Potencjalnie dobry film – recenzja filmu „Nasze matki” – WFF

O pewnych zbrodniach pamięta cały świat, inne szybko popadają w zapomnienie. Gdy myślimy o ludobójczej dyktaturze w Ameryce Łacińskiej, do głowy jako pierwsze przychodzą krwawe rządy zbrodniarza Augusto Pinocheta w Chile. Potem gdzieś majaczą bliźniacze, wspierane przez CIA junty w Argentynie, Urugwaju czy Peru. Mało kto pamięta, że jeszcze gorsze rzeczy działy się w malutkiej Gwatemali. O próbach rozliczenia z tamtejszą przeszłością opowiadają „Nasze matki”.

Położony pomiędzy Meksykiem i Hondurasem kraj przez 30 lat był areną krwawej wojny domowej. Klasyczna dla rejonu walka wspieranej przez CIA dyktatury z miejscowymi ogarniętymi ideałami wolności i rewolucji bojownikami tu miała dodatkowy wydźwięk ze względu na bardzo liczną populację Indian. Rządy szybko wzięły ich na celownik, widząc w zajmowanych przez nich terenach dobry materiał do urbanistycznej ekspansji. Rządzący szybko stworzyli szwadrony śmierci, uzbroili też liczne organizacje paramilitarne, dlatego to, co początkowo było wojną domową szybko przerodziło się w krwawą eksterminację, w efekcie której życie straciło ponad 200 000 osób.

César Díaz to uznany montażysta, stały współpracownik największego gwatemalskiego reżysera Jayro Baustamante („Ixcanul”, „Temblores”). Fachu nauczył się w Belgii, tam też się osiedlił i z czasem zdobył europejskie obywatelstwo. Za belgijskie pieniądze zrealizował także swoją pierwszą fabułę  „Nasze matki”, i przywiózł ją do Cannes, skąd wrócił ze Złotą Kamerą dla najlepszego debiutanta. Swoją drogą to już drugie kolejne wyróżnienie w tej kategorii belgijskiego filmu, po zeszłorocznym „Girl” Lukasa Dhonta.

Przed podjęciem się fabuły Díaz zrealizował dwa średniometrażowe dokumenty. Pierwszy z nich „Pourquoi les hommes brûlent-ils?” opowiadał o masakrze protestujących Indian dokonanej przez rządowe bojówki 31 stycznia 1980 roku. Drugi z kolei był zapisem relacji matki i syna we współczesnej Gwatemali, gdy potomek odkrywa długo skrywany sekret z okresu rządów junty.

Dotychczasowe twórcze doświadczenia i zainteresowania reżysera wyraźnie odbijają się w tegorocznym belgijskim kandydacie do Oscara. Film na pierwszym planie umieszcza Ernesto, około trzydziestolatka, który pracuje w instytucji zajmującej się rozliczaniem z bestialską przeszłością, zbieraniem zeznań poszkodowanych, organizowaniem i nadzorowaniem ekshumacji oraz identyfikacją odnalezionych ciał. Jego obsesją jest pragnienie odnalezienia szczątków zamordowanego przez juntę ojca.

Niestety warto już w tym momencie zaznaczyć, że film Diaza nie jest udany. Zdaje się, że jego zadaniem było przedstawienie dramatu ojczyzny w sposób maksymalnie przystępny dla zachodniego widza, a jednocześnie możliwie wielowymiarowy. Niestety rozkrok ten jest bardzo trudny do utrzymania, więc by nie upaść, reżyser czyni swoje dzieło maksymalnie zachowawczym. Poznajemy dlatego potencjalnie bardzo ciekawą historię tego, jak mieszkanki wioski walczą po latach o odzyskanie ciał ich mężów i dzieci, co blokuje biznesmen, który wykupił ziemię. Przez chwilę oglądamy potencjalnie fascynujący obraz działania instytucji odkrywającej najstraszniejsze rzeczy z historii, patrzymy przez moment na naznaczoną straszną traumą kobietę, zmuszoną do życia przez dekady w kłamstwie, nawet wpadamy na chwilę na wielki proces ludobójców.

„Potencjalnie”, „przez moment”, „teoretycznie”, „na chwilę” te określenia przewijają się nieustannie, gdy mówimy, lub myślimy o „Naszych matkach”. Bo to mógł być film wybitny. To mógł być bardzo ważny dokument, poruszający dramat o odkopywaniu przeszłości, film o działaniu instytucji, kameralny dramat w duchu „Pogorzeliska”, film sądowy niczym „Wyrok w Norymberdze”. Zamiast tego dostaliśmy wszystko i nic. Chaotyczny, pobieżny i najzwyczajniej w świecie nieciekawy obraz. Produkcję, która z łatwością mogłaby być czymś dużo lepszym.

„Nasze matki” są niewątpliwie czymś ważnym, bardzo kompetentnie zrealizowanym i przybliżającym widzowi zapomnianą bliznę z okresu Zimnej Wojny. Szkoda tylko, że w tym wszystkim nie są dobrym filmem. A tak niewiele brakowało.

Marcin Prymas
Marrcin Prymas

Nasze matki

Tytuł oryginalny: „Nuestras Madres”

Rok: 2019

Gatunek: obyczjowy, rozliczeniowy

Kraj produkcji: Gwatemala, Belgia

Reżyser: Cesar Diaz

Występują: Armando Espitia, Emma Dib i inni

Ocena: 2,5/5