Dzikość serca – recenzja filmu „Kraina wielkiego nieba”

Rodzina jest podstawową komórką społeczną. Wielokrotnie słyszeliśmy te słowa. O znaczeniu tej najważniejszej i najpowszechniejszej formy życia społecznego mówią nieustannie politycy i przywódcy religijni, a prawa i obowiązki jej dotyczące zawarte są w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. Nie powinno zatem dziwić, że i kino niezliczoną ilość razy podejmowało temat małżeństwa i rodziny.

Uwaga! Recenzja zawiera obszerne fragmenty dotyczące fabuły filmu.

Siłę tych instytucji pokazują przede wszystkim wszelkiej maści produkcje familijne i świąteczne, by wymienić tylko „To wspaniałe życie”, „Panią Doubtfire” czy ostatnio „Iniemamocnych” i „Mary Poppins powraca”. Nierzadko jednak, jeśli nie częściej, widzieliśmy na dużym ekranie piętrzące się problemy, siarczyste kłótnie małżonków („Kto się boi Virginii Woolf?”) i rozliczne zdrady („American Beauty”). Mogłoby się zatem wydawać, że niewiele można już powiedzieć w tak opatrzonym temacie. Tymczasem, dostaliśmy „Krainę wielkiego nieba”, film wyreżyserowany przez cenionego aktora młodego pokolenia Paula Dano, ale w materii tworzenia dzieł kinematograficznych całkowitego debiutanta. Czy jednak nie w podobnej sytuacji był Robert Redford tworząc wielokrotnie później nagradzany dramat rodzinny „Zwyczajni ludzie”?

Lata 60. Poznajemy Jeanette (Carey Mulligan) i Jerry’ego (Jake Gyllenhaal), małżeństwo trzydziestoparolatków z kilkunastoletnim stażem i ich syna Joego (Ed Oxenbould) podczas spokojnego popołudnia. Mężczyźni oddają się typowo amerykańskiej przyjemności grania w futbol, a pani domu przygotowuje, jak co dzień, rodzinny obiad. Po jedzeniu i wymianie małżeńskich czułości głowa rodziny siada w fotelu z gazetą, a przykładnie wychowany syn odrabia lekcje przygotowując się do pójścia do dobrego college’u. Wszystko jak w bajce, bliski spełnieniu „american dream” w całej swojej okazałości.

Nie minie jednak piętnaście minut seansu, jak na tym idyllicznym obrazku zaczną pojawiać się pierwsze rysy. Oskarżony o zbytnie spoufalanie się z klientami, Jerry zostaje zwolniony z pracy na polu golfowym. Jeanette przyjmuje to do wiadomości z lekkim spokojem, zapewniając, że już nieraz przecież byli w podobnej sytuacji i sobie poradzili. Joe boi się, że znów będą musieli się przeprowadzić. To pierwszy moment kiedy my, jako widzowie, orientujemy się, że życie bohaterów nie zawsze tak wyglądało jak na początku filmu. Ze strzępków informacji powoli buduje się nam obraz problemów i skomplikowanych relacji w rodzinie. Sytuację obserwujemy z perspektywy chłopca, który jednocześnie nie pojmuje nic z tego co się dzieje i rozumie dużo więcej, niż przypuszczają jego rodzice.

Kolejną wyrwą okaże się decyzja Jerry’ego o uniesieniu się dumą i nie przyjęciu propozycji dawnego szefa powrotu do pracy. Niepokój syna budzi jednak dziwne zachowanie ojca, który spędza nadmierną ilość czasu w domu, podczas gdy powinien być na mieście i rozglądać się za ofertami pracy. Społeczeństwo Ameryki lat 60. wymaga wszak od mężczyzny przyjęcia ciężaru bycia głową rodziny i zarabiania na jej dostatni byt. Oczekuje się zatem, by Jerry wziął się w garść i zapewnił bezpieczeństwo żonie i synowi, by oszczędzał pieniądze na przyszłą szkołę Joego. Tymczasem, nasz bohater tłamsi coś w sobie, toczy jakąś wewnętrzną walkę. Dzisiaj niejedna osoba orzekłaby zapewne, że to kryzys wieku średniego, a może nawet kryzys męskości. Ale Jerry nie zna tych pojęć, a wie, że coś musi zrobić, coś zmienić, jakoś się wykazać i pokazać wszystkim, że jest warty więcej, niż się z pozoru zdaje. A czyż może być lepszy sposób na to niż ratowanie życia innych, ryzykując własnym? Postanawia ugasić wewnętrzny pożar, ruszając na akcję strażacką do palących się lasów. Jeanette nie chce się zgodzić na tak niskopłatną pracę dla męża, a nade wszystko uważa, że będzie zdana teraz tylko na siebie. Decyzja została jednak podjęta i Jerry wyjeżdża, zapewniając, że wróci, jak tylko pierwszy śnieg zgasi pożar. Ma teraz pracę i to jest najważniejsze. Jego żona jednak zapewne przytaknęłaby współczesnym psychologom, że stosując strategię unikającą, polegającą na wyparciu problemów, trudno jest je pokonać.

