Odchodząc zabierz mnie – recenzja filmu „Morze wewnętrzne” – Nowe Horyzonty 2018

Słynny włoski pisarz i semiotyk Umberto Eco stwierdził kiedyś, że „kto czyta książki, żyje podwójnie”. Po wizycie na kolejnym festiwalu filmowym zaryzykuję stwierdzenie, że kto ogląda wartościowe dokumenty, żyje nawet potrójnie.

Kazuhiro Sōda w swoim najnowszym filmie „Morze Wewnętrzne”, należącym do stworzonego przez siebie cyklu filmów obserwacyjnych, przenosi nas do niewielkiego japońskiego miasteczka portowego Ushimado w prefekturze Okayama nad tytułowym akwenem. Życie płynie tu powoli i podlega niezmiennym od lat prawom. Reżyser wraz z żoną rozmawia z lokalnymi mieszkańcami, przygląda się ich pracy i towarzyszy przy codziennych czynnościach.

Poznajemy między innymi będącego u progu emerytury rybaka, właścicielkę lokalnego sklepu ze świeżymi rybami i jej klientów. Kamera Sōdy drobiazgowo rejestruje wprawnie wykonywane ruchy pracujących, podczas gdy reżyser i jego żona dokładnie wypytują o szczegóły obserwowanych działań. Naprawianie i zarzucanie sieci, wyplątywanie z niej i hurtowa licytacja złapanych okazów, filetowanie i pakowanie ich przez sprzedawczynię, rozwożenie zakupionego towaru, dokarmianie kotów resztkami rybich wnętrzności. Wszystkie te czynności układają się w najważniejszy dla nadmorskiej miejscowości ciąg przetwórstwa, któremu niemal podporządkowano strukturę narracyjną filmu. Japoński twórca podążając „szlakiem połowu” portretuje z dużą dawką czułości i zaangażowania lokalną społeczność, co i rusz zbaczając z obranej ścieżki za napotkaną po drodze osobą.

Sōda wraz z żoną stają się zatem pełnoprawnymi bohaterami dokumentu, wzbudzając zainteresowanie mieszkańców i zdobywając ich zaufanie i sympatię. Na skutek tego Japończycy opowiadają twórcom filmu swoje intymne historie i ujawniają wewnętrzne żale. Jak się okazuje, nie przypadkiem zdecydowana większość ludności Ushimado to starsze osoby. Młodzi, jak syn rybaka, skuszeni wyższą płacą i lżejszą pracą wyemigrowali do miast, zostawiając rodziców samych sobie. Gdzieś między słowami pobrzmiewa tu nuta samotności i strachu przed cywilizacją, która do tej pory nie zauważając małego miasteczka, teraz zaczyna wkraczać doń z buciorami. Widzimy miejsce, które prawdopodobnie już niedługo przestanie istnieć. Skrupulatną pracę ludzkich rąk zastąpią wkrótce machiny, a ludzie zamiast ostroboków od starego rybaka wybiorą te z hipermarketu. Bohaterowie nie raz i nie dwa mówią o zbliżającej się śmierci. Bo skoro nie ma młodego pokolenia, to co po nich pozostanie?

Japonia od lat boryka się z problemem starzejącego się społeczeństwa. Model atomowej rodziny nie traci na popularności, a młode kobiety zapatrzone w koleżanki z Zachodu buntują się przeciw tradycjom patriarchatu. Być może zatem była to ostatnia okazja by zobaczyć tę krainę spokojnego życia nad Morzem Wewnętrznym. Jakby na potwierdzenie tego na zakończenie filmu dowiadujemy się o śmierci jednej z bohaterek, rezolutnej staruszki aż za nadto eksponowanej w końcowych partiach dzieła. W obliczu jednak tej informacji zamysł twórców wydaje się jak najbardziej zasadny.

Krystian Prusak
Krystian Prusak
Morze Wewnętrzne

Morze Wewnętrzne

Tytuł oryginalny: „Minatomachi”

Rok: 2018

Gatunek: dokumentalny

Kraj produkcji: Japonia / USA

Reżyser: Kazuhiro Sôda

Ocena: 4/5