Millennium Docs Against Gravity 2018

W czwartek w warszawskiej Kinotece seansem “Filmu o niczym” Borisa Miticy zainaugurowano 15. edycję festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Przez kolejnych 10 dni na widzów będzie czekać ponad 150 dokumentów z najdalszych zakątków świata, wśród nich produkcje nagradzane w Berlinie, Cannes, Rotterdamie, Sundance, Toronto czy Wenecji. Święto kina dokumentalnego potrwa w Warszawie i Wrocławiu do 20 maja, a w międzyczasie dołączą do nich repliki w Bydgoszczy, Gdyni i Lublinie.

Programerzy festiwalu z dyrektorem Arturem Liebhartem na czele przygotowali kilka sekcji tematycznych, w tym nową “Co dalej z tym światem?”. Znalazły się w niej filmy pochylające się nad kondycją człowieczeństwa i dumające nad tym jak technologia, systemy polityczne, społeczne konwenanse zmieniają naszą percepcję. “Czyściciele Internetu” opowiedzą jak niewidoczna dla naszych oczu cenzura w sieci pozwala wpływać na rzeczywistość, m.in. ustalając z wieloma rządami jakie treści mogą udostępniać na internetowych platformach ich obywatele. “Chiński przekręt” zaalarmuje, że na Wall Street powstała bańka spekulacyjna, grożąc kolejnym kryzysem finansowym. Tym razem maklerzy i fundusze hedgingowe trampoliną swych machlojek uczynili wchodzących na rynek amerykański spółek z Państwa Środka. Nominowany do Oscara za „Fotografa wojennego” Christian Frei w “Genesis 2.0” zastanawia się nad zasadnością prób klonowania. Na poziomie poznawczym wydaje się to niesamowite, bo urzeczywistnia szalony pomysł odtworzenia mamuta, ale dalsze badania wspierane ochoczo przez chiński Narodowy Bank Genów mnożą moralne obiekcje. W końcu po przekroczeniu tej granicy rasa ludzka stanie się nowymi stwórcami.

Genesis 2.0
"Genesis 2.0"

Według wieloletniej tradycji na Millennium Docs Against Gravity odbywają się również lekcje mistrzowskie. W tym roku do Warszawy przyjedzie Duńczyk Mads Brügger. który stosuje w swoich dziełach nietypową i kontrowersyjną metodę infiltracji pod przykrywką w celu wydobycia na światło dzienne wypaczeń. Przechytrzył już w ten sposób reżim w Korei Północnej (“Idioci w Korei”) oraz wykrył jak łatwo korumpować urzędników w Republice Środkowoafrykańskiej, gdy pomacha się paszportem dyplomatycznym. Tym razem bada aferę w samym sercu naszego kontynentu. “Wielka europejska zagadka papierosów” skupia się na okolicznościach odwołania komisarza Unii Europejskiej ds. zdrowia, Johna Dalliego z Malty oraz nieoczekiwanym zwrocie akcji w postaci poszlaki prowadzącej do lobbystów koncernów tytoniowych oraz ówczesnego szefa Komisji Europejskiej.

Drugim z gości honorowych będzie od lat mieszkający we Francji Szwajcar Barbet Schroeder. Przyjaciel Rohmera, asystent Godarda, uznany producent kina nowofalowego z czasem sam zapragnął spróbować sił w reżyserowaniu. W 1975 sporo szumu zrobiła jego perwersyjna melodrama “Maîtresse” z Gérardem Depardieu i niezwykle wówczas popularną Bulle Ogier. Szerokiej publiczności znane są głównie jego amerykańskie fabuły, nakręcona według scenariusza samego Charles Bukowskiego “Ćma barowa” z niezapomnianym duetem Rourke-Dunaway oraz “Druga prawda” z oscarową kreacją Jeremy’ego Ironsa. Na festiwalu autor “Sublokatorki” przywiózł trylogię o złu. Owiany legendą “Idi Amin – autoportret” stanowi niezwykły zapis wyjątku z życia krwawego dyktatora Ugandy (jego hollywoodzkie, wygładzone wcielenie widzieliśmy w “Ostatnim królu Szkocji”). Część kolejna to “Adwokat terroru”, czyli próba zajrzenia w sumienie Jacquesa Vergèsa, osławionego obrońcy zbrodniarzy wojennych, takich jak Pol Pot czy Klaus Barbie. Zamknięciem cyklu ma być “Wielebny W
.” o buddyjskim mnichu Ashinie Wirathu nawołującym wbrew zasadom własnej religii do agresji wobec muzułmanów. Pochodzący z Mjanmy kapłan wykorzystuje napięcia etniczne, by wzmacniać strach przed zaledwie 4 % mniejszością islamską. Jego nawoływania (wydawane także na DVD i publikowane w social mediach) doprowadziły do aktów ludobójstwa na Rohingja, birmańskich wyznawcach Mahometa.

