Głosuj na Demokratów! – recenzja filmu „Gorący temat”

Tegoroczny sezon nagród filmowych należy do wyjątkowo udanych, co rusz słyszymy kolejne zachwyty nad propozycjami Mistrzów. Gorący temat zostaje bardzo doceniany za aktorstwo, o innych warstwach produkcji Jaya Roacha raczej się milczy. Czy słusznie? Zapraszamy do naszej recenzji filmu, który już 17 stycznia wejdzie do kin w całym kraju za sprawą Monolith Films.

Roger Ailes przez dekady był szarą eminencją Partii Republikańskiej. Medialny geniusz rodem z Ohio najpierw został ulubieńcem Richarda Nixona, a następnie kluczową postacią sztabów wyborczych Ronalda Reagana i George’a H. W. Busha. Po politycznym wypaleniu najpierw założył na łonie NBC kanał newsowy MSNBC, a gdy został wyrzucony po aferze związanej ze swoimi antysemickimi wypowiedziami, w 1996 roku stanął na czele Fox News, nowotworzonego przez miliardera Richarda Murdocha prawicowego kanału informacyjnego. Szybko, również dzięki wielkim funduszom mocodawcy, stworzył propagandowego lewiatana, który zawładnął umysłami konserwatywnej części Ameryki, a z którego wzorce aktualnie bardzo chętnie czerpie nasze TVP. 21 lipca 2016 roku, dwa tygodnie po złożeniu przez byłą dziennikarkę Fox News Gretchen Carlson pozwu o molestowanie, Ailes został w atmosferze skandalu usunięty ze stanowiska, na odchodne dostając „skromne” 40 mln $ odprawy. O tych gorących 15 dniach opowiada Gorący temat.

W filmie towarzyszymy trzem bohaterkom: wspomnianej już Carlson (Nicole Kidman), największej kobiecej gwieździe stacji Megyn Kelly (Charlize Theron) oraz fikcyjnej ambitnej i ideowej (lecz naiwnej) świeżo upieczonej dziennikarce Kayli Pospisil (Margot Robbie). Całą trójkę połączy nienawiść do Rogera Ailesa (John Lithgow) i pragnienie sprawiedliwości. Lecz może ich pobudki będą bardziej egoistyczne? Temat poruszany przez najnowszy produkt Monolith Films jest niewątpliwie ważny i ważki. Jest również, wink wink, gorący, wszak dopiero co stacja Showtime (a u nas HBO) wypuściła serial Na cały głos o tych samych wydarzeniach z Russellem Crowem jako Ailesem oraz Naomi Watts w roli Gretchen.

Prawdziwy Roger Ailes i John Lithgow
Prawdziwy Roger Ailes (po lewej) vs. John Lithgow

Roach reżyserską karierę zaczął od komedii. Praktycznie wszystkie (poza debiutanckim Agentem specjalnej troski z 1997 roku) zarabiały na świecie ponad 300 mln $, a rekordowe Poznaj moich rodziców w 2004 roku złamało barierę 500 mln $. Po ciepłym przyjęciu zrealizowanego dla HBO Decydującego głosu (o kulisach wyboru George’a W. Busha na prezydenta) i lawinie nagród i nominacji dla Zmiany w grze (o Sarah Pailin) Jay zrozumiał, że jego przeznaczenie stanowi filmowa publicystyka, ekranizowanie skandali i grzechów Partii Republikańskiej. Można powiedzieć, że porzucił bogactwo na rzecz Misji przekazywania Amerykanom politycznej narracji. 

Co znamienne Roach nie para się scenariopisarstwem i to zadanie zawsze powierza innym. W przypadku Gorącego tematu wybór padł na Charlesa Randolpha, który wspólnie ze wspomnianym McKayem odebrał Oscara za Big Short. Powinowactwo obu obrazów ujawnia się już w otwierającej scenie, kiedy postać grana przez Charlize Theron oprowadza nas w długim monologu po siedzibie Fox News.

Jak już wspomniałem na początku, Gorący temat prowadzi trzy całkowicie niezależne od siebie historie, które w założeniu miały się składać na obraz tego, jak seksizm i molestowanie dotyka na wszystkich szczeblach drabiny. Niestety, przyzwyczajony do snucia prostszych narracji Roach nie podołał temu pomysłowi, przez co film konstrukcyjnie de facto nie istnieje. O pomstę do nieba woła zwłaszcza wątek postaci Nicole Kidman, który składa się z kilku dość przypadkowych i oderwanych od siebie scen, które w filmie pojawiają się znikąd. Gretchen Carlson nie zostaje tu nawet ustanowiona jako postać, a raczej megafon do wygłaszania chwytliwych frazesów (nie przez przypadek prawie wszystkie sceny z jej udziałem znalazły się w zwiastunie), a wszystko, co ciekawe w jej historii dzieje się poza ekranem. Sytuacji nie poprawia fakt, że Nicole Kidman jest tu stanowczo najsłabsza z pierwszoplanowej obsady i nie próbuje nawet dodać czegoś swojej bohaterce.

