Na co do kina? #110 Cotygodniowy przegląd premier

Myślami jesteśmy już oczywiście na Nowych Horyzontach, ale zostało jeszcze kilka dni z dala od Wrocławia. Słoneczna pogoda zachęca bardziej do eskapad nad rzekę niż do kina, ale nie znaczy to, że dystrybutorzy zasypują gruszki w popiele. Na ekrany wchodzi wielki hit lata, czyli “Król Lew” w wersji live-action. Z pierwszych wrażeń naszych redaktorów wynika, że to drogi stek odgrzany w mikrofali. Pewnie i tak pójdziecie, zwłaszcza jak macie dzieci. Namawiamy jednak, żeby wybrać raczej dokument Asifa Kapadii o Diego Maradonie. To przykład nieidealnego filmu, tak jak życie portretowanego w nim wielkiego piłkarza było pełne skaz i potknięć. Autor “Amy” nie unika bowiem błędów, co być może zbyt jednoznacznie wytyka nasz recenzent, a nie przekreśla tego, że to fascynujące studium jednostki omotonej przez pieniądze i sławę.

PREMIERA TYGODNIA

DIEGO
Tytuł oryginalny: Diego Maradona
Rok: 2019
Gatunek: dokumentalny, sportowy
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Reżyser: Asif Kpadia
Dystrybucja: M2 Films

JUŻ WIDZIELIŚMY

Naszą premierą tego wyjątkowo mało ciekawego tygodnia (ach, to lato) jest najnowszy projekt Asifa Kapadii. W „Diego” Brytyjczyk ponownie opiera opowieść o wszelkiego rodzaju materiały archiwalne, by za ich pomocą pogłębić nam znany portret wielkiej i niezrozumiałej jednostki. Autor „Amy” i „Senny” skupia się tu, co logiczne, na kluczowym dla życia Maradony okresie jego gry dla włoskiego Napoli, czyli lata podczas których zarówno osiągnął szczyt jak i upadł na dno. Produkcję otwiera długi ale bardzo dynamiczny montaż przybliżający nam w skrócie losy przyszłego Boga Futbolu od wyróżniania się na argentyńskiej prowincji przez występy w Boca Juniors i nieudany okres w FC Barcelonie do transferu do Napoli. Początek jest tu faktycznie rewelacyjny, trzymający w napięciu i interesujący. Niestety z czasem tempo się wytraca.

Kapadia zakochany w przedstawionej przez indywidualnego trenera piłkarza wizji dwóch osobowości – skromnego i prawdziwego Diego i sztucznie stworzonego medialnego lwa Maradony zdaje się brać sobie na cel przekonanie do niej widzów a przy okazji wybielenie samego piłkarza. W „Diego” dużo bardziej niż w poprzednich filmach reżysera widać jak bardzo sympatyzuje on ze swoim bohaterem i czuje potrzebę za wszelką cenę przedstawienia go w pozytywnym świetle. Widać to zwłaszcza pod koniec kiedy pojawiająca się we Włoszech coraz powszechniej nienawiść do Maradony zostaje sprowadzona do jednej wypowiedzi Diego o Włoszech, jednej pretensji o brak wsparcia dla klubu w europejskich pucharach i niezepsutego karnego w serii jedenastek. Piłkarz w oczach Kapadii jest kimś całkowicie niewinnym i choć nie sposób mu nie współczuć to trudno nie odnotować faktu, że nie jest przypadkiem, że żaden inny czołowy grać w historii nigdy nie wzbudzał takich kontrowersji.

„Diego” to wybitne pierwsze dwadzieścia minut, bardzo dobra pierwsza godzina, w drugiej jednak do głosu dochodzą coraz częściej nieargumentowane i powtarzające się bon moty o tym, że ten, który jest na szczycie jest zawsze samotny, że dzieciom ze slumsów jest ciężko, a Włosi to fanatyczni kibice. Na koniec jeszcze całkowicie zbędne 30 minut streszczenia całego dotychczasowego filmu i jednak wzruszająca w założeniu scena. Dokument wprowadzany do kin przez M2 jest za długi, ma zawodzące tempo, nie wprowadza żadnych nowych faktów poza informacjami znanymi od dawna. Film raczej dla fanów Maradony, którym brakowało laurki dla bóstwa.

Marcin Prymas
Marcin Prymas

KRÓL LEW
Tytuł oryginalny: The Lion King
Rok: 2019
Gatunek: Animacja, Familijny, Przygodowy
Kraj produkcji: USA
Reżyser: Jon Favreau
Występują: Donald Glover, Chiwetel Ejiofor, Seth Rogen i inni
Dystrybucja: Disney

Trend Disneya na aktorskie remaki najważniejszych animacji studia trwa w najlepsze. Kwestią czasu było zatem kiedy pokuszą się o przerobienie najlepiej zarabiającej animacji tradycyjnej wszech czasów. Choć „aktorski remake” w tym przypadku to może za dużo powiedziane, gdyż to, tak naprawdę, nadal jest animacja z głosami aktorów. Głosy z Zachodu podpowiadają, że to bardzo to bardzo wierna oryginałowi przeróbka, niemal scena w scenę, niczym „Psychol” Van Santa.

Oczekiwania:

  • Trailery zapowiadają kapitalną jakość realistycznych efektów komputerowych,
  • technologiczny przełom w przemyśle filmowym,
  • znana i lubiana fabuła znów w kinie,
  • solidna marka Disneya i Jona Favreau.

