„Odejścia i powroty” – Nowe Horyzonty 2018

"Odejścia i powroty", reż. João César Monteiro

Odejścia i powroty

Ocena: 4/5

Ostatni film João Césara Monteiro. Świadectwo tego, że przegapiłem prawdopodobnie świetną retrospektywę, gdyż do poznawania jego twórczości jakoś nie zachęciło mnie dobre, ale chwilami nieznośnie teatralne „Silvestre” z 1981 roku. Dlatego dopiero w moim ostatnim dniu Nowych Horyzontów wybrałem się z ciekawości na „Odejścia i powroty”, które okazały się rewelacją. Jednak „mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, nie jak zaczyna”. Monteiro spisuje niejako swój testament. To podsumowanie hulaszczego życia, pełnego przygodnych romansów i imprez a autor nie żałuje ani chwili na nie poświęconych.

Głównym bohaterem opowieści jest sam reżyser, na potrzeby dzieła przyjmujący pseudonim João Vuvu. W wieku 68 lat już nie tak sprawny fizycznie, by kontynuować swe podboje miłosne w niegdysiejszym tempie, ale nadal mogący świntuszyć słowem. Tego nie szczędzi nam ani trochę, ubierając sprośne monologi w formę esejów na cześć życia. Dodatkowo, przez mieszkanie João przetacza się kilka młodych dziewcząt chętnych uczestniczyć w zabawach sprośnego starca. Nie ogranicza się on do podglądania ich przez dziurkę od klucza czy podkradania bielizny. Nie, on pragnie ich krwi menstruacyjnej, gazów jelitowych, a zwieńczeniem orgii winna być zabawa z olbrzymim, 50-centymetrowym sztucznym penisem. Powiecie, to obrzydliwe. Tyle że taki już jest Monteiro, a z filmu płynie piękna pochwała samoświadomości. Reżyser nie pragnie nagłych zwrotów, nawrócenia, ustatkowania. On tylko stawia kreskę pod wszystkimi dokonaniami. Znajdziemy tu nie tylko zgorszenie, ale również opisaną wyjaśnioną motywację oraz kilka głębokich, refleksyjnych momentów. W środku spektaklu następuje spotkanie ojca z synem, wyjście do rozważań na temat tego, co przekazujemy kolejnym pokoleniom. Być może „rozwiązłość”, powiedzą jedni, być może „wolność”, orzekną drudzy. Jakkolwiek to nazwiecie, warto zapamiętać te liryczne momenty uczulające, iż Monteiro zboczeńcem był, ale wielkim poetą także. Przynajmniej ten film o tym świadczy.

Adrian Burz
Adrian Burz