Nastoletni sen – recenzja filmu „Twój Simon”

“Twój Simon” jest historią o nastolatkach jakich wiele. Jednak w przeciwieństwie do większości fabuł zrealizowanych w ostatnim czasie ogląda się go bez zażenowania. Bliżej mu do “Charliego” niż do “Trzynastu powodów” czy “Riverdale”. I chwała mu za to!

Tytułowy bohater jest gejem i nikomu jeszcze o tym nie powiedział. Ani rodzinie, ani przyjaciołom, ani byłym dziewczynom. Jego podejście do własnej orientacji zmienia się w chwili, gdy trafia na anonimowy wpis w internecie. Stworzony przez chłopaka z tej samej  szkoły będącego w identycznej sytuacji i podpisującego się jako Blue (w polskiej wersji językowej Smutny). Simon pchnięty impulsem postanawia mu odpisać i tak zaczyna się ich mailowa korespondencja. Listy pełne są zwierzeń, obaw, dylematów i szczegółów z codziennego życia, które stają się podpowiedziami do odkrycia tożsamości Blue.

Film jest świadomy bycia stereotypową high school dramą, ale zgrabnie ogrywa klisze tego gatunku. Zaczyna się od monologu Simona, w którym ten mówi o idealnej rodzinie: mama i tata – popularna para od liceum, urocza młodsza siostra, piękny dom na przedmieściach; wspomina o przyjaciołach, z którymi robią najzwyklejsze na świecie rzeczy, jednak dające im szczęście, a także opowiada o typowym dla filmów liceum. Koniecznie z drużyną sportową i klubem teatralnym! W filmie przedstawione są wszystkie aspekty przeciętnego amerykańskiego nastoletniego życia. Aspirujące beztalencia – aktorzy znaczy się, friendzone, niechciana miłość, życie z rozwiedzionymi rodzicami, bycie nowym w szkole, uzależnienie od telefonu, zakrapiana impreza halloweenowa a co za tym idzie pijane powroty do domu czy właśnie problem odmiennej orientacji najważniejszy w tej opowieści. Jednak to cukierkowe życie nie wydaje się nachalne i sztuczne, jak często bywa. Daje uczucie ciepła i komfortu. Simon jako homoseksualista nie sprawia wrażenia męczennika, po prostu jest zagubiony i zmęczony tkwieniem w trudnej sytuacji. Nick Robinson jest przekonujący i wiarygodny jako protagonista. W rolach przyjaciół, którzy przez większość czasu są dla niego wsparciem, dobrze sprawdzili się Alexandra Shipp jako Abby “piękna nowa w szkole” Susso oraz Jorge Lendeborg Jr. jako Nick “olewam wszystko” Eisner. Również Logan Miller jako Martin będący piątym kołem u wozu irytuje widza tak bardzo jak głównych bohaterów, co chyba można uznać za aktorski sukces. Najsłabiej z młodej obsady wypada Katherine Langford, która jak gdyby utknęła w roli smętnej Hanny Baker z “Trzynastu powodów”. Pozytywna w odbiorze jest też Jennifer Garner jako matka Simona. Psycholog, bardzo liberalny rodzic, kochająca żona i zaangażowana społecznie feministka – ideał można by rzec.

Fakt, że historię po prostu “dobrze się ogląda” wynika ze scenariusza, za który odpowiedzialny jest duet Berger – Aptaker, mający na swoim koncie między innymi scenariusz do wielokrotnie nagradzanego serialu “This Is Us”.

Mocnym punktem tego coming of age jest soundtrack. Możemy usłyszeć klasyki jak “I Wanna Dance with Somebody (Who Loves Me)” Whitney Houston czy “Someday at Christmas” The Jackson 5, ale nie brakuje też utworów wykonawców będących obecnie na topie. Tak więc znajdziemy coś od Bleachers, The 1975, Troye’a Sivana, Khalida, BANNERS czy MØ. Jest to mieszanka klubowej muzyki (Khalid) i ballad (BANNERS) – zarówno jedno, jak i drugie dobrze wpisuje się w sceny je wykorzystujące.

Wszystkie składowe może nie tworzą arcydzieła wszech czasów, ale na pewno plasują film na górnej półce w swoim gatunku, dla którego, notabene, może jest jeszcze jakaś nadzieja. “Twój Simon” jest po prostu bardzo ciepłą historią, przez którą w każdym momencie przemawia truizm z plakatu: “Każdy zasługuje na wielką miłość”.

Ania Wieczorek
Ania Wieczorek

Twój Simon


Tytuł oryginalny: "Love, Simon"

Rok: 2018

Gatunek: dramat

Reżyser: Greg Berlanti

Występują: Nick Robinson, Katherine Langford, Jennifer Garner i inni

Dystrybucja: Imperial CinePix

Ocena: 4/5