Dryfująca odpowiedź – recenzja filmu „Eksperyment na tratwie”

„Dowódca ekspedycji poszukuje ochotników do przepłynięcia Atlantyku tratwą. Czas: 3 miesiące; mężczyźni i kobiety; najlepiej po ślubie, ale rejs bez partnera; wiek: 25-40 lat. Zgłoszenia pozostaną poufne” – takie enigmatyczne ogłoszenia ukazały się wiosną 1973 roku w prasie dookoła globu. Kto wpadł na ten intrygujący pomysł? Czy znaleźli się śmiałkowie gotowi wziąć udział w niebezpiecznej wyprawie? Jaki był cel oceanicznej podróży? Na te pytania próbuje odpowiedzieć film Marcusa Lindeena „Eksperyment na tratwie”.

Pomysł ekspedycji narodził się w głowie hiszpańsko-meksykańskiego antropologa Santiago Genovésa (1923-2013) zajmującego się m.in. zagadnieniem przemocy. Na podstawie zgłoszeń skrupulatnie dobrał on dziesięciu uczestników (pięciu mężczyzn i pięć kobiet), by wraz z nimi wypłynąć z Wysp Kanaryjskich do Meksyku na pokładzie tratwy „Acali” wykonanej według własnych wytycznych. Trwający 101 dni rejs był rodzajem behawiorystycznego eksperymentu: naukowiec miał okazję dokładnie obserwować poczynania grupy osób na zamkniętej przestrzeni, przy braku możliwości ucieczki i w warunkach stresogennych, analizując zachowania, rozmowy oraz ankiety, by w takim laboratoryjnie zaprojektowanym środowisku lepiej zrozumieć funkcjonowanie ludzi i rozstrzygnąć kwestię, jaki model rozwiązywania problemów leży w naturze człowieka: pokojowy czy z użyciem przemocy? Jednak celu i metodologii badań Genovés nie chciał zdradzić współtowarzyszom. Co rusz zbywał ich innymi tłumaczeniami: to studium zachowań społecznych, analiza sposobu powstawania konfliktów, misja na rzecz światowego pokoju. Oczywiście, jak łatwo przewidzieć, nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Tę nieprawdopodobną historię przybliża szwedzki reżyser Marcus Lindeen. Używa niemodnej, lecz sporadycznie nadal efektywnej formuły „gadających głów”, przeplatając zdjęcia archiwalne rozmowami żyjących członków załogi (mężczyzny i sześciu kobiet). Bohaterowie po ponad czterech dekadach wspominają niecodzienną eskapadę, wyznają skrywane przez lata sekrety, zastanawiają się nad celem i sensem wyprawy. Lindeen postanawia ponadto zbudować replikę „Acali” w skali 1:1 i umieszcza na niej rozmówców, czekając co się wydarzy, nie pozwalając im zejść ze statku, aż nie otrzyma zadowalających konkluzji. Podobnie jak w poprzednim dokumencie pt. „Rozczarowani” z 2010 roku, ustawia się bardzo blisko rozmówców, konsekwentnie porzucając płynące z innych źródeł informacje. Rozrzuca tropy, mnoży sprzeczności i kontrowersje, chętniej samemu wciela się w rolę organizatora „kinematograficznej ekspedycji”, zapominając o konieczności zrozumienia osoby Genovésa, by poznać znaczenie eksperymentu.

Problem polega na tym, że wnioski, do jakich bohaterowie dochodzą, nie są szczególnie odkrywcze – czy to z powodu upływu czasu, rezerwy wobec kamery, czy też ostatecznego niezrozumienia postaci Genovésa. Nie brakuje wprawdzie poruszających chwil, gdy więzi między dawnymi towarzyszami wydają się na nowo zacieśniać, ale refleksje przybierają szybko charakter „pogawędek przy herbatce”.

Aura tajemnicy wokół dowódcy ekspedycji nie rozwiewa się, pozostawiając widza z kolejnymi pytaniami. Wprawdzie antropologowi poświęcono dużo miejsca, okraszając wyimki z jego dzienników i wydanej później książki nakręconymi na 16-milimetrowej taśmie scenami z życia codziennego na „Acali”. Materiały archiwalne pozwalają uporządkować chronologię i niewątpliwie urzekają autentycznością atmosfery, lecz jednocześnie usypiają monotonną narracją z offu i zawodzą powtarzalnością argumentów. Reżyser wyraźnie postrzega Genovésa jako enigmę, człowieka przybierającego kolejne maski, lekkomyślnego, gburowatego, nieetycznego i wręcz niebezpiecznego. Wizjoner, opętany szarlatan, obsesyjny dyktator, mistrz psychologicznej manipulacji? Zagubiony i niespełniony naukowiec próbujący wykorzystać ostatnią szansę na zyskanie szacunku kolegów? Szwedzkiemu twórcy daleko do polskiego duetu Elwiry Niewiery i Piotra Rosołowskiego, którzy w „Księciu i dybuku” znajdują złoty środek między próbami zrozumienia bohatera a poszanowaniem jego prawa do kreowania własnego wizerunku.

