Życie drugiego – recenzja filmu „Mój ojciec” – w drodze na Oscary: Peru

Wielka zaletą corocznej nagrodowej rewii zwanej Oscarem dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, jest zwracanie uwagi na perły z państw filmowego „trzeciego świata”. Produkcje, których poza festiwalami nigdy byśmy prawdopodobnie nie obejrzeli sami z siebie. Jednym z takich drogocennych kamieni jest „Mój ojciec”, tegoroczny reprezentant Peru.

Zgodnie z najlepszymi wzorcami kinematografii tego andyjskiego kraju, takimi jak nagrodzone Złotym Niedźwiedziem w Berlinie „Gorzkie mleko” Claudii Llosy, reżyser Alvaro Delgado Aparicio osadza akcję swojego debiutu na górskiej prowincji. Wśród ludzi, żyjących całkiem inaczej niż metropolitalna Lima i porozumiewających się w języku Quechua. Bohaterem jest Segundo, nastoletni chłopak z niezbyt zamożnej rdzennej rodziny. Jego imię, oznaczające po hiszpańsku „drugi” jest tu znaczące, gdyż wszyscy, a zwłaszcza jego rodzice, oczekują, że przejmie on schedę i fach po ojcu – największym w regionie rzeźbiarzu tradycyjnych retablo, nazywanym mistrzem.

Same „retablo”, będące zresztą oryginalnym tytułem filmu, oznacza malunek, figurkę, tudzież kombinację obu, zdobiące ołtarz. W kulturze latynoamerykańskiej tego typu sztuka cieszy się niezwykłą popularnością i szacunkiem, jako retable rzeźbi się na przykład portrety rodzinne, co ma przynieść bożą łaskę przedstawionym osobom. Nasz bohater od małego przygotowywany jest właśnie do tego by stać się wielkim artystą w tej dziedzinie, takim jak jego ojciec. Widzimy to już w scenie otwierającej, kiedy kilkuletni Segundo ma za zadanie opisać z pamięci wcześniej zaobserwowany układ osób pozujących do tego swoistego pomnika.

Tego typu predestynacja z oczywistych przyczyn nie podoba się kilkunastoletniemu protagoniście. Chciałby samodzielnie decydować o własnym losie, chce poznać świat poza rodzinną wioską, uniezależnić się, flirtować i romansować poza oczami rodziców. Segundo wspólnie ze swoim przyjacielem outsiderem planuje wyjazd do innej wioski na żniwa, by tam zakosztować życia bez nadzoru. Lecz jego matka zarzuca mu, że w ten sposób zdradziłby rodzinę i zawiódł ojca. Sam Mistrz z kolei ciągle znika na długie godziny.

Nie chcę mówić więcej o treści, bo tutejsze interesujące wolty najlepiej poznawać samodzielnie. Nie wolno mi jednak pominąć faktu, jak ta produkcja jest zjawiskowo piękną. Poza wspaniałymi i mistycznymi ujęciami gór, przywodzącymi na myśl chociażby „Pokot” Agnieszki Holland czy ekwadorskie „Chuquiragua” pojawiają się tu też sceny w miasteczku, fajerwerki i karnawałowe tradycyjne stroje. W tych momentach feeria barw zachwyca, wybuchy kolorów wręcz wciągają widza wewnątrz ekranu i fascynują. Jednocześnie reżyser wykazuje się wielką odwagą i konsekwencją, pozostawia te wszystkie wizualne wspaniałości gdzieś w tle, na drugim czy nawet trzecim planie, nie pozwala fajerwerkom zdominować bohaterów. W żadnym momencie nie popada w samozachwyt nad tym jak dobrze prezentuje się jego film i pamięta o tym, że od początku to treść, a nie forma była na pierwszym miejscu. Pod tym względem stanowi swoistą antytezę „Twarzy” Małgorzaty Szumowskiej, czyli filmu którego bardzo dużą bolączką było rozchwianie między metaforycznymi i postmodernistycznymi zabawami wizualnymi a tabloidowo-szokujacą treścią.

„Mój ojciec” to obraz niezwykle warty docenienia, produkcja, która choć zapowiada się niepozornie i sztampowo, z każdą chwilą coraz bardziej ciekawi i angażuje widza. Chociaż nie ma raczej żadnych szans na ostateczny oscarowy triumf, to wykorzystajmy nagrodowy pretekst by jej się przyjrzeć. Zwłaszcza, ze jest w Polsce dostępna legalnie na serwisie outfilm.pl

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Mój ojciec

Tytuł oryginalny: „Retablo”

Rok: 2017

Gatunek: obyczajowy, coming of age

Kraj produkcji: Peru

Reżyser: Alvaro Delgado Aparicio

Występują: Magaly Solier, Junior Bejar, Amiel Cayo i inni

Dystrybucja: outflim.pl

Ocena: 3,5/5