Wielebny W.
"Wielebny W."

W konkursie głównym znalazło się miejsce dla 13 tytułów. Grand Prix, czyli nagrodę Banku Millennium wręczy jury w składzie: Jan Gassmann (“Europa, która kocha”), Anna Zamecka (rewelacyjna “Komunia”) oraz Grzegorz Jarzyna (reżyser teatralny). Wśród produkcji z sekcji konkursowej trzeba wspomnieć o dwóch polskich filmach, „Call Me Tony” Klaudiusza Chrostowskego oraz “Książę i dybuk” Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego. Szczególną uwagę warto zwrócić na ten drugi. Obraz doceniony już na festiwalu w Wenecji (nagroda Konkurs 'Venezia Classici’) śledzi szalenie zajmujące losy reżysera Michała Waszyńskiego. Przedwojenny król polskiego kina (m.in, komedie z Bodo, Dymszą, lwowskie przygody Szczepki i Tońka, dramaty w stylu “Znachora” oraz sławny “Dybuk”) miał wiele oblicz. Był Żydem, homoseksualistą, włoskim hrabią, kołtunem, oszustem, w końcu producentem kasowych hollywoodzkich przedsięwzięć (np. “Cyd” z Sophią Loren i Charltonem Hestonem). Warte bliższego poznania wydają się też nowe projekty Markusa Imhoofa (znany z “Więcej niż miód”) – “Eldorado”, Leonarda Retela Helmricha (w 2010 pokazywał tu “Miejsce wśród gwiazd”) – “Długi semestr”, Aliony van der Horst (autorki “Wodnych dzieci”) – “Można kochać ziemniaka” oraz oczywiście Petera Mettlera (tym razem w kolaboracji z Emmą Davie) – “Stając się zwierzęciem”.

"Można kochać ziemniaki"

Poniżej znajdziecie pięć najbardziej oczekiwanych przez nas filmów dokumentalnych z tegorocznej edycji. Wierzcie lub nie, ale wybranie ich graniczyło z cudem. Program jest o wiele bogatszy, ale jeśli chcielibyście oderwać się, jak głosi hasło festiwalu, to ta piątka na początek wystarczy. Przecież zawsze możecie sięgnąć po więcej. Zapewniamy, że raz wchodząc do tej rzeki, płynie się z prądem. Wskoczcie z nami do orzeźwiającego strumienia kina dokumentalnego:

Pani Fang (reż. Wang Bing)

Nie można przejść obojętnie obok zwycięzcy festiwalu w Locarno. Tym bardziej, jeśli zdobywcą Złotego Lamparta okazał się Wang Bing, jeden z najważniejszych chińskich filmowców. Jego przejmujące, nieposkromione wizje rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Niespieszna narracja (dość powiedzieć, że na trwającym właśnie festiwalu w Cannes zaprezentuje “Dead Souls
” trwający bagatela 8 godzin i 15 minut) i surowa estetyka raczej odstrasza niż skomle o uznanie. Autor “Póki szaleństwo nas nie rozdzieli” skrupulatnie dobiera tematy, opowiada o ludzkiej nędzy, społecznych kataklizmach, politycznych kryzysach. W filmie prezentowanym w sekcji Historie intymne sięga po temat ostateczny, przygląda się powolnej degradacji człowieka. Jego bohaterka, pani Fang za sprawą choroby Alzheimera traci pamięć, a reszta ciała w ślad za mózgiem odmawia posłuszeństwa. Choć otacza ją cała rodzina to znajduje się już po drugiej stronie, jej organizm krok po kroku przygotowuje się do śmierci. Znając Wang Binga można sądzić, że kameralna historia zostanie przedstawiona z szacunkiem i wnikliwością.

Wędrówki ludów (reż. Ai Weiwei)

Tak pisałem o filmie Ai Weiweia przed festiwalem w Wenecji:

