Na co do kina? Cotygodniowy przegląd premier #5

Do kin trafiło 6 nowych filmów. Amerykański heist movie, polska komedia z historią w tle, apokaliptyczny horror, kino zemsty z Danii, szwedzka animacja dla dzieciaków oraz dramat o mniejszości serbskiej w Kosowie - dystrybutorzy oferują nam szeroki wachlarz premier. Nawet jeśli będzie to najsłoneczniejszy weekend roku powinniście wygospodarować czas na jedną z nich, bo będzie się o niej jeszcze długo mówić.

Niewiele się zastanawialiśmy nad premierą tygodnia. Stawiamy całe kieszonkowe na to, że „Baby Driver” okaże się hitem lata. Uwielbiamy „Scott Pilgrim kontra świat” i trylogię Corneto, więc nie trzeba nas namawiać, żeby wybrać się na najnowsze dzieło Edgara Wrighta. W roli głównej młody Ansel Elgort (znany z serii „Niezgodna”), partnerują mu laureaci Oskara Kevin Spacey i Jamie Foxx, a także Jon Hamm („Mad Men”), Jon Bernthal (Punisher z „Daredevila”) i Lily James („Dowton Abbey”, „Kopciuszek”). Po dość czerstwym heist movie z zeszłego tygodnia („W starym, dobrym stylu) teraz liczymy na jazdę bez trzymanki. Zewsząd płyną pochwały dla długo wyczekiwanego filmu Brytyjczyka. Świetny zwiastun to ponoć małe miki przy frajdzie jaka płynie z oglądania. Szczególnie imponuje fakt, że Wright sceny pościgów kręcił na ulicy z kaskaderami i prawdziwymi brykami, zamiast poprzestać na studiu i efektach specjalnych. Każda z nich ma dobrany kawałek muzyczyny, co razem tworzy podobno choreograficzną perełkę. Co więcej reżyser najpierw wyselekcjonował soudtrack, a potem wokół nich tworzył poszczególne sceny. Podczas kręcenia ekipa słuchała danej piosenki, żeby osiągnąć finalnie audiowizualną synergię. Przypomina to współpracę Sergio Leone z Ennio Morricone. Autor „Dobry, zły i brzydki” puszczał aktorom na planie gotowe kompozycje, tak żeby mogli wczuć się w napięcie płynące z muzyki. Także zdjęcia i montaż rytmizował z partyturą Morricone.

"To przychodzi w nocy"

Ostrzymy sobie ząbki na „To przychodzi po zmroku”, bo ostatnio horrorowa posucha. Tym bardziej, że zza oceanu docierają same pozytywne recenzje (Rotten Tomatoes 88%, metacritic 78%). W obsadzie, m.in. Joel Edgerton („Wojownik”), Christopher Abbott („Rok przemocy”), Riley Keough („Mad Max: Na drodze gniewu”). Post-apokaliptyczna sceneria już nieraz służyła jako doskonałe środowisko filmowe. Żyjąca na odludziu rodzina staje przed wyzwaniem, gdy do ich bezpiecznej przystani próbuje wtargnąć para intruzów. Głowa rodziny musi zdecydować czy przybysze to tylko uciekinierzy, czy agresorzy zarażeni tajemniczym wirusem (czyżby metafora kryzysu uchodźczego?).

Natomiast za sprawą „Enklawy” Gorana Radovanovica powracamy do byłej Jugosławii, która wciąż boryka się z traumą po niedawnej wojnie domowej. Konflikty etniczne i religijne nie wygasły wraz z końcem działań zbrojnych, cały czas tlą się zwłaszcza wśród mniejszości narodowych, które żyją pod obcym panowaniem. Reżyser osadza akcję w tytułowej enklawie w albańskim Kosowie, a głównym bohaterem czyni kilkuletniego serbskiego chłopca. Wybierając na protagonistę dziecko istnieje szansa na oskarżenia o szantaż emocjonalny (zresztą sam temat wojny na Bałkanach też może to implikować), ale podobno zeszłoroczny kandydat Serbii w wyścigu oskarowym unika tych pułapek. Mediakrytyk na razie wskazuje, że zdecydowanie warto zaryzykować i wybrać się do kina.

"Enklawa"

Multipleksy zapewne liczą na tłumy na najnowszym filmie Juliusza Machulskiego. „Volta” z zapowiedzi wygląda na kolejną próbę odbudowania kariery przez reżysera. Dobiera naprawdę niezłą ekipę, od Braciaka przez Herman i Szczepkowską aż po Zielińskiego i Żurawskiego. Właśnie po aktorskich występach oczekujemy najwięcej. Z pierwszych recenzji wynika, że intryga kryminalna została na tyle kiepsko skonstruowana, że sypie się co rusz, a poziom żartów pozostawia wiele do życzenia. Jak jest w rzeczywistości przekonamy się w kinie. Cały czas po cichu liczymy, że Machulski może nawiązać do dawnych sukcesów, takich jak „Kiler”, „Kingzajs” czy „Seksmisja”.

Do kina trafiają jeszcze dwa inne dzieła, które raczej nie będą miały większej publiczności. Duński „Darkland” to film o prywatnej zemście szanowanego chirurga, potomka imigrantów z Iraku. Pierwsze wieści głoszą, że reżyser Fenar Ahmad wpada zbyt często w tony wykładania wszystkiego kawa na ławę i stoi w rozkroku między eksploatacyjną siłą „Życzenia śmierci” a próbą zarysowania społecznego problemu. „Miś Bamse i Miasto Złodziei” zaś to animacja skierowana do najmłodszych oparta o popularne w Szwecji komiksy. Wydaje się, że dla przeszkolaków będzie w sam raz (i nie piszemy tego wcale pejoratywnie).

 

PREMIERA TYGODNIA: Baby Driver
WYBIERAMY SIĘ: To przychodzi po zmroku, Enklawa, Volta
INNE PREMIERY: Darkland, Miś Bamse i Miasto Złodziei