Obawy:

  • Totalny brak oryginalności,
  • realistyczne efekty zabiją baśniowość i nie pasują do mówiących zwierząt,
  • jedynie 55% na Rotten Tomatoes,
  • kolejny sukces monopolisty Disneya kolejnym gwoździem do trumny konkurencji i świeżych pomysłów.

TRAFIKANT
Tytuł oryginalny: Der Trafikant
Rok: 2018
Gatunek: Dramat
Kraj produkcji: Niemcy, Austria
Reżyser: Nikolaus Leytner
Występują: Simon Morzé, Bruno Ganz, Regina Fritsch i inni
Dystrybucja: Aurora Films

JUŻ WIDZIELIŚMY

Nieco w cieniu innych premier, do kin wejdzie Trafikant”, jedna z największych austriackich produkcji ostatnich lat, którą dzięki uprzejmości Aurora Films miałem już okazję zobaczyć. Uwielbiam kino coming-of-age, ale muszę przyznać, że sporo w nim podążania utartymi ścieżkami. Większość fabuł tego typu osadzona jest na amerykańskich przedmieściach, co w naturalny sposób wpływa na wydźwięk dzieła. Leytner chociaż opowiada nam dosyć prostą historię młodego chłopca, który wkracza w dorosłe życie, uczynił ją ciekawą przede wszystkim ze względu na tło, w którym postanowił bohatera umieścić. Miejscem akcji jest bowiem Wiedeń, lat 30-tych minionego stulecia. W mieście tym obserwujemy coraz bardziej widoczne na ulicach nazistowskie nastroje, które sportretowane są w bardzo przekonywujący sposób, pokazując widzom, że zagłada narodu żydowskiego zaczęła się na poziomie codziennej dyskryminacji i stopniowej akceptacji tego zjawiska przez społeczeństwo. Innym smaczkiem jest postać Zygmunta Freuda, który regularnie kupował cygara w sklepie, w którym zatrudnił się główny bohater, co sprawiło, że z czasem stał się jego doradcą w sprawach życia i miłości. Za sprawą tej niecodziennej mieszanki “Trafikanta” ogląda się naprawdę dobrze i chociaż nie jest to seans szczególnie angażujący, to nie można odmówić my bycia solidnie zrealizowanym kinem środka.

Marcin Grudziąż
Marcin Grudziąż

FIGHTER
Rok: 2019
Gatunek: sportowy, dramat
Kraj produkcji: Polska
Reżyser: Konrad Maximilian
Występują: Piotr Stramowski, Mikołaj Roznerski, Katarzyna Maciąg i inni
Dystrybucja: Kino Świat

Polski “Grudge Match”, czyli filmowa walka stulecia, o której za tydzień nikt już nie będzie pamiętał. Gwiazda komedii romantycznych i prawdziwy demon testosteronu odkryty przez Patryka Vegę będą się bić po buziach. Czy życiowy wykolejeniec i zawodnik MMA w osobie Piotra Stramowskiego nie podda się i stawi czoła bokserowi “Pretty Boyowi” Mikołajowi Roznerskiemu?

Oczekiwania:

  • nigdy nie za dużo polskiej szkoły treningowego montażu,
  • Mecwaldowski tu gra, a jest śmieszkiem i bardzo miłym człowiekiem,
  • część redakcji ma słabość do wyjątkowo żenującego kina polskiego, a to zapowiada się na największy hit w tej kategorii od czasu “Diablo. Wyścig o wszystko”.

Obawy:

  • sztampa na każdym kroku, jak zapowiada zwiastun,
  • większość obsady złożona z (marnych aktorsko) gwiazd filmów reprezentujących najgorsze tendencje w polskim współczesnym kinie popularnym,
  • debiutujący, nikomu nie znany reżyser.

I ZNOWU ZGRZESZYLIŚMY, DOBRY BOŻE!
Tytuł oryginalny: Qu’est-ce qu’on a encore fait au bon Dieu?
Rok: 2019
Gatunek: komedia
Kraj produkcji: Francja
Reżyser: Philippe de Chauveron 
Występują: Christian Clavier, Chantal Lauby, Ary Abittan i inni
Dystrybucja: Gutek Film

Ci, którzy kochają francuskie komedie mogą rozważyć wycieczkę do kina na “Znowu zgrzeszyliśmy dobry Boże!”.  Jest to kontynuacja hitu sprzed pięciu lat, który został przyjęty w Polsce wyjątkowo ciepło. Reżyser Philippe de Chauveron ponownie podejmuje problem mieszczańskiej ksenofobii w duchu balzakowskiej komedii. Ukazuje on dalsze losy konserwatysty Claude’a i jego czterech wielokulturowych zięciów: Żyda, Algieryjczyka, Chińczyka i Senegalczyka. Ich wzajemne utarczki oraz zmagania z nietolerancją w teoretycznie przecież postępowej Francji

Oczekiwania:

  • Śmielszy i mniej uładzony niż poprzednio dowcip,
  • bardziej zniuansowane relacje między bohaterami,
  • popularny komik Christian Clavier jako wyznacznik dobrej zabawy,
  • coś bardziej kreatywnego niż łopatologiczna lekcja tolerancji.

Obawy:

  • Odgrzewanie kotleta, brak świeżych pomysłów,
  • walka ze stereotypami poprzez ich powielanie.