Human Flow”, z którym chiński artysta przyjechał do Włoch to dokument kręcony przez ponad rok w 23 krajach. Temat filmu to kryzys uchodźczy, z którym borykają się zwłaszcza kraje Unii Europejskiej. Chińczyk patrzy jednak szerzej i czyni z niego problem uniwersalny, odnosi się do całego świata, który z pogardą patrzy na kolejnych migrujących nieboraków. Ai Weiwei nie byłby sobą, jeśli nie wplótłby w całość autobiograficznych treści — w wywiadach podkreślał, że wracając po 12 latach ze Stanów do ojczyzny, także czuł się jak uchodźca. Wrażenie wyobcowania pogłębiły jego własne działania na polu sztuki, poprzez którą badał granice wolności w Państwie Środka. Władze w Pekinie nie znoszące sprzeciwu nakładały na dysydenta kolejne areszty domowe i grzywny, ograniczania podróży i kontaktu z mediami. Kilka lat temu na Planete+ Doc Film Festival puszczano dokument Andreasa Johnsena „Podejrzany: Ai Weiwei”, który aż nazbyt dosadnie udowadniał jak rugowana jest każda jego inicjatywa. Nie mogąc odnosić się swobodnie do polityki we własnym kraju, Ai zainteresował się zagadnieniami globalnymi. Wraz z ekipą odwiedził w sumie 40 obozów dla uchodźców, również w miejscach jak sam podkreślał, o których milczą dzienniki telewizyjne. Znając naturę chińskiego aktywisty skłaniam się ku opinii, że „Human Flow” powstało raczej z potrzeby serca niż jako wykalkulowane granie na emocjach z pomocą ważkiego tematu.

Twarze, plaże (reż. Agnès Varda, JR)

Zapewne słyszeliście, choćby za sprawą nominacji do Oscara o wspólnej inicjatywie nestorki francuskiego kina, Agnès Vardy z fotografem i artystą wizualnym ukrywającym się pod pseudonimem JR. Zażywna (mam wrażenie, że to słowo specjalnie stworzono dla Francuzki) 89-latka wyruszyła z młodszym ponad pół wieku przyjacielem w podróż po wioskach rozsianych po jej ojczyźnie. Babcia i jej fantomowy wnuczek wyciągali na spytki napotkanych mieszkańców, a poznając ich historię jednocześnie pracowali nad uhonorowaniem lokalnych społeczności. Na domach mieszkalnych, murach, miejskich kamienicach, normandzkich skałach powstały imponujące murale z obliczami rozmówców naszej przemiłej pary podróżników. Konwencja kina drogi wspomaga zawiązaniu kilku filozoficznych dysput. Film stanowi kolejny po “Bez dachu i praw” czy  “Zbieraczach i zbieraczce” hołd dla mieszkańców peryferii. Papieżyca Nowej Fali jak zwykle ciepłym spojrzeniem zerka na wyrzutków i pozytywnie zakręconych urwipołciów, być może dlatego, że sama jest ulepiona z tej samej gliny.

Detektyw samuraj (reż. Aaron McCann, Dominic Pearce)

Przez mnogości smutnych i zaangażowanych manifestów, walkę o los krów, prawa cyklistów i przeglądanie ton materiałów oskarżających Facebooka o nadużycia może Wam umknąć czyste złoto. W każdej edycji Millennium Docs Against Gravity znajdują się bowiem nieco luźniejsze projekcje. Salwy śmiechu i niezobowiązujący klimat obiecuje australijski mockument o Japończyku Takashi Takamoto i fenomenie jego serialu detektywistycznego „Ronin Suiri Tentai”. Jak głosi program festiwalu telewizyjnym show znalazły się: “podróżujący samuraje rozwiązujący zagadki kryminalne za pomocą dużych penisów, roboty, latające rekiny tygrysie, podróżujący w czasie zawodnicy baseballa i obce potwory”. Brzmi jak fantastyczna, choć ekscentryczna zabawa. Może dlatego serial okazał się hitem także w Australii. Po 20 latach od przedwczesnego i nagłego zakończenia emisji dwaj miejscowi filmowcy zaczynają śledztwo. Nie przegapcie tego!

Gdy zapłakał byk (reż. Karen Vazquez Guadarrama, Bart Goossens)

W inne rejony powędrowała Boliwijka Karen Vazquez Guadarrama i Belg Bart Goossens. Wraz z ich kamerą zaglądamy do położonej wysoko w Andach mieściny. Mieszkańcy wsi żyją z wydobycia cyny z pobliskiej kopalni. Według starych obrzędów górnicy, by odpędzić diabła (zwanego tu Tio) zostawiają dla niego podarki – alkoholowe napitki i zawiniątka z liści koki. W praktyce wygląda to tak, że bojący się śmierci w szybie mężczyźni odurzają się używkami, popadając w coraz większe uzależnienie. Twórcy przyjmują kameralną perspektywa ukazania społeczności żyjącej w malowniczej okolicy, dla której każdy dzień jest igraniem ze śmiercią. Obraz dostarczy nie tylko zapierających dech w piersiach widoków, ale też pokaże jak bezlitosne bywają siły natury i jakim puchem marnym bywa przy nich rodzaj ludzki.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk