Dobre kłamstwo jest jak magiczne zaklęcie – recenzja filmu „Kapitan”

Polowanie wymaga myśliwego, terytorium i zwierzyny. Czy ofiara, doprowadzona do skrajności, walcząc o przetrwanie, może przeistoczyć się w oprawcę? "Kapitan" rozpoczyna się sekwencją pościgu za dezerterem. Żołnierze niczym psy myśliwskie tropią wytrwale swoją zwierzynę, by w następnej scenie widz doświadczył przemiany zbiega z dzikiego lisa w ułożonego psa.

U schyłku II Wojny Światowej młody szeregowiec Werhtmachtu przywdziewa porzucony mundur kapitana, a w planach ma zaprowadzenie porządku w szeregach armii. Od tej pory niewzruszenie i lojalnie służy swemu najwyższemu zwierzchnikowi – Hitlerowi. Tropi zdrajców ojczyzny, którzy u kresu wojny dopuszczają się grabieży, gwałtów i porzucają obowiązek wojskowej służby. Główny bohater odgrywając rolę oficera wyzbywa się skrupułów. Z Williego Herolda na każdym kroku emanuje wielka charyzma i pewność siebie. Kolejni piechurzy lgną do uzurpatora, przyłączając się do jego plutonu egzekucyjnego, poddającego rewizjom kolejne wioski.

Prawdziwie dantejskie sceny rozegrywają się w obozie dla dezerterów, gdzie brutalność sięga zenitu. Pięknie skomponowane kadry w obiektywie Floriana Ballhausa w pierwszej kolejności bulwersują, przywołując z pamięci przerażające obrazy na miarę rycin z serii „Okropności wojny” Francisco Goi, gdzie z wykrzywionych w śmiertelnym grymasie twarzy ludzi pozostawionych samym sobie na polu bitwy ulatują ostatnie oznaki życia. Słyszymy w filmie wydobywające się z ciemności jęki umierających, co wybudza w podświadomości widza takie skojarzenia. Hiszpańska kobieta z ryciny „Y son fieras” zaciekle atakuje broniąc siebie i swojego potomstwa. Obraz taki szokuje, bo spodziewamy się w to miejsce prędzej francuskiego najeźdźcy, aniżeli niewiasty z niemowlęciem pod pachą. W filmie podobnie przerażające odczucia zrodzi szykownie ubrana kobieta wcielająca się dobrowolnie w rolę kata.

Francisco Goya - I są jak dzikie bestie z cyklu Okropności wojny, rycina, 1810-1814

Odrzucające reakcje wywoła widok na dywan z wysuszonych szkieletów rozrzuconych bezładnie w lesie niczym szczątki ludzkie z litografii „L’Espoir” Waltera Spitzera czy też martwe ciała wtapiające się w krajobraz wojenny w obrazie „Flanders” Otto Dixa. W tryptyku „Wojna” tego drugiego twórcy zwłoki z ranami postrzałowymi zadanymi również pośmiertnie tworzą nierozpoznawalną masę, stając się częścią makabrycznej ekspozycji. Podobnie zatrważająco zadziała scena rozstrzeliwania więźniów z zenitówki. Niestety całość serwuje treści dość chłodno, bez wyraźnego potępiania ukazywanych czynów, co mocno dezorientuje, stając się poniekąd hołdem dla niewzruszonej siły. Na pierwszy plan wynurza się barbarzyństwo w czystej postaci, bez przesłania.

Ukłony należą się Maxowi Hubacherowi, odgrywającemu ze swobodą głównego bohatera. Willi Herold w „Kapitanie” stoi po przeciwnej stronie barykady historii niż Szaweł Ausländer w „Synu Szawła” i jego los jawi się jako mniej uprzykrzający, niż członka Sonderkommando z dramatu László Nemesa, ale nader przewrotny. Sytuacja, w której się znalazł, jest pełna podskórnego napięcia. Kreacja ta dołącza do licznego grona znakomitych wcieleń postaci o podwójnej tożsamości, między innymi: pracownika południowokoreańskiego wywiadu, Park Chae-Seo ze „Szpiega”, na czele z niemieckim przemysłowcem, Oskarem Schindlerem z „Listy Schindlera” czy żydowskim chłopakiem przyłączającym się do Hitlerjugend w „Europa Europa” Agnieszki Holland.

Otto Dix - Wojna, tryptyk, 1929

Hubacher w każdym momencie wywiązuje się z powierzonego zadania aktorskiego pierwszorzędnie, dzięki czemu oparta na faktach historia Williego Herolda wciąga. Nasz bohater przypomina młodego człowieka ze współczesności, wrzuconego w tryby machiny wojennej z przeszłości. Nazizm podobnie przenika do teraźniejszości w dramacie Atoma Egoyana „Niepamięć”, ukazując snującego się niewinnego staruszka cierpiącego na zanik pamięci, który ma jednak coś na sumieniu.

Widz nieraz podczas seansu zastanowi się, co siedzi protagoniście w głowie. Jest postacią ze wszech miar negatywną, pogrążoną w kłamstwie, ale jednocześnie ofiarą swoich czasów. Musi grać według zasad narzucanych mu przez otoczenie, o ile chce pozostać na powierzchni. Zachęca i bierze udział w rozstrzygnięciu procederu egzekucyjnego, widząc jak w obozie jenieckim dowódca wojskowy, Schütte, niecierpliwi się powolnym tempem wymierzania sprawiedliwości.

„Kapitan” w znaczących momentach odsłania zakłamanie i opieszałość stojące za wojskową hierarchią. Jedna ze scen, które mają potencjał ukazania przemyśleń twórcy na temat przerażającego reżimu, rozgrywa się podczas dyskusji między trzema sędziami, rozgrywającej się kilka dni przed kapitulacją Niemiec.

Jednak w miarę postępu fabuły twórca pozbawia film głębszej myśli. Dezorientuje balansowanie między groteską i autentyzmem. Twórca zmierza tylko częściowo w kierunku bardziej analitycznego podejścia do życia w Wehrmachcie. Granica dobrego smaku zostaje przekroczona w scenie parady rozgrywającej się w czasach bliższych współczesności, która sprowadza się do podsycania atmosfery przemocy bez wyraźnego uzasadnienia.

Całość sprawnie nakręcona i świetnie zmontowana przez Michała Czarneckiego niestety nie przybliża do odpowiedzi, czemu napawające trwogą wydarzenia powtarzają się w dziejach ludzkości, ani nie pobudza do głębszej refleksji. Seans ma w sobie potencjał pełnoprawnego horroru wojennego. Twórcom udało się osiągnąć efekt wszechobecnego zła i przerażenia utrzymanego na równym, wysokim poziomie.

Anna Strupiechowska
Anna Strupiechowska
Kapitan

Kapitan

Tytuł oryginalny: „Der Hauptmann”

Rok: 2017

Gatunek: dramat historyczny, wojenny

Kraj produkcji: Niemcy, Francja, Polska, Chiny

Reżyser: Robert Schwentke

Występują: Max Hubacher, Milan Peschel, Frederick Lau i inni

Dystrybucja: Aurora Films

Ocena: 3,5/5