Pora mroku – recenzja filmu „Godzina oczyszczenia” – Fest Makabra 2019

Długie jesienne wieczory okalające Halloween to nieoceniona okazja, by sprawdzić czy słowa o renesansie filmowego horroru nie są przesadzone. Niegdyś gatunek święcący olbrzymie sukcesy artystyczne (by wspomnieć choćby „Gabinet doktora Caligariego” Roberta Wiene czy „Nosferatu” Murnaua), później często traktowany z pobłażaniem i kojarzony z rozrywką niskich lotów dla nastolatków. Ale nawet w erze, kiedy królowały taśmowo produkowane slashery, trafiały się takie perełki jak „Lśnienie” Kubricka czy „Egzorcysta” Williama Friedkina. Do tego ostatniego nawiązuje nowe dzieło Damiena LeVecka „Godzina oczyszczenia”.

Duchowny Max (Ryan Guzman) prowadzi popularny program internetowy, w którym regularnie streamowane są jego działania jako egzorcysty. Wśród osób zaangażowanych w produkcję jest również przyjaciel Maxa Drew (Kyle Gallner) i jego narzeczona Lane (Alix Angelis). Kontrowersyjna audycja przyciąga przed ekrany komputerów i smartfonów dużą widownię. Obserwując powstawanie programu, szybko przekonujemy się jednak, że wszystko oparto tutaj na kłamstwie. Max nie jest księdzem, w seminarium nie zagrzał długo miejsca, a osoby opętane to de facto aktorzy odgrywający swoje role.

Wszystko zmienia się jednak o sto osiemdziesiąt stopni, gdy nowa aktorka nie dociera na plan i w rolę opętanej wciela się Lane. Ku zaskoczeniu całej ekipy pod wpływem “wody święconej” z kranu z ciała kobiety wydobywają się opary, wywołujące zdziwienie nawet speca programu od efektów specjalnych – charakteryzacja jeszcze nigdy nie była tak autentyczna. Powoli do wszystkich dociera, że narzeczona Drew została opętana przez prawdziwego demona.

Dzieło LeVecka to sprawnie zrealizowany straszak z dużą ilością wartkiej akcji w drugiej części. Niepozbawiony jest również sporej dawki humoru, która ciekawie koresponduje z zaskakującymi wręcz scenami niemal z filmu gore. Alix Angelis staje w szranki z legendarną kreacją Lindy Blair, z walki wychodząc może nie zwycięsko, ale na pewno z tarczą i podniesionym czołem. Zaś efekty specjalne chwilami uroczo korespondują ze znanymi odpowiednikami z dzieł Carpentera czy Cronenberga.

Reżyser ciekawie wpisał klasyczną tematykę we współczesny kontekst internetu i zalewającą go rzekę patostreamerów. Program Maxa i Drew pokazany jest jako tworzony całkowicie dla pieniędzy i okłamujący swoich widzów. O dziwo, chwilami najpozytywniejszą postacią filmu zdaje się być sam demon, który obnaża obłudę głównego bohatera, przewrotnie zapewniając mu możliwość tytułowej godziny oczyszczenia i wyznania swoich przywar i oszustw. LeVeck wpisuje w narrację również retrospekcje, próbując z różnym skutkiem pogłębić obraz psychiki bohatera o traumy z przeszłości z okresu nauki w szkole katolickiej.

Największą przywarą “Godziny oczyszczenia” jest jednak finałowa część produkcji, kiedy niepotrzebnie poznajemy face to face naszego demona. Jak wiadomo wyobraźnia często tworzy dużo straszniejsze obrazy niż rzeczywistość. Reżyser ponadto okazał się niestety wielbicielem przewrotnych wolt narracyjnych, zwanych potocznie zaskakującymi twistami. Wszystko to jednak nie przeszkadza w dobrej zabawie, jaką bez wątpienia może dostarczyć wieczorny seans tej amerykańskiej produkcji.

Krystian Prusak
Krystian Prusak
Godzina oczyszczenia plakat

Godzina oczyszczenia

Tytuł oryginalny: „The Cleansing Hour”

Rok: 2019

Gatunek: horror

Kraj produkcji: USA

Reżyser: Damien LeVeck

Występują: Ryan Guzman, Kyle Gallner, Alix Angelis i inni

Dystrybucja: Kino Świat / Fest Makabra

Ocena: 3/5