyw jego przeprowadzki z Krakowa dla wszystkich pozostaje tajemnicą, lecz ciężko ją nawet porównywać do zagadek, jakie czekają na niego w nowym miejscu pracy. Lokalną społecznością wstrząsa zabójstwo, którego ofiarą był Grochowiak — prominentny działacz partii oraz towarzysząca mu prostytutka. Co więcej, na niedługo przed tym zdarzeniem dwoje nastolatków popełniło samobójstwo. Mimo tego, że wszyscy odradzają Piotrowi “rozgrzebywanie” tej sprawy, on stawia sobie za punkt honoru znalezienie sprawcy jak i związku między zdarzeniami.

Od samego zawiązania fabuły widać, że historia ma wiele wspólnego z pierwszym sezonem “Belfra”. Zagadkowa śmierć nastolatki, zaangażowany w śledztwo przyjezdny z dużego miasta, prowadzący dochodzenie na własną rękę, powracający motyw mrocznego lasu i wisząca w powietrzu tajemnica. Jednak biorąc pod uwagę, jakim fenomenem była produkcja z Maciejem Stuhrem w tytułowej roli, ciężko mieć pretensje do twórców “Rojsta”. W końcu lepiej inspirować się najlepszymi. Zwłaszcza, że zarzucenie serialowi Jana Holoubka odtwórczości względem dzieła ze stajni Canal+ byłoby zdecydowaną przesadą.

Oryginalności nowemu hitowi Showmaxa dodaje jego brutalny i intensywny klimat, jak i mocne osadzenie w czasach PRL-u, którego atmosferę twórcy starali się oddać w możliwie wierny sposób. Ducha Polski Ludowej widzimy w klubie sportowym, w redakcji miejskiej gazety czy w szkole. Zresztą to rozmowy uczniów najczęściej skłaniają widza do refleksji na temat patologii tamtego systemu, w którym działacze partii decydowali o być albo nie być mieszkańców, a dzieci czuły, jak mocno ich możliwości są ograniczone względem ich rówieśników zza żelaznej kurtyny. Każdy kolejny odcinek w coraz bardziej dosadny sposób pokazuje nadużycia władzy, których twarzą na potrzeby serialu staje się nieboszczyk – Grochowiak. Z czasem okazuje się, że nie tylko on w tym mieście ma wiele “za uszami”.

Wielowątkowa historia kryminalna mocno angażuje widza, chociaż momentami można mieć wrażenie, że rozgrzebanych motywów jest aż za wiele. Zwłaszcza kiedy sezon zbliża się do finału, a zamiast domykać rozpoczęte, twórcy kreują nowe, zachęcając widza do powrotu przy kolejnej odsłonie “Rojsta”. Takie podejście mocno osłabiło emocje płynące z zakończenia piątego odcinka, w którym nie brakowało szokujących scen. Przywarą serialu jest też dobór czasu ekranowego poświęconego niektórym wątkom. Z pewnością chętnie spędziłbym więcej czasu w szemranym hotelu, w którego kierownika wcielił się Piotr Fronczewski, chociażby kosztem obserwowania przygotowań Witolda Wanycza (Andrzej Seweryn) do emigracji.

Serial wyreżyserowany przez Jana Holoubka jest dziełem niezwykle dopieszczonym audiowizualnie, a przy tym jak na polskie warunki bardzo ryzykownym. “Rojst” jest ponury, brutalny, a kluczową rolę odgrywają w nim niewygodne tematy takie jak molestowanie seksualne czy prostytucja. Twórcy zachowali się jak rasowi hazardziści również na etapie castingu. Postawili chociażby na, sporadycznie parającego się aktorstwem, naturszczyka Marka Dyjaka. Opłaciło się to, gdyż piosenkarz w roli małomiasteczkowego rzeźnika z bokserską przeszłością był niesamowicie przekonywający. Oczywiście nie znaczy to, że wyrasta nam nowy aktorski talent, raczej ciekawa opcja na obsadzenie ról charakterystycznych.

Największym minusem produkcji jest zaś, oprócz wspomnianego już wyżej rozczarowującego zakończenia, sposób jej emisji. Nie rozumiem, czemu Showmax nie mógł pójść drogą Netflixa i zamiast opublikować cały sezon jednego dnia, prezentował widzom odcinek co tydzień. Całość trwa niespełna pięć godzin i jest na tyle wciągający, że wiele osób z chęcią obejrzałoby go na raz, zwłaszcza że wątkom kryminalnym zazwyczaj szkodzi przetrzymywanie ich w głowie tygodniami kosztem utraty szczegółów z pamięci. Całe szczęście w tej chwili serial dostępny jest już w całości, więc zachęcam do obejrzenia go w formie “maratonu”, ani na chwilę nie wychodząc z mrocznego, polskiego bagna.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
Rojst Plakat

Rojst

Rok: 2018

Gatunek: Kryminał

Kraj produkcji: Polska

Reżyser: Jan Holoubek

Występują: Dawid Ogrodnik, Zofia Wichłacz, Andrzej Seweryn i inni

Dystrybucja: Showmax

Ocena: 3,5/5