Niebiańska plaża – recenzja filmu „Krabi, 2562” – NH/AFF

Na połączonych Nowych Horyzontach i American Film Festival czeka całe mnóstwo wartych uwagi czy wręcz znakomitych filmów. Sporo z hitów ma już dystrybutorów i trafi w końcu do kin. Inną kategorią są jednak pozycje z programu, które z uwagi na swój artystyczny charakter czy poruszaną tematykę skazane są na obieg festiwalowy lub miejsce w bibliotece MUBI. Takim przypadkiem będzie zapewne Krabi, 2562, wspólne dzieło Bena Riversa i Anochy Suwichakornpong.

Dla obojga nie będzie to pierwszy film we Wrocławiu. Anglik Ben Rivers na Nowych Horyzontach pokazywał już trzy obrazy, w tym  Zaklęcie, które odpędza ciemność w konkursie głównym w 2012 roku. Pochodząca z Tajlandii Anocha Suwichakornpong może się nawet poszczycić Grand Prix festiwalu za Zwyczajną historię. Teraz co prawda online, ale oboje przypominają się polskiej publiczności.

Pokazywany w zeszłym roku w Locarno Krabi, 2562 to specyficzny twór na pograniczu fabuły i dokumentu. Jak już podpowiada tytuł akcja filmu dzieje się w miejscowości o tej nazwie, leżącej zresztą w prowincji (changwacie) o tym samym mianie. Krabi jest szalenie popularnym kierunkiem podróży, bo stąd można dostać się samolotem ze stołecznego Bangkoku, by potem dotrzeć na rajskie wysepki oblegane przez miejscowych i zagranicznych turystów. Twórcy nieprzypadkowo wybierają właśnie taką destynację – jak się wydaje jednym z ich celów jest swoista rozprawa z masowym przemieszaniem się. Dość enigmatyczna liczba z tytułu to po prostu rok buddyjski, który „na nasze” oznacza po prostu rok 2019.

Jak przystało na nowohoryzontowych wyjadaczy Rivers i Suwichakornpong wolą snuć opowieść dość leniwie i raczej lawirować między wieloma wątkami niż tradycyjnie prowadzić narrację. Jednak nie znaczy to, że nie mamy jakieś głównej historii wokół, której inne mniejsze epizody meandrują. Staje się nią wyprawa młodej kobiety, która niczym tajny agent pod przykrywką (do tego jeszcze wrócimy) nie mówi całej prawdy. Raz wydaje się, że szuka lokacji do filmu, innym razem, że infiltruje miejscowy rynek. Gdy rozmawia z miejscową ludnością zachowuje się trochę jak dziennikarka czy socjolog. Lokalne atrakcje ma jej pokazać przewodniczka z agencji turystycznej, którą spotykamy także w innych epizodach.

Kojąca aura jaką roztacza film kojarzy się z ucieczką od miejskiego zgiełku. Najlepiej wyraża ten proces napotkany przez kobiety jednooki mężczyzna w sile wieku, który drzewiej uprawiał boks i jak się przechwala, nigdy nie przegrał żadnej walki. Od niego słyszymy, że jest tu cicho, spokojnie i że „Just watching is fun” (ten bon mot mógłby trafić na koszulki Nowych Horyzontów). W istocie trudno sobie wyobrazić bardziej błogi obraz: gdzieś trawę skubie bawół, dalej drobne zabudowania, resztę kadru wypełnia dżungla. Lav Diaz byłby ukontentowany i my też powinniśmy być, póki co to szczyt egzotyki jaki nam w tym roku przyjdzie oglądać.

Rivers i Suwichakornpong nie poprzestają jednak, jak się rzekło, tylko na wątku dwóch kobiet, są tu bowiem również inne zdarzenia. W dodatku należą one do różnych porządków czasowych i znaczeniowych. Pojawiający się co jakiś czas epizod o jaskiniowcach przenosi nas w czasy prehistoryczne. Zaś ekipa realizująca reklamę na tle słynnego widoku z Krabi (wystająca z morza skała) staje się ironicznym komentarzem do tego, że ten obrazek to tylko wycinek, instagramowy kwadrat wyrwany z kontekstu regionu, nie mający nic wspólnego z prawdziwym obliczem tego miejsca. Swoją drogą, w rolę reżysera spotu wciela się tu Oliver Laxe (autor Siły ognia), który zagrał już kiedyś u Bena Riversa w Niebo drży, ziemia boi się, a oczy nie są braćmi (i tam rzeczywistość stykała się z fikcją, bo Francuz został w nim uwieczniony podczas zdjęć do swojego filmu Mimosas).

Krabi, 2562 to rodzaj dziennika z podróży, unikający pocztówkowych uniesień, który celnie punktuje przywary masowej turystyki. Mówi w sumie szerzej o  naturze postrzegania świata. O tym, że naskórkowy kontakt na jaki może pozwolić sobie przybysz, zwłaszcza z innego kraju, kompletnie pozbawia szans na zrozumienie. W pewnym momencie między kobietami z głównego wątku wywiązuje się dialog, gdzie ze strony przewodniczki padają propozycje pokazania klientce okolicznych wysp, np. Khao Phing Kan (tzw. wyspa James Bonda, tam powstał jeden z odcinków serii, Człowiek ze złotym pistoletem) czy Phi Phi (tam kręcono Niebiańską plażę z Leonardo Di Caprio), ale „reżyserka” odmawia, chce poznać Krabi. To także pewnego rodzaj wyznanie wiary samych twórców. Odrzucają kino komercyjne i główny nurt, w imię lokalności i wyciszenia wybierają slow cinema i własne autorskie strategie.

Maciej Kowalczyk
Maciej Kowalczyk
Krabi, 2562 plakat

Krabi, 2562

Rok: 2019

Gatunek: dokumentalny

Kraj produkcji: Tajlandia, Wielka Brytania

Reżyseria: Ben Rivers, Anocha Suwichakornpong

Ocena: 3/5