Witaj w domku dla lalek – recenzja filmu „Make Me Up”

Wyobraźcie sobie filmowy świat będący połączeniem odcinka Black Mirror z lukrową stylistyką Grand Budapest Hotel podszyty humorem Latającego Cyrku Monty Pythona. Albo inaczej... Wyobraźcie sobie Seksmisję, w której Lamia śni makabryczne koszmary o porąbanych tasakiem ludzkich kończynach, gdzie Jej Ekscelencja wygląda jak Marilyn Manson. Witamy w nowohoryzontowej sekcji Front Wizualny.

Debiutująca w kinie szkocka artystka Rachel Maclean stwarza do obrzydzenia cukierkowy świat, przywodzący na myśl japońskie popowe teledyski. Ten dziwaczny ośrodek zamieszkują istoty wyglądające jak żywe lalki Barbie, nad którymi czuwa nieco upiorna Madame. Jej głównym celem jest wpajanie swoim podopiecznym własnego modelu nauczania opartego na żelaznej dyscyplinie oraz mechanicznym powtarzaniu stereotypowych kobiecych czynności. W tym szalonym świecie poznajemy nowy nabytek ośrodka – różowowłosą Siri.

Reżyserka wrzuca nas do swoistej Krainy Czarów. Kiedy opanujemy już mdłości związane z przelukrowaną stylizacją, zaczniemy, wraz z naszą bohaterką, uczyć się zasad panujących w ośrodku. Z pozoru nieszkodliwe miejsce, z czasem zaczyna przypominać orwellowską rzeczywistość. Nieustanna inwigilacja wszechobecnych dronów wyglądających jak ogromne gałki oczne, zakazy i przedziwne praktyki – biblijne nauki, w których owocem drzewa poznania dobra i zła jest (sic!) kiełbasa – wzmacniają poczucie fizycznego oraz psychicznego osaczenia. Szalone, lekkie sci-fi w końcu przerodzi się w szokującą makabreskę, kiedy Siri dowie się skąd pochodzi pożywienie przygotowywane przez „Wielką Siostrę”.

To jednak nie koniec niespodzianek. Twórczyni Make me up postanawia odkryć karty, przekształcając film w bezpośredni, feministyczny manifest. Nieszkodliwa zgrywa z patriarchatu, którego symbolem są gigantyczne silosy wyglądające jak kobiece piersi, zamienia się w rodzaj krzyku artystki bezpośrednio w kierunku widza. Reżyserka wkłada w usta bohaterki groźby wymierzone przeciwko mężczyznom traktującym kobiety jak śmieci, maszyny do zaspokajania potrzeb seksualnych czy milczące kury domowe, wyśmiewane z powodu wyglądu i tuszy. Nawołuje do przebudzenia krytykując bierność wszystkich tych, którzy dają przyzwolenie na takie traktowanie. Przestrzega przed autodestrukcją, niszczeniem własnego ciała obsesyjnym odchudzaniem.

Rachel Maclean serwuje nam zatem kolorowy koktajl stylistyczny. Mieszankę absurdu z konkretnym, podanym na poważnie przekazem. Drwiny z makabrą. Za fasadą formalnej zabawy kryje gorzką, przyprawioną cynizmem prawdę – lepiej uważajcie, kiedyś odpowiecie za zamach na nasz indywidualizm!

 

Piotr Nyga
Piotr Nyga
Make Me Up plakat

Make Me Up

Rok: 2018

Gatunek: komedia

Kraj produkcji: Wielka Brytania

Reżyser: Rachel Maclean

Występują: Rachel Maclean, Rachel Maclean, Colette Tchantcho i inni

Ocena: 3,5/5