Prawdziwa Gretchen Carlson (po prawej) vs. Nicole Kidman

Najwięcej czasu antenowego otrzymuje Megyn Kelly, skrajnie prawicowa dziennikarka, która niedawno straciła pracę w NBC ze względu na swoje rasistowskie wypowiedzi. Od 2013 roku była wielką gwiazdą Fox News prowadzącą drugi najpopularniejszy program informacyjny w USA „The Kelly File”. To bardzo niejednoznaczna postać, z jednej strony szalenie ambitna i idąca do celu po trupach, z drugiej to ona właśnie stała się główną ofiarą nagonki Donalda Trumpa na media i kobiety oraz ważnym głosem przeciw Ailesowi. Niestety, Roach z Randolphem nie umieją tej niejednoznaczności pokazać na ekranie, widz z jednej strony ewidentnie ma z Kelly sympatyzować i jej kibicować, z drugiej zaś pokazywane są nam jej „ciemniejsze strony”, lecz film zdaje się nimi nie przejmować, ani ich nie komentuje, ani nie rozwija. Zapewne miał tu zostać wywołany efekt Franka Underwooda, czyli antybohater, który robi coś dobrego „przy okazji” realizacji własnych celów, ale to nie wybrzmiewa i popada w kuriozum.

Na tym tle błyszczy młodziutka Kayla, która jako jedyna wydaje się kompetentnie napisana jako bohaterka, pod wpływem wydarzeń przechodzi przemianę, a motywacje jej działań są jasne i przejrzyste. Szkoda tylko, że przy tym wszystkim (oraz przy bardzo dobrej w tej roli Margot Robbie, stanowczo najlepszej z pierwszoplanowych aktorek) jest ona strasznie sztampową postacią. Młoda, naiwna, ambitna, ale też ideowa dziewczyna, która zderza się z rzeczywistością, przez co musi przewartościować swoje przekonania. Widzieliśmy to już miliony razy, a tu autorzy nie oferują w tej kliszy nic nowego.

Prawdziwa Megyn Kelly (po lewej) vs. Charlize Theron

Z obsady poza Robbie błyszczy drugi plan, będący zresztą największą siłą „Gorącego tematu” (dlatego cieszy docenienie go nominacją do najlepszej obsady w tegorocznych nagrodach gildii Amerykańskiej Gildii Aktorów Ekranowych). John Lithgow to wspaniały Ailes, jednocześnie obrzydliwy, odpychający i oportunistyczny, pozbawiony wszelkiej empatii, a przy tym genialny, skuteczny i charyzmatyczny manipulant. Im bliżej do finału, tym bardziej przypomina bohaterów Irlandczyka Martina Scorsese, którzy nie rozumieją, czemu nagle mają ponieść konsekwencje działań, które przecież z ich perspektywy nie były złe. Rewelacyjna w małej rólce mentorki Kayli jest czołowa amerykańska komiczka Kate McKinnon. Dobra i sympatyczna demokratka-lesbijka, która bez słowa dostosowuje się do przemocowego systemu propagandowego Foxa, po to, by zarobić na chleb i wino, otwiera młodej dziewczynie z południa oczy, a widzom daje w skromnej kreacji wiele radości.

Gorący temat trudno nazwać dobrym filmem, lecz nikt nie miał ambicji, by takim był. To bardzo toporna publicystyka, która nie przez przypadek do kin w Stanach wchodzi na początku roku wyborczego. Miała ona przypomnieć Amerykanom, że Trump to mizogin i zły człowiek, że prawica to zbiorowisko hipokrytów, a Hillary Clinton to wolność i nadzieja. Jako taka ekranowa ulotka wyborcza sprawdzić może się dobrze, a już za kilka miesięcy nikt o niej pamiętać nie będzie. Szkoda, bo temat molestowania w korporacjach medialnych i mizoginii współczesnej kultury popularnej jest niezwykle ważny i zasługuje na lepsze kinowe poruszenie. Tymczasem, jeśli ktoś chce poznać zza kulis amerykańską telewizję, a przy tym zobaczyć celne punktowanie FOX-a, to wciąż tkwi skazany na Newsroom geniusza politycznego scenariusza Aarona Sorkina, sprzed ponad pół dekady.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

Gorący temat

Tytuł oryginalny: „Bombshell”

Rok: 2019

Gatunek: dramat, komedia, polityczny

Kraj produkcji: USA

Reżyser: Jay Roach

Występują: Charlize Theron, Nicole Kidman, Margot Robbie i inni

Dystrybucja: Monolith Films

Ocena: 2/5