Historia lubi się powtarzać – recenzja filmu „Małe kobietki”

„Małe kobietki”, powieść Louisy May Alcott, można uznać za historię, która na stałe zagościła w sercach ludzi. Już od ponad wieku co kilkanaście lat pojawiają się nowa ekranizacje, w których zawsze występuje aktorski kwiat kinematografii. Niewątpliwie sukces leży w ponadczasowości i uniwersalnym przesłaniu książki. Fabuła, mimo iż nie do końca przeszła próbę czasu, to jednak wciąż potrafi oddać jakąś prawdę o otaczającej nas rzeczywistości. „Małe kobietki” przestają być tylko ekranizacją, a stają się dziełem reprezentującym czasy, w których powstają. To z kolei sprawia, że kolejne osoby zainteresowane częścią dziedzictwa i potencjału finansowego tej historii muszą bardzo uważać, by dodając coś od siebie, nie ująć przypadkiem czegoś istotnego z oryginału.

Poprzeczki nie zaniża fenomenalna ekranizacja z 1994 r., która to wprowadza interpretację książki w epokę nowoczesnego feminizmu, zrywając jednocześnie z nieco niefortunnym jej zakończeniem. Reżyserka filmu Gillian Armstrong i scenarzystka Robin Swicord miały pomysł, wiedziały nad czym chcą popracować, żeby uczynić film lepszym i jak jednocześnie nie popsuć realiów powieści. Winona Ryder świetnie rozgranicza w swojej kreacji kobietę lat 60. XIX wieku i wolną, nieokiełznaną duszę, jakiej oczekuje współczesny widz.

Wracając jednak do nowej wersji, nie będzie przesadą stwierdzenie, że Greta Gerwig nie ma pomysłu na scenariusz. Dowodem tego jest fakt, że jako scenarzystka postanawia zachować wzorzec fabularny sprzed 25 lat. Nie wprowadza nic nowego i nie byłoby w tym nic złego, gdyby jako reżyserka dała z siebie więcej. Mając na koncie jeden udany film o dorastaniu millenialsów, stara się powtórzyć jego sukces, obsadzając w rolach głównych sprawdzoną Saoirse Ronan oraz ulubionego amanta wszystkich panienek (i nie tylko) z dobrych liceów, Timothée Chalameta. No i potyka się, bo jej postacie nie wypadają wiarygodnie.

Jo to druga Lady Bird”, niewyróżniająca się, nieco dziecinna, mało w niej intelektualistki i literatki, która ma siłę odnaleźć dla siebie miejsce w patriarchalnym społeczeństwie. Amy ponownie zostaje ukazana jako rywalka Jo, od czego trochę odchodziła poprzednia wersja filmu z Kirsten Dunst. Tamten portretował ją bardziej jako charakterną, acz błyskotliwą młodszą siostrę, która później przyjmuje i aktywnie uczestniczy w matrymonialnych zasadach gry. Florence Pugh gra Amy jako kobietę silną, bezustannie walczącą ze wszystkim, tylko że kiedy w końcu dowiadujemy się jakie są jej motywacje, pozostawia to nutkę rozczarowania. Matka Marmee grana przez Laurę Dern staje się matką-hipiską z Manhattanu, w wolnych chwilach udzielającą się charytatywnie. Jej progresywność wypada jednak trochę sprzecznie z niektórymi decyzjami wychowawczymi zawartymi w scenariuszu. Timothée Chalamet ma to do siebie, że praktycznie we wszystkich filmach jego poziom poetyckiego zblazowania nie pozwala mu grać nikogo innego niż upalonego nastolatka, co nie do końca wpisuje się w klimat epoki. No i na koniec, niezagospodarowany potencjał Meg (Emma Watson) i Beth (Eliza Scanlen): jedna ponownie jest jedynie symbolem kobiety-ogniska domowego, a druga mało istotnej ofiary.

Szkoda, że Gerwig poszła po linii najmniejszego oporu, bo to właśnie brak zachowania pozorów historycznych i finezji staje się największą wadą filmu. Na ekranie pada wiele mocnych, ale anachronicznych słów jak na tamte czasy. Słyszymy, że małżeństwo to dla kobiety jedynie propozycja ekonomiczna i są to słowa prawdziwe, ale możliwe do wypowiedzenia tylko z perspektywy kogoś, kto do tego wyboru jest przyzwyczajony. Łatwo jest wziąć współczesnych aktorów i dać im współczesne slogany, ale już nie tak łatwo wykreować postacie, które, mimo iż wychowane w innym świecie, wciąż nas inspirują. Zwłaszcza że małe kobietki przecież wszystkie koniec końców ulegają ówczesnemu porządkowi społecznemu.

Ania Grudziąż
Anna Grudziąż

Małe kobietki

Tytuł oryginalny: Little Women

Rok: 2019

Gatunek: melodramat

Kraj produkcji: USA

Reżyseria: Greta Gerwig

Występują: Saoirse Ronan, Emma Watson, Florence Pugh, Eliza Scanlen i inni

Dystrybucja: UIP

Ocena: 2,5/5