Wydaje się, że kreacja jest jednym z elementów kluczowych „Eksperymentu na tratwie”, gdyż spycha na dalszy plan aspekt informacyjny. Przytaczanym faktom i procesom brak zakotwiczenia w realiach historycznych, natomiast motywy działań zbyt często kwitowane są stwierdzeniami o „dziwności epoki”. W latach 60. i 70. przeprowadzano podobnie ekstremalne badania antropologiczne, socjologiczne i psychologiczne, choćby eksperymenty Milgrama, Trzeciej Fali czy stanfordzki; miały także miejsce wątpliwe etycznie studia na zwierzętach (z najsłynniejszym przypadkiem szympansa Nima Chimpsky’ego świetnie przedstawionym przez Jamesa Marsha w „Projekcie Nim” z 2011 roku) – tego jednak z dokumentu Lindeena się nie dowiemy.

Szwed, uderzając w tony komediowe, trywializuje całe przedsięwzięcie oraz wydaje się bardziej zainteresowany powtarzaniem za ówczesną prasą sensacyjnych doniesień o przemierzającej Atlantyk „hippisowskiej sekstratwie”. Świat widział wtedy równie absurdalne, choć i sympatyczniejsze akcje mające przynieść mu pokój: leżenie w łóżku (performans „Bed-In for Peace” Johna Lennona i Yoko Ono) czy słuchanie muzyki (Abie Nathan i jego radio „Głos Pokoju” nadające z frachtowca zakotwiczonego na Morzu Śródziemnym), zatem trzymiesięczna darmowa podróż w imię polepszenia sytuacji ludzkości nie musiała jawić się niczym kompletne szaleństwo. Szczególnie, że Genovés miał już pewne dalekomorskie doświadczenie jako bliski współpracownik Thora Heyerdahla podczas wypraw „Ra I” i „Ra II”. Tych faktów ze szwedzkiego filmu również nie poznamy. Łatwiej jest bowiem reżyserowi poprzestać na ukazaniu hiszpańsko-meksykańskiego naukowca jako zagubionego, długobrodego ekscentryka skrywającego mroczny sekret, nieuczciwego mistrza zmieniającego zasady gry w trakcie jej trwania, niż znanego socjoantropologa i specjalistę od kultur prekolumbijskich. Cały eksperyment szybko staje się po prostu świadectwem zwariowanych czasów, a nie efektem racjonalnych założeń i dostosowywania algorytmu do zmieniającej się rzeczywistości.

Choć z drugiej strony, mnożąc wątpliwości i nie podsumowując obserwacji, Lindeen poniekąd pozwala widzowi odczuć charakter zakończonego ambiwalentnie eksperymentu. Badania na pokładzie „Acali” dały wszak rezultaty odwrotne od oczekiwanych i zapowiadanych przez poprzednie, prowadzone na zwierzętach.

„Eksperyment na tratwie” ma sporą wartość edukacyjną, ale jednocześnie stawia aspekt kreacyjny ponad informacyjnym. Reżyser, zamiast docierać do istoty procesów, koncentruje się na szlifowaniu filmowego warsztatu. Czy rejs „Acali” dowiódł, że ludzie są w stanie przezwyciężyć dzielące ich różnice, niwelując przyczynę uciekania się do przemocy? Czy też po prostu trwał za krótko, by wytworzyły się struktury społeczne i podziały skutkujące konfliktami? Może Genovés miał wyjaśnienia pod nosem, lecz nie dostrzegł ich, gdyż – skupiony na sobie – nie słuchał, co mają mu do powiedzenia najbliżsi towarzysze? W jakiś przedziwny sposób, mając potrzebne dane, dysponując analizą zmiennych i gotowym diagramem zachowań, nie ufał oczywistym wnioskom, uparcie szukając dowodów na potwierdzenie uprzednio postawionej tezy. A może przeciwnie: eksperyment był jedynie niemiarodajnym pośmiewiskiem? Moja ciekawość została rozbudzona i niezaspokojona. Cóż, czasem dobrze postawione pytanie jest bardziej wartościowe od prostej odpowiedzi.

Wojciech Koczułap
Wojciech Koczułap

Eksperyment na tratwie

Tytuł oryginalny: Flotten

Rok: 2018

Gatunek: dokumentalny

Kraj produkcji: Szwecja / Dania / Niemcy / USA

Reżyser: Marcus Lindeen

Ocena: 3/5