Kaczka dziennikarska – recenzja filmu „Na rauszu” – NH/AFF

„Na rauszu”, które zrobiło furorę na festiwalu Nowe Horyzonty, jest potencjalnie największym przebojem kasowym Best Film od dawna (o ile nam kina otworzą), a wielu wymienia go jako głównego faworyta do Oscara dla filmu Międzynarodowego. Postanowiłem pobawić się w połącznie weryfikatora fake newsów, i Nostradamusa, i w poniższej recenzji wytłumaczy wam czemu ten film nie dostanie Oscara, chociaż jest dobry i czemu większość recenzji „Na rauszu”, a nawet oficjalne materiały dystrybutora, obrażają dobre imię uznanego psychiatry i pisarza. W bonusie próba interpretacji ostatnich filmów Thomasa Vinterberga jako spójnego cyklu.

Thomas Vinterberg przez lata dorobił się miana „tego mniej utalentowanego kolegi Larsa von Triera”. Autorowi legendarnego Festen, pierwszego i jednego z bardzo niewielu filmów zrealizowanych wedle założeń manifestu Dogma 95, zarzuca się często brak charakterystycznego stylu, pewną przezroczystość jego reżyserii i skupienie na kinie środka. Jednak, gdy przyjrzymy się z bliska tematom podejmowanym przez Duńczyka w ostatnich latach nietrudno dostrzec pewien trend.

Polowanie z 2012 roku, jego najbardziej udane dzieło w tym stuleciu, stanowiło swoisty akt oskarżenia wobec społeczeństwa, było prezentacją jak, uprzedzenia i brak wzajemnego zaufania mogą zniszczyć tak społeczność, jak i jednostki. Po tym manifeście rozpoczął on sukcesywne eksplorowanie potencjalnych ucieczek. Pierwszym pomysłem była liberalna rewolucja lat ’60. Ucieczka od drobnomieszczańskich zachowań, uprzedzeń, systemu ekonomicznego, czy modelu rodziny w tytułową Komunę (2016) wydawała się początkowo świetnym pomysłem. Żyło się tak jakby łatwiej, milej i przyjemniej, wszyscy się wspierali. Z czasem jednak utopia została zgładzona przez prozę życia, które dla protagonistki (zagranej rewelacyjnie przez Trine Dyrholm) stało się koszmarem, a cały projekt spektakularną klęską.

Skoro wolność i swoboda rozbiła nas o skały, to może należy iść w przeciwnym kierunku? Tezę tę zrewidował Kursk (2018, NASZA RECENZJA). Chociaż nie był to autorski projekt Vinterberga, a jedynie fucha, w której dodatkowo zastąpił swojego bardziej idealistycznego kolegę po fachu Martina Zandvlieta, to można tu znaleźć właśnie swoisty rewers Komuny. W końcu, czy da się bardziej uciec od społeczeństwa i trosk codzienności, niż na pokład atomowego okrętu podwodnego? Ale i ta rejterada, chociaż niewątpliwie przepełniona idealizmem, patosem i chóralnym „O Tannenbaum”, ostatecznie doprowadza do cierpienia i desperacji rodzin i tragicznej śmierci gierojów.

W zdecydowanie najbardziej udanym z tej nieformalnej trylogii, Na rauszu, Thomas Vinterberg każe swoim bohaterom szukać trzeciej drogi, takiej zarówno społecznie akceptowanej w konserwatywnym społeczeństwie, jak i nie wymagającej zerwania ze stabilnym żywotem nauczyciela. Drogą tą staje się alkohol. Ścieżkę tę oparli na wyrwanym z kontekstu zdaniu z przedmowy, napisanej w 2000 roku przez uznanego psychiatrę Finna Skårderuda, do norweskiego tłumaczenia książki Pagine allegre, Il vino autorstwa, żyjącego w drugiej połowie wieku XIX, Edmondo De Amicisa. Główny opiekun norweskich olimpijczyków napisał tam, że gdy wino pomaga nam w złe dni, łatwo uwierzyć, że tak naprawdę jego brak jest jakąś „wadą konstrukcyjną” człowieka, że po drugiej szklance nam lepiej, więc rozumiemy, że to pół promila alkoholu układa wszystko w ciele na swoim miejscu. 

Tę dość jasną ironię i metaforę zawsze usłużni dziennikarze tabloidów zmienili w: „Znany psychiatra twierdzi: Człowiek rodzi się mając pół promila alkoholu we krwi za mało”. No i powstał piękny fake news, czy jak się mówiło w czasach piękniejszej polszczyzny: kaczka dziennikarska. Dopłynęła ona do grupy zapijających smutki na (zbyt) drogiej kolacji urodzinowej, sfrustrowanych licealnych nauczycieli w średnim wieku. Pogodzeni z marnością swojego losu, nieudanym życiem uczuciowym i zawodową klęską, jaką jest edukowanie dzieciaków na prowincji nauczyciele: historii (Mads Mikkelsen), muzyki (Magnus Millang), WF-u (Thomas Bo Larsen) i psychologii (Lars Ranthe) postanawiają „sprawdzić empirycznie” domniemaną tezę Skårderuda. Oczywiście wszystko w celach naukowych i skrupulatnie notując efekty w wordzie. Ciekawe czy z bibliografią?

Zasadniczo Na rauszu stanowi ekranizację wspomnianej już przedmowy Skårderuda, a co za tym idzie i też De Amicisa. W swoim tekście psychiatra wskazuje na paradoksy związane z alkoholem, mnogość powodów z których po niego sięgamy, fakt, że świadomość szkodliwości spożycia de facto często stanowi argument za spożyciem, i wiele wiele więcej. To bardzo ciekawa praca, z którą polecam się zapoznać, pełen tekst znajdziecie (TUTAJ), co prawda po norwesku, lecz Tłumacz Google całkiem nieźle sobie radzi z tym językiem i można całość zrozumieć w ten sposób.

Esej Skårderuda stanowi świetne uzupełnienie filmu Vinterberga, ale jednocześnie wielki zarzut względem niego. Bowiem bazując na niezwykle przewrotnym, ale i celnym, ale ponad wszystko przejrzystym tekście Vinterberg stworzył komedię ze świetnym aktorstwem i rewelacyjną choreografią (finałowa scena pod rytm piosenki „What a life” wryje się wam w mózg permanentnie), ale przy tym tak programowo niejasną, że aż wydaje się pusta. Jasne, szarże Mikkelsena, czy zabawne scenki upijania się w szkole zapewniają przyjemną zabawę z dramatem w tle, w duchu chociażby produkcji ze stajni Judda Apatowa, ale na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka brak tu czegoś więcej. No może poza nostalgią do młodości, czy przyczynkiem do wspominania anegdotek o własnych nauczycielach-alkoholikach. Ale czy to wartość sama w sobie? 

To zresztą także powód, czemu ten film na pewno nie dostanie Oscara w kategorii międzynarodowej. A jeśli okaże się inaczej, to stawiam każdemu czytelnikowi, który mi ten zakład wypomni piwo, byśmy wszyscy byli trochę bardziej Na rauszu i trochę szczęśliwsi.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Na rauszu

Tytuł oryginalny: „Druk”

Rok: 2020

Gatunek: komedia, społeczny, obyczajowy

Kraj produkcji: Dania

Reżyseria: Thomas Vinterberg

Występują: Mads Mikkelsen, Thomas Bo Larsen, Lars Ranthe i inni

Dystrybucja: Best Film

Ocena: 3/5