Zaklęty krąg – recenzja filmu „Fokstrot”

Stan permanentnej wojny, nieustającego życia w strachu, służba w armii jako nieodzowny element życia mężczyzny, spędzanie lat młodości pilnując szlabanu pośrodku pustyni. Izrael to kraj całkiem inny od tego, co znamy żyjąc w Europie. Samuel Maoz uzbrojony w ostrze satyry portretuje w „Fokstrocie” swój naród w trzech epizodach, ukazując nam opowieść o rodzinie Feldmanów.

Druga fabuła twórcy „Libanu” ponownie skupia się na izraelskim wojsku i tym, jak obowiązkowa służba wpływa na społeczeństwo. Dodatkowo podaje w wątpliwość samo istnienie wojny i cele, jakie przyświecają aktualnej polityce w jego kraju. W pierwszej scenie wchodzimy do mieszkania. Na widok tego, co się kryje za kamerą gospodyni mdleje, a cucić ją wybiegają niespecjalnie zdziwieni obrotem spraw żołnierze. W tym momencie już się domyślamy, jaka informacja za chwilę zostanie przekazana głowie rodziny – Michaelowi (świetna kreacja Liora Ashkenaziego). Jego syn poległ na służbie, a błyskawiczny pogrzeb ma się odbyć lada dzień. Przez następne minuty, w świecie filmu godziny, towarzyszymy mężczyźnie próbującemu uporać się z tym, że jego świat się z dnia na dzień zawalił. Próby zrozumienia, kolejne spotkania, kolejne puste kondolencje, spotkanie z cierpiącą na demencję matką, a wszystko to w rytm odliczany przez budziki przypominające o konieczności picia wody co godzinę by nie dopuścić do odwodnienia organizmu.

W drugim akcie przenosimy się wiele kilometrów od miasta. Na kompletnym pustkowiu stoi mały wojskowy posterunek. Jeden szlaban, stary van pełniący funkcję kwatery dowodzenia, ustawiony na pustej skrzynce kaem i wieżyczka z reflektorem. Stacjonuje tam ośmiu, podzielonych na dwie zmiany, żołnierzy. Dni mijają im na wszechogarniającej nudzie, a najczęstszym gościem jest przechadzający się drogą wielbłąd, któremu zawsze otwierają szlaban. Niektórzy próbują sobie racjonalizować swój los, uciekając w teorie spiskowe i obsesje, inni popadają w apatię i wykonują mechanicznie kolejne czynności w oczekiwaniu na koniec. Niektórzy znów rysują otaczającą ich rzeczywistość i w ten sposób odrealniają swoją egzystencję. Karmieni propagandą narzucającą na nich poczucie zagrożenia i pragnienie znalezienia uzasadnienia dla tego, co ich otacza, zmieniają się w prawdziwe bomby, które w końcu muszą wybuchnąć. My, widzowie obserwujemy całość z nieustającym przerażeniem. Obserwujemy każdą kontrolę, każdą chwilę, kiedy zapada zmrok, każdy odległy wybuch noworocznego fajerwerku. Wszak coś musi się zdarzyć, wszak nie każą im tam siedzieć na marne, wszak nie każą nam na to patrzeć na marne, czyż nie? Śledzimy codzienne życie wojaków, ich rozrywki, rozmowy, dywagacje na temat tego, czy zamieszkały przez nich barak faktycznie się zapada w błotnisty grunt, celebrujemy ich nudę i poddajemy się rozważaniom nad sensem takiego systemu.

W filmie wielokrotnie powraca motyw tytułowego fokstrotu – tańca w którym, jak mówi jeden z bohaterów: „Niezależnie gdzie zaczniesz, zawsze wrócisz w to samo miejsce”. W każdym z trzech aktów, przedstawiciel jednego z trzech pokoleń Feldmanów uczy kroków siebie lub kogoś innego. Taniec ten zdaje się ucieczką i metaforą życia, jakie staje się udziałem każdego pokolenia Żydów, niemożności ucieczki z klatki stereotypów, obsesji i niechęci.

W 2017 roku dwóch wielkich reżyserów, moralistów i obserwatorów wypuściło na świat swoje dzieci. Michael Haneke w „Happy Endzie” próbował ożenić humor z mrocznymi proroctwami dla Starego Kontynentu i rodzinną sagą. Andriej Zwiagincew z kolei w „Niemiłości” pokazać rozkład podstawowej tkanki społecznej w targanej sprzecznymi wiatrami nacjonalizmu, konserwatyzmu i kapitalizmu Rosji. Niespodziewanie Samuel Maoz pogodził dwie koncepcje mistrzów i zaprezentował dużo bardziej spełnione i satysfakcjonujące dzieło. Dramat, na którym bardzo często się śmiejemy, by odnaleźć się w kompletnym psychicznym rozkładzie, ale i ze świadomością obcowania z czymś wybitnym.

Marcin Prymas
Marcin Prymas
Fokstrot

Fokstrot


Rok: 2017

Gatunek: dramat psychologiczny

Reżyser: Samuel Maoz

Występują: Lior Ashkenazi, Sarah Adler, Yonathan Shiray i inni

Ocena: 4,5/5