Wyjazd ojca sprawia, że Joe nie może się odnaleźć w nowej sytuacji. Trudno jest mu pogodzić szkołę i pracę, którą podjął, by pomóc rodzinie. Nie chce się zwierzać z problemów przyjaciółce i unika jej. Rezygnuje też całkiem z treningów futbolu. To jednak, zapewne, była jego pierwsza samodzielna, dorosła decyzja, bo wreszcie przyznał, że tego nie lubi. Czuje się odpowiedzialny za matkę i z niepokojem obserwuje, co się dookoła dzieje. W każdej sytuacji próbuje utrzymać znany sobie ład, przypominając non stop matce o rychłym powrocie ojca. Trudno jest mu jednak poradzić sobie w roli, gdy mama staje się koleżanką zwierzająca się ze swoich pragnień i problemów.

Jeanette porzucona przez męża postanawia wrócić do dawnym nawyków. Zmienia styl ubioru, znów zakłada piękne, filuterne i seksowne sukienki. Nie może znieść myśli, że młodość, którą poświęciła zakładając, być może zbyt wcześnie, rodzinę, została jej odebrana przez człowieka, który teraz uciekł. Miota się między odpowiedzialnymi decyzjami finansowymi (które podejmuje jednak, jakby Jerry miał już nigdy nie wrócić) a naiwnymi próbami ożywienia dawnych lat. W Ameryce lat 60. nie ma jednak zbyt wielu perspektyw dla kobiet. Oczekuje się bycia od niej przede wszystkim przykładną żoną i matką, pilnującą gospodarstwa i dbającą o ognisko domowe. Jeanette, nie mając wyższego wykształcenia i rozpaczliwie próbując znaleźć sobie nowe miejsce w życiu, wikła się zatem w romans z bogatym starszym mężczyzną, stawiając się w roli utrzymanki.

Powrót Jerry’ego staje się okazją do konfrontacji i ujawnienia faktycznego stanu rzeczy, który był ukrywany przez lata. Rodzina wybudzona z „american dream” staje w obliczu niewiadomej. W przeciwieństwie jednak do “Zwyczajnych ludzi”, nie mamy tutaj bezpośredniego odniesienia do problemów psychicznych bohaterów, którzy nie decydują się na pomoc psychologa. Subtelności zostają nam widzom podane nienachalnie i to od nas zależy, czy ostatecznie uznamy za źródło problemu zwykłe niedopasowanie osobowości czy głębsze indywidualne zaburzenia bohaterów. Brak tu również tak wyraźnego zewnętrznego czynnika destabilizującego rodzinę jak tragiczna śmierć jednego z jej członków, jak to ma miejsce w filmie Roberta Redforda. Dano nie daje nam jasnej i jednoznacznej odpowiedzi na temat przyszłości małżeństwa bohaterów, a próba ostatniego scalenia rodziny przez Joego poprzez uwiecznienie wszystkich na wspólnym zdjęciu pokazuje, jak dalekimi ludźmi stali się oni dla siebie.

Siła obrazu młodego Dano tkwi w kompleksowym ukazaniu relacji między bohaterami, zagranymi z wielkim wyczuciem przez utalentowanych aktorów. Reżyser w wywiadach podkreśla, że łatwo było mu zrozumieć i utożsamić się z postaciami. Kiedy się spojrzy w pełne przerażenia oczy niezwykle podobnego do Dano Eda Oxenboulda, nietrudno jest w to uwierzyć.

Krystian Prusak
Krystian Prusak

Kraina wielkiego nieba

Tytuł oryginalny: „Wildlife”

Rok: 2018

Gatunek: dramat, romans

Kraj produkcji: USA

Reżyser: Paul Dano

Występują: Carey Mulligan, Jake Gyllenhaal, Ed Oxenbould i inni

Dystrybucja: M2 Films

Ocena: 4/5