Głębiej na dno – spoilerowa recenzja serialu BoJack Horseman (sezon 5)

Wrócił BoJack Horseman. Jest jeszcze więcej skandali, więcej nieudanych związków, więcej narkotyków i więcej epizodów depresyjnych. Za to odrobinę mniej alkoholu. Na zdrowie!

W sezonie piątym twórcy postanowili zgnębić nas bardziej niż dotychczas. Tak, to wciąż możliwe. Główną osią fabuły jest nowy serial, którego gwiazdą został BoJack. „Philbert” to wysublimowana produkcja detektywistyczna, gdzie bohaterowie są „ledwo zabliźnionymi ranami” i która ku zaskoczeniu wszystkich zbiera przychylne recenzje. Na siłę dołączył do niej Mr. Peanutbutter, za wszelką cenę pragnący zagrać rolę złoczyńcy. Chcąc nie chcąc, BoJack wplątał się w romans ze swoją serialową partnerką Giną, który zaowocował nieudanym związkiem i kolejną falą problemów gwiazdora. Mimo że protagoniście nie zostało poświęcone dużo czasu ekranowego, widać jak gwałtownie postępuje u niego proces autodestrukcji. Wpada w lekomanię, bierze opiaty, traci kontakt z rzeczywistością. Nie jest w stanie odróżnić prawdziwego życia od planu zdjęciowego, jest zagubiony, nie umie odseparować osobowości BoJacka od Philberta. 

Kwintesencja jego zaburzeń i nieprzystosowania do życia to przemowa na pogrzebie matki. Wyrzuca jej, że go nie kochała, jednak podświadomie podejmuje próby jej usprawiedliwienia. Widać potrzebę uwagi, kiedy mimowolnie zaczyna opowiadać podczas tej ceremonii o sobie. Kulminacyjne zdarzenie, które pokazuje jak bardzo na dnie jest gwiazdor, to incydent, kiedy BoJack faktycznie dusi Ginę na planie zdjęciowym. Tak oto scenarzyści pokazali nam najciemniejszą stronę bohatera i do czego jest zdolny się posunąć. Usiłowanie zabójstwa jest jak zimny prysznic dla widza, który nie traktuje konia z problemami na serio, a sakramentalne „What the fuck is wrong with you?!?” staje się katalizatorem do podjęcia odwyku. Pod przykrywką kolorowych animowanych zwierzątek dostajemy portret zmanierowanego celebryckiego światka utopionego w litrach alkoholu i przyprószonego kilkoma gramami.

Czas poświęcony poszczególnym postaciom jest dobrze zbalansowany – w perspektywie całego sezonu nikt nie jest widocznie pierwszoplanowy, a przy tym na szczęście brak sytuacji, kiedy ktoś zostaje odsunięty w cień na kilka odcinków. Dowiadujemy się interesujących rzeczy o Princess Carolyn. Może butelka ginu zawsze widoczna w tle jej biura wcale nie służy celom towarzyskim, czy odprężeniu, a jej występowanie jest uwarunkowane genetycznie, przejęte jako wzorzec od matki. Agentka nie miała łatwej młodości, ledwo udało jej się wyrwać z domu w Karolinie na studia do Los Angeles. Natomiast poronienie w młodym wieku może tłumaczyć desperacką potrzebę macierzyństwa, jaką odczuwa kotka. Podejmowane próby adopcyjne zbliżają ją do posiadania upragnionego dziecka, jednak gołym okiem widać, że nie jest na to gotowa. Praca zawsze będzie ważniejsza, alkohol zawsze stoi na szafce, a Princess Carolyn zawsze będzie na każde zawołanie BoJacka, kiedy ten znów spieprzy coś w swoim życiu albo karierze.

Ciekawie został poprowadzony wątek Todda i jego aseksualności. Możliwe, że jest to wplatanie tematyki LGBTQ+, aby serial był „na czasie”, ale nie odczuwa się nachalności tego posunięcia scenopisarskiego. Pomysł na aplikację dla asów czy zwyczajne otwarte rozmowy na ten temat naturalnie wpisują się w codzienność bohaterów i pokazują, że zróżnicowanie na tle seksualnym to coś całkowicie normalnego. Może rozmowa z rodzicami Yolandy – prawdopodobnymi teściami – jest nieco przekoloryzowana, natomiast prowokuje ona poźniejsze gagi, co usprawiedliwia taki, a nie inny jej przebieg. Sytuacja, kiedy Todd zostaje osadzony na wysokim stanowisku podczas, gdy aplikował na woźnego jest kuriozalna, jednak nie tak bardzo jak ta, że stworzony przez niego seksrobot awansował na CEO i nikt nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Jedyne, czego mi brak we wcieleniu Todda z piątego sezonu, to wpadanie na genialne pomysły średnio co 10 sekund. Owszem, chłopak ma swoje przebłyski geniuszu, jednak nie tak częste i spektakularne jak dotychczas.

