Confusão – recenzja filmu „Jeszcze dzień życia”

Wyobraźcie sobie bardzo ciekawą grę przygodową, powiedzmy ze świętej pamięci studia Telltale. Estetyczna, acz ze względu na wiekowość silnika graficznego, mocno już niedzisiejsza grafika, przyzwoici aktorzy dubbingowi wykonujący od niechcenia chałturę na spłatę kredytu. Jednakże przy tym dobra fabuła, przybliżająca zapomniany już konflikt i to z rzadko spotykanej w popkulturze komunistycznej perspektywy. Teraz nagrajcie rozgrywkę, przytnijcie do 90 minut samego „mięska” i wrzućcie na Youtube. Taki właśnie jest „Jeszcze dzień życia”.

Luanda, rok 1975. Niedawno zakończyła się wojna o niepodległość największej portugalskiej kolonii – Angoli. Teraz niedawni sojusznicy, komuniści z Ludowego Ruchu Wyzwolenia Angoli (MPLA) oraz opłacani przez CIA partyzanci z Narodowego Związku na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli (UNITA) wraz z Narodowym Frontem Wyzwolenia Angoli (FNLA), stanęli naprzeciw siebie. Afrykańskie państwo staje się areną krwawej wojny domowej – kolejnego epizodu zimnej wojny.

Wydarzenia 40 dni pierwszego roku konfliktu obserwować będziemy oczami Ryszarda Kapuścińskiego, jednego z najbardziej znanych reportażystów drugiej połowy XX wieku. Współzałożyciel kontrowersyjnej „polskiej szkoły reportażu” spisał swoje wspomnienia z Angoli w 1976 roku w książce „Jeszcze dzień życia”. Przed kilkoma laty zafascynował się nią nagradzany hiszpański dokumentalista Raúl de la Fuente. Twórca przekonał do swojego pomysłu zajmującego się animacją i efektami specjalnymi Damiana Nenowa, autora m.in. nagrodzonych w Annecy „Ścieżek nienawiści” i głośnego „Miasta ruin”. Zebrano pieniądze z całej Europy, razem około 33 miliony złotych, o 10 więcej niż na „Twojego Vincenta”, znacznie więcej także niż na polskie wojenne „1920 Bitwę warszawską” (25,5 mln) i „Miasto 44” (25 mln). Jak ten budżet został wydany?

Artyzm został tu zastąpiony użytecznością, wizualnie całość, jak już wspomniałem w nagłówku, nie imponuje. Jednakże dzięki zastosowanym technikom udało się względnie małym kosztem (wszak jakieś 8 mln € to wciąż bardzo mało jak na widowiskową animację) zaprezentować konflikt w dużej skali. Przez 90 minut jeździmy po całym kraju, prawie nigdy nie wracamy do wcześniej użytej lokacji, a nawet jeśli, to wygląda już ona całkiem inaczej. Twórcy nie trzymają się także stricte realności. Prawdziwe wydarzenia konfliktu przeplatają się ze wspomnieniami, a także wizjami i majakami Kapuścińskiego. Niestety mocno tu nie domaga trzeci, podsumowujący, akt. Protagonista przypomina sobie wtedy wydarzenia z filmu, przez co na ekranie oglądamy pojedyncze wcześniej już pokazane sceny. Wygląda to fatalnie, nudzi i jest zwyczajnie niedopuszczalnym błędem scenariuszowym w tak krótkiej produkcji.

Tym, co dodaje „Jeszcze dniu życia” wiele, a przy tym najprawdopodobniej zaprzepaściło oscarowe ambicje producentów, jest przyjęta perspektywa. Podział na dobrych i złych jest tu aż nazbyt wyraźny. Wspierane przez USA frakcje to w całości bezduszni mordercy, gwałcący kobiety, strzelający do dzieci i chcący wprowadzić apartheid. Z drugiej strony mamy idealistycznych, walczących ramię w ramię komunistów, co prawda niepozbawionych wad. Dowódcy bywają próżni, żołnierze niekompetentni, a urzędnicy skorumpowani, przy tym jednak racja jest ewidentnie po ich stronie. Jako bohater jawi się Fidel Castro, który jako jedyny przywódca nie boi się oficjalnie wesprzeć MPLA.

Ciekawym zabiegiem jest przeplatanie animacji współczesnymi wypowiedziami prawdziwych bohaterów filmu. Dzięki temu możemy spojrzeć na wydarzenia z szerszej perspektywy, dowiedzieć się, jak po ponad 40 latach wspominają i oceniają swoje działania i ideały. Wzmacnia to wydźwięk filmu, a także go niejako urealnia, nadaje większą wagę pokazywanym wydarzeniom.

Confusão to portugalskie słowo oznaczające “zamęt”, “zamieszanie”. Kapuściński w swojej książce tłumaczył je jako specyficzny stan psychiczny całkowitego nieokreślenia występujący u jednostki lub zbiorowości. Kłócimy się, ale nikt nie wie po co; chcemy ulepszyć świat, ale mnogość idei sprawia, że tworzy się jeszcze większy bałagan. Myślimy, że coś wiemy, ale nie wiemy nawet, co mielibyśmy wiedzieć. Pojawia się ono w filmie co najmniej kilkadziesiąt razy i świetnie odnosi się nie tylko do sytuacji Afryki lat 70. Dziś, kiedy nasza polityka historyczna zachłysnęła się fascynacją Stanami Zjednoczonymi i szeroko rozumianą prawicą, a w publicznym dyskursie istnieją ludzie broniący Augusto Pinocheta, warto spojrzeć na przeszłość z innej perspektywy.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Jeszcze dzień życia

Tytuł oryginalny: „Another Day of Life”

Rok: 2018

Gatunek: wojenny, animacja, historyczny

Kraj produkcji: Polska, Hiszpania, Belgia

Reżyser: Damian Nenow i Raúl de la Fuente

Występują (polski dubbing): Marcin Dorociński, Arkadiusz Jakubik, Olga Bołądź i inni

Dystrybucja: Next Film

Ocena: 3,5/5