Manifesto – recenzja filmu „Numery” – Ukraina FF

Oleg Sencow debiutował w kinie swoim Graczem na festiwalu w Rotterdamie w 2011 roku. Zdobył wtedy pewną uwagę zgarniając kilka wyróżnień na najważniejszym ukraińskim festiwalu, w Odessie, jednak prawdziwą uwagę świata zyskał, gdy w 2014 roku został aresztowany przez rosyjskie władze za działalność polityczną na Krymie i osadzony w łagrze. Po wielu interwencjach światowych organizacji oraz rozpoznawalnych postaci, w jego obronie stanął nawet ekstremalnie prorządowy rosyjski reżyser Nikita Michałkowa, w 2019 roku Sencow opuścił kolonię karną i stał się ponownie wolnym człowiekiem. Czterech lat w odosobnieniu nie zmarnował on jednak i korespondencyjnie, współpracując z Achtemenem Seitabłajewem (Cyborgi) i Adamem Sikorą (operator m.in. Młyna i krzyża i Essential Killing) zrealizował filmową ekranizację własnej sztuki pod tytułem Numery. Z jakim efektem?

Jak to często z adaptacjami sztuk na wielkim ekranie bywa, efekt przypomina bardziej teatr telewizji niż samodzielną produkcję. Cała akcja zamknięta jest w obrębie sceny i składa się z pięciu epizodów, dni z życia pewnego metaforycznego społeczeństwa. Składa się ono z dziesięciu ponumerowanych osób, ich numery są ich imionami i wyznaczają ich społeczną sytuację – jedynka przewodzi i jest w związku z dwójką, trójka jest prawą ręką jedynki i jest w związku z czwórką etc.  Rytm egzystencji oraz panujące w hangarze, w którym ma miejsce akcja zasady ustala Regulamin zesłany przez Wielkie Zero. Nad wypełnianiem woli Wielkiego Zera, który żyje na platformie nad bohaterami i jest dla nich niewidoczny, ustala jednak pogodę i rytm dobowy, czuwają Sędziowie, dwóch zamaskowanych, niemych i ubranych na czarno jegomościów uzbrojonych w karabiny. Mają oni za zadanie „dyskwalifikować” z „zawodów” poprzez rozstrzelanie tych, którzy w jakiś sposób sprzeciwiają się woli i systemowi ustanowionym przez Wielkie Zero. Zamieszanie w systemie powoduje pojawienie się pewnej nocy niemowlaka – 11. Kim jest? Dlaczego się pojawił? Co z tego wyniknie?

Sencow nie jest Gogolem, to nie ulega wątpliwości i raczej nikogo nie trzeba do tego przekonywać. Sencow, oczytany w rosyjskiej klasyce, bardzo chciałby Numerami stworzyć niejednoznaczne i metaforyczne dzieło o systemie i społeczeństwie na miarę Rewizora. Zresztą rosyjska klasyka w życiu Ukraińca pojawia się często, podczas swojej rozprawy cytował on Mistrza i Małgorzatę mówiąc: „Zdrada czasami zaczyna się od zwykłego tchórzostwa.Tchórzostwo jest największym grzechem”. Podobne słowa powtarza zresztą Siedem, jeden z bohaterów Numerów. O przygotowanym w 2011 roku dramacie Sencow mówił z kolei „To mój manifest”, dla jego filmowej realizacji przerwał on nawet swoją głodówkę w łagrze, co zapewne uratowało mu życie.

Jaki jest ten manifest? Co ma wyrażać? Na pewno nie można odmówić dwuznaczności przekazowi projektu. To bardzo prosta biblijna metafora, z nachalnie oczywistą, aczkolwiek dość samoświadomą, symboliką, która jednocześnie wzywa do obalenia złego systemu i ostrzega, że rewolucja może być gorsza. W metaforycznym znaczeniu całość możemy interpretować jako opowieść o rewolucji komunistycznej w Rosji i obaleniu złego, kuriozalnego i nierównego systemu dyktatorskiego, z duża rolą Boga, by stworzyć ateistyczną i gorszą i jeszcze bardziej kuriozalną dyktaturę. O niebezpieczeństwach zmiany dla zmiany, bez koncepcji co ma nastąpić potem. W filmie wychodzi to jednak banalnie i zwyczajnie śmiesznie. Humor wydaje się tu niezbalansowany, zwłaszcza epilog przedstawiający piekło totalitaryzmu wydaje się raczej powermetalowym teledyskiem, niż czymś co da się traktować poważnie.

Pomimo nieudanego scenariusza całość broni się w warstwie wizualnej. Kreatywne stroje Numerów autorstwa Swietłany Dziubenko oraz scenografia Kiriłła Szuwalowa (stałego współpracownik Siergieja Łoźnicy przy jego wszystkich fabułach) przyłożyli się do swojego zadania, sprawiając, że całość wygląda zupełnie inaczej niż cokolwiek co do tej pory widzieliście w kinie. Dobrą robotę robi również obsada aktorska, praktycznie pozbawiona rozpoznawalnych, nawet na Ukrainie, nazwisk.

Dla fanów teatru telewizji Numery są estetyczną możliwością by zobaczyć co w ich ulubionym gatunku piszczy. Wszystkich pozostałych odesłałbym jednak raczej na jakąś teatralną Rewizora, przed kilkoma laty rewelacyjną przygotował na przykład Teatr Współczesny we Wrocławiu. W Numerach nie znajdziecie nic, czego już nie wiecie, chociaż możecie się uśmiać, aczkolwiek raczej nie w momentach zaplanowanych przez Sencowa.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Numery

Tytuł oryginalny: „Номери”

Rok: 2020

Gatunek: polityczny, alegroyczny, teatr telewizji

Kraj produkcji: Ukraina / Polska / Czechy

Reżyseria: Oleg Sencow, Achtemen Seitabłajew

Występują: Ewen Czernikow, Wiktor Andriejko, Lorena Kolibabczuk i inni

Ocena: 2/5