Sztuka dla sztuki – recenzja filmu „The Square”

W świecie kinowej krytyki ciężko o lepszą rekomendację dla filmu niż krótkie, a treściwe zdanie: „Zwycięzca Złotej Palmy w Cannes”. Polski dystrybutor prawdopodobnie uznał, że ta informacja sama w sobie sprawia, że widz traktuje film jako ciężki i nieprzystępny, więc całą kampanię buduje w oparciu o aspekty komediowe najnowszego obrazu Rubena Östlunda. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem w reklamie radiowej zdanie „nieludzko śmieszna komedia” pomyślałem, że napisanie recenzji „The Square” jest konieczne, aby uświadomić widzów z czym naprawdę będą mieli do czynienia.

Akcja filmu w znacznej części dzieje się w muzeum sztuki nowoczesnej w Sztokholmie. Pracownicy tej galerii, na czele z jej dyrektorem Christianem (Claes Bang), żyją głównie otwarciem nowej wystawy, której sztandarowym projektem jest tytułowy „The Square”, czyli kwadrat wyznaczony na zewnątrz muzeum, w którym mają panować zasady inne niż we współczesnym świecie. Ma on być oazą miłości i zaufania, w której obcy ludzie pomagają sobie nawzajem, a żaden potrzebujący nie wyjdzie stamtąd bez rozwiązania swych problemów. Instalacji towarzyszy agresywna kampania medialna, która docelowo miała uczynić z wystawy największe wydarzenie w szwedzkiej sztuce od lat.

Wykorzystując te okoliczności, Östlund stara się sportretować środowisko europejskich artystów, a w szczególności twórców sztuki nowoczesnej. Wychodzi mu to w sposób bardzo nierówny. Raz pokazuje nam niesamowicie błyskotliwą satyrę na temat social media, w których viral i zasięg liczy się bardziej niż jakiekolwiek wartości, niczym w osławionej „powstańczej” kampanii polskiego napoju energetycznego. Po czym uderza w oklepany, przaśny żart o sprzątaczce, która zamiotła wystawę, bo myślała, że to zwykły bałagan. Głównym celem twórców „The Square” zdaje się pokazanie, jak wielka jest skala hipokryzji wśród pozornie społecznie zaangażowanych artystów i jak mocno oddalili się oni od potrzeb i upodobań estetycznych zwykłych ludzi. Chociaż reżyser uporczywie wyśmiewa wszystko dokoła, ciężko zakwalifikować film jako typową komedię wypełnioną gagami. Humor, choć pojawiający się często, opiera się raczej na portretowaniu kolejnych absurdów, dość dobrze nam znanych z życia codziennego, co owocuje raczej pokiwaniem głową ze zrozumieniem, niż salwami śmiechu.

Największym grzechem laureata tegorocznej Złotej Palmy jest niewykorzystany potencjał. Wspaniale rozpoczęte wątki, w których w głowie widza zostaje zasiane pytanie o granice sztuki czy jej realny wpływ na wartości reprezentowane przez ogół społeczeństwa zostają ucięte, zanim zdążą się na dobre rozwinąć, a ich miejsce zajmują kolejne zdarzenia, z których finalnie też nie wynika wiele. Chociaż kręcę trochę nosem na ilość wprowadzonych motywów i bohaterów, muszę oddać twórcom sprawiedliwość i przyznać, że pozwoliła ona na wprowadzenie do filmu sceny wprost genialnej. Nic dziwnego, że właśnie jej fragment zagościł na plakatach i w materiałach promocyjnych. Mam na myśli bankiet, na którym odbył się pokaz performance’u pewnego aktora, który wszedł tam niemal nago i udając człowieka pierwotnego, testował cierpliwość i tolerancję zgromadzonej tam publiczności. Napięcie zbudowane podczas tej nieszczególnie długiej sekwencji jest imponujące i muszę przyznać, że zostaje ona w pamięci naprawdę długo.

Najnowszy film twórcy „Turysty” to zdecydowanie dzieło warte uwagi, które potrafi dostarczyć widzowi rozrywkę na poziomie i spojrzeć na świat sztuki w trochę inny sposób. Jednak ciężko od niego wymagać seansu, który pozostanie na dobre w naszej pamięci i zmieni nasze postrzeganie świata. Mam wrażenie, że dla Szweda najważniejsze było to, by produkcja była przystępna i uniwersalna, przez co w wielu miejscach najzwyczajniej w świecie poszedł na łatwiznę, co sprawiło, że zamiast wybitnego stworzył film co najwyżej dobry.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż
The Square Plakat

The Square


Rok: 2017

Gatunek: komedia

Twórcy: Ruben Östlund

Występują: Claes Bang, Christopher Læssø, Elisabeth Moss, Dominic West i inni

Ocena: 3/5