Gdyby szukać wad, to jedną z nich mogłoby być poprowadzenie postaci Mr. Peanutbuttera. On się po prostu nie rozwija. Wciąż nie docierają do niego proste komunikaty dotyczące rzeczywistości jak rozwód czy śmierć rodziców. Ogrywanie stereotypu labradora retrievera, który żyje w szczęśliwej bańce i łatwo ekscytuje się widokiem piłki, zaczyna być po prostu nudne jak postać Diane Nguyen. Pisarka wyjeżdżając do Wietnamu chce wrócić do korzeni, ale jedyne co zyskuje to znikoma znajomość wietnamskiego. Diane próbuje odkryć siebie, jednak zamiast skupić się na swoich emocjach, poprzez scenariusze do „Philberta” odgrywa się na BoJacku i go upokarza. Chce wymóc na nim przyznanie się do incydentu z Penny Carson na jachcie w Nowym Meksyku, więc praktycznie zrujnować jego odradzającą się ostatnimi czasy karierę. Odmawia pisania o nim, z nim lub za niego. A dialogi “Philberta” są wyrazem bezsilności, zazdrości czy nawet niemożności pogodzenia się ze stratą “kumpla”, jakkolwiek toksyczna ta relacja miałaby być.

Seria piąta pokazuje, jak niesamowite narracyjne akrobacje można zrobić z materiałem, którym jest traktowana niepoważnie kreskówka. Odcinek „Darmowy churro” z dwudziestominutowym monologiem BoJacka jest gotowym materiałem do analizy psychologicznej. Z pozornie bezsensownej gadaniny celebryty da się wyłuskać sporo znaczących szczegółów z dzieciństwa i dorosłego życia. Jego rozchwianie emocjonalne staje się tak oczywiste jak fakt, że gwiazdor dziś wieczorem się odurzy. Widać w nim niedojrzałość, ale przede wszystkim emocjonalność tak skrywaną pod maską nihilisty. Ponadto, wszystkie sekwencje, podczas których niemożliwe jest odróżnienie BoJacka od Philberta i mieszkania od studia są naprawdę przekonujące. Paranoja, w jaką wpada gwiazdor twierdząc, że wszyscy spiskują przeciwko niemu, dostarcza widzowi faktycznych obaw o kondycję psychiczną konia. Odcinek siódmy pod tytułem “Wn. Okr. Pod.” to (jak na kreskówkę) formalne szaleństwo. Wydarzenia są przedstawione w formie subiektywnej narracji dwóch pań psycholog, które aby zachować tajemnicę lekarską podrasowują nieco naszych bohaterów. I tak BoJack staje się Bobo zdołowaną zebrą, Diane księżną Dianą, Princess Carolyn Splątaną Mgłą Pulsującej Tęskonoty, a Todd Cesarzem Łapaszczą z twarzą w kształcie dłoni. Wychodzą na jaw główne cechy i mankamenty postaci zauważone przez lekarzy specjalistów. Także epizod z podróżą Diane do Wietnamu jest interesująco zrealizowany pod względem technicznym. Występują tam niejasne przejścia w czasie pomiędzy przeszłością, teraźniejszością, a pobytem pisarki w Azji. Myślę,że odwzorowują to jak pogubiona życiowo jest obecnie i nie może odseparować byłych spraw od aktualnej sytuacji.

Poza tym spójrzcie na te detale na drugim planie! Parodie obrazów Matisse’a, przeróbki filmowych plakatów, pasek informacyjny w wiadomościach. Majstersztyk – można oglądać po kilka razy i z każdym coraz bardziej zagłębiać się w tło głównych wydarzeń i techniczne dopracowanie animacji.

Najnowszy sezon ciągnie nas emocjonalnie jeszcze bardziej w dół, jednocześnie zachowując swoje cechy charakterystyczne i wprowadzając nowości. Utwierdza w przekonaniu, że „BoJack Horseman” jest niepodrabialną, jedyną w swoim rodzaju mieszanką życiowych tragedii, czarnego humoru i celowo słabych żartów z podtekstem. Czy maraton tych dwunastu odcinków w połączeniu z końcem wakacji, jesiennymi ulewami za oknem i egzaminami na horyzoncie jest wystarczającym pretekstem na tygodniowe L4?

 

Ania Wieczorek
Ania Wieczorek

BoJack Horseman

Rok: 2018

Gatunek: animacja, komedia, dramat

Kraj produkcji: USA

Reżyser: Raphael Bob-Waksberg

Występują: Will Arnett, Aaron Paul, Amy Sedaris i inni

Dystrybucja: Netflix

Ocena